Nauczyciele zamawiają prezenty od rodziców
Telefony komórkowe, odtwarzacze DVD, markowe pióra – takie „upominki” dostają nauczyciele od uczniów na zakończenie roku szkolnego. Niektórzy są tak pewni siebie, że zamawiają prezenty. Zjawisko istnieje nie tylko w szkołach, ale i w przedszkolach - alarmuje "Głos Szczeciński".
Wychowawca klasy od swoich uczniów zażyczył sobie odtwarzacza DVD. Przedszkolanka bez żenady poinformowała rodziców, że chce kuchenkę mikrofalową. Rodzice są przerażeni tym zjawiskiem. Do sporu w podobnej sprawie doszło w Stargardzie. Rodzice uczniów Gimnazjum nr 4 wymyślili składkę na telewizor dla szkoły.
Inni rodzice zaprotestowali. Jak ktoś chce robić prezenty dla szkoły, to niech sam idzie do sklepu i od siebie coś kupi - mówią oburzeni rodzice uczniów stargardzkiego Gimnazjum nr 4. Dlaczego miesza się w to innych rodziców, którzy często ledwo wiążą koniec z końcem? Wielu ludzi w Stargardzie nie stać na płacenie czynszu, a chce się od nich pieniędzy na telewizor dla szkoły! - dodają.
Rodzice, którzy wymyślili tę zrzutkę, próbują tłumaczyć, że to w tym stargardzkim gimnazjum tradycja. Na bal kończący naukę w gimnazjum przyszło ledwie ponad 50% trzecioklasistów. Reszta się zbuntowała, bo w koszt balu była wliczona składka na telewizor.
Średnia składka klasowa na upominek dla nauczyciela to 10-20 złotych. Okazuje się jednak, że nawet symboliczne kwiaty mogą uczniów i ich rodziców sporo kosztować. W jednym z ogólniaków w centrum Szczecina maturzyści składali się na kwiaty po 30 złotych. Bukiety dostali wszyscy nauczyciele, z którymi mieli lekcje.
Serwisy obiadowe i do kawy, markowe pióra, kryształowe wazony, dobrze wydane albumy - wylicza najczęstsze prezenty dla nauczycieli mieszkanka Szczecina, matka dwóch synów, która przeżyła już niejeden koniec roku szkolnego. W tym roku jeden z synów kończył gimnazjum, sytuacja była więc szczególna. Klasa składała się po 10 zł, wychowawczyni dostanie właśnie jakiś serwis do kawy - opowiada. (PAP)