NATO nie chce ingerować na Bliskim Wschodzie
NATO nie rozważa obecnie wysłania
jakichkolwiek sił pokojowych na Bliski Wschód, tym bardziej że
wymagałoby to pokoju, którego nie widać - powiedział w środę szef
Sojuszu George Robertson.
Nie wpłynęło to jeszcze na moje biurko, nie ma więc o tym mowy, a poza tym siły pokojowe potrzebują pokoju, a nie jesteśmy jeszcze na tym etapie - powiedział Robertson podczas wizyty w Waszyngtonie.
Amerykański sekretarz stanu Colin Powell, który ma w tym tygodniu odwiedzić Bliski Wschód by rozmawiać o kryzysie palestyńsko- izraelskim, powiedział, że USA są gotowe wysłać tam niewielką grupę obserwatorów, którzy monitorowaliby zawieszenie broni, ale "nie próbowaliby powstrzymywać ludzi od strzelania do siebie".
Robertson powiedział, że NATO nie wysyła obserwatorów i nigdy nie monitoruje trwających konfliktów. To co robiliśmy w przeszłości na Bałkanach to ochranialiśmy obserwatorów i to samo robiliśmy w ubiegłym roku w Macedonii - dodał.
Sekretarz generalny NATO podkreślił, że zdecydowanie i z pasją będzie walczył przeciwko pomysłowi, by NATO rozsyłało siły pokojowe po całym świecie. Nie chce, by Sojusz był postrzegany jako dostarczyciel sił pokojowych na całym świecie.
Robertson, który we wtorek spotkał się z prezydentem George`em W.Bushem powiedział, że ich rozmowa na temat Iraku koncentrowała się na sprawie broni masowego rażenia. Uchylił się od odpowiedzi na pytanie o stosunek NATO do ewentualnej akcji przeciwko prezydentowi Saddamowi Husajnowi.
Podkreślił jedynie, że NATO może odegrać rolę w pohamowywaniu tych, którzy mogą takiej broni użyć. (iza)