Nauczycielka i dyrektor namieszali - maturzyści w stresie
Naruszenia przepisów, które mogą spowodować nawet unieważnienie egzaminu, stwierdzili podczas wtorkowej matury z języka angielskiego w szkołach w Zawierciu i Gliwicach wizytatorzy Śląskiego Kuratorium Oświaty. Winnymi zamieszania są nauczycielka i dyrektor.
W Gliwicach w niepublicznym zespole szkół prowadzonym przez Stowarzyszenie Animatorów Wszechstronnego Rozwoju Młodzieży dyrektor - wbrew przepisom - przed rozpoczęciem egzaminu otworzył kopertę z płytami. Tłumaczył, że chciał sprawdzić, czy da się je bez problemu odtworzyć.
W I Liceum Ogólnokształcącym w Zawierciu podczas odtwarzania nagrania z płyty zadzwonił telefon komórkowy jednej z nauczycielek, oddelegowanej do komisji z innej szkoły. Zdenerwowana kobieta nie umiała go wyłączyć, udało się to dopiero po chwili.
- Nie mam wątpliwości, że doszło tu do naruszenia przepisów. Nauczyciel nie powinien mieć na sali telefonu, to naganny przypadek. Musimy jednak ustalić, czy mogło to mieć wpływ na wynik egzaminu - powiedział dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Jaworznie Roman Dziedzic. Dodał, że decyzję w sprawie ewentualnego unieważnienia egzaminu podejmie w najbliższych dniach.
Dziedzic podkreślił, że nagranie jest odtwarzane podczas matury dwa razy, a według relacji dyrektora sygnał komórki był słyszalny tylko w pierwszych ławkach, uczniowie siedzący z tyłu go nie słyszeli. - Czekam na wyjaśnienia dyrektora na piśmie - zaznaczył Dziedzic.
W obu przypadkach sprawcy zamieszania muszą się liczyć z surowymi sankcjami. Nauczycielka może zostać ukarana zgodnie z kodeksem pracy, np. upomnieniem lub naganą, może też stanąć przed komisją dyscyplinarną dla nauczycieli. Śląskie Kuratorium Oświaty jeszcze w środę skieruje pismo do jej przełożonego, wnioskując o wyciągnięcie konsekwencji.
Kuratorium wystąpi też do właściciela Stowarzyszenia Animatorów Wszechstronnego Rozwoju Młodzieży i władz Gliwic nadzorujących placówkę. Niewykluczone jest cofnięcie uprawnień do kształcenia. - To poważne i ewidentne naruszenie przepisów. Dziwię się dyrektorowi, że do niego doprowadził, skoro wobec przecieku na egzaminach gimnazjalnych zarówno ministerstwo, jak i kuratorium jeszcze nasiliły informację i uczulały na przestrzeganie prawidłowych procedur - powiedział wicekurator Dariusz Wilczak.
- Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Najbardziej żal mi młodzieży, bo to ona najbardziej na tym traci. Z rozmów z młodymi ludźmi wiem, że bardziej niż samej matury obawiali się właśnie jakichś nieprawidłowości czy przecieków w swojej szkole - tłumaczył.
Więcej o egzaminach maturalnych w serwisie szkola.wp.pl