"Nasze prostackie rządzenie niewiele wskóra"
Władza w Polsce sprowadza się do kilku prostych rzeczy: podkreślenia, że rządząca ekipa jest jedynym źródłem porządku, pokazywania jej zwolennikom, że władza jest źródłem innych dóbr oraz doraźnego zarządzania kryzysem - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w Wirtualnej Polsce.
19.04.2011 | aktual.: 19.04.2011 08:14
Traktowanie władzy - jak u nas - głównie jako "dyktatu mocy" (gdy usprawiedliwieniem sprawiania władzy jest to, że się ją ma, a nie - wizja ku czemu się dąży) sprowadza się do czterech mechanizmów:
- po pierwsze podkreślenia, iż obecna ekipa jest jedynym, dostępnym na politycznym rynku, źródłem porządku,
- po drugie pokazywania swoim zwolennikom, że władza może być źródłem innych dóbr - czyli polityczny klientelizm nagradzający za lojalność,
- po trzecie doraźnego, pozbawionego myśli strategicznej, zarządzania kryzysem - najczęściej przez spychanie problemów głębiej albo odwlekania ich w czasie,
- po czwarte formatowania (zgodnie z interesem grupy rządzącej) lokalnych gier dotyczących indywidualnego "pozycjonowania" i statusu, np. przez wpisanie owych gier w polaryzującą matrycę określającą kto jest oszołomem a kto jest "cool".
Ale to wszystko nie wystarcza aby skutecznie rządzić we współczesnym świecie. Świecie który, zdaniem jednych stwarza wrażenie coraz bardziej kompaktowego kryzysu, gdy inni (optymiści - jak ja) mówią o dyktacie formy i "new governance". Choćby w UE, z jej zmieniającymi się radykalnie koncepcjami integracji. Przechodząc od początkowego, luźnego porozumienia państw do "pełzającego konstytucjonalizmu" (próbującego zejść z jednolitym prawem aż na poziom obywateli). Aby następnie - jak w Traktacie Lizbońskim - wrócić do skromniejszej koncepcji integracji tylko korpusu urzędników, z regulowaniem nieuniknionej arbitralności władzy i dalszym eliminowaniem możliwości absolutyzowania jakiejkolwiek wartości.
Po kryzysie nałożyły się na to dwie kolejne koncepcje: próba innowacyjnego skoku do przodu sfery euro i - po konflikcie na tym tle z Komisją Europejską i obrońcami państw narodowych (paradoksalnie - była to europejska lewica), powrót do dyscyplinującej i ujednolicającej przemocy strukturalnej. Już nie tyle wobec nowych członków, ile słabszych ogniw sfery euro.
Pojawienie się nowych koncepcji nie zatrzymuje inercyjnego realizowania wcześniejszych. Powstaje forma pełna wewnętrznych sprzeczności i napięć. Wygrają w niej najsilniejsi (Niemcy) oraz ci co na boku stworzą własną niszę (Francja - Wielka Brytania w dziedzinie obronności i związanego z nią przemysłu). Słabi przetrwają tylko wtedy, gdy nauczą się zasad owego dyktatu formy. Nasze prostackie rządzenie i/lub tradycyjne (zakładające wciąż autonomię państwa) krytykowanie owego rządzenia niewiele wskóra.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski