Nauczyciele przyjmują "prezenty" za szkolne wycieczki
Szkolne wycieczki to świetny interes nie
tylko dla biur podróży, ale także dla nauczycieli i szkół -
twierdzi "Dziennik Zachodni". Katowicki INDEX płaci belfrom od 80
do 180 zł za dzień wycieczki, a za wykupienie "zielonej szkoły" od
100 do 900 zł (za turnus). Nagrodę od biura może dostać także
szkoła.
Eksperci od turystyki nie mają wątpliwości - tak naprawdę za prezenty od biur podróży płacą uczniowie, a raczej ich rodzice! - To pomówienia i zazdrość. Mamy najniższe ceny na rynku. Nic nie dzieje się kosztem dzieci. Nagrody przyznajemy już od 8 lat! - mówi Wojciech Więcek z biura INDEX.
Zdaniem gazety biura podróży prześcigają się w szukaniu sposobów pozyskania klientów. Podaż przewyższa popyt, a szkoły są dla nich łakomym kąskiem. Korzystają z ich usług nie tylko w sezonie. Za wykupywanie wycieczek i naganianie innych klientów, szkoła może od biur dostać atrakcyjne nagrody: magnetowidy, radia, telewizory, komputery, kserokopiarki. Z kolei nauczyciele mogą liczyć na finansowe docenienie swoich starań i darmowe szkolenia np. w Tunezji lub Egipcie.
Jerzy Grad, śląski kurator oświaty, nie kryje oburzenia: - To łamanie zasad etyki zawodu. Takie praktyki są niedopuszczalne. Czerpanie korzyści zarówno z organizowania szkolnych wycieczek, jak i ze sprzedaży podręczników przez nauczycieli i placówki jest karygodne.
Sami nauczyciele oburzają się, że media w ogóle podejmują temat ich dodatkowego wynagrodzenia. Uważają, że dziennikarze niepotrzebnie się czepiają. W końcu jeśli szkole przybywa nowy sprzęt, to w efekcie zyskują i tak uczniowie. Oficjalnie wypowiadać się jednak nie chcą. (PAP)