Nastolatek zamordował kolegę 70 ciosami nożem
17-letni Robert R., uczeń jednej z miejscowych szkół zawodowych, usłyszał zarzut zabójstwa o rok młodszego kolegi Tomasza M. Prokuratura Okręgowa w Koninie w Wielkopolsce skierowała akt oskarżenia do konińskiego sądu okręgowego.
Podejrzany ostatecznie nie przyznał się do zarzucanego czynu, mimo oczywistych dowodów, których dostarczyło śledztwo. Biegli nie stwierdzili u niego zaburzeń psychicznych i uznali, że był całkowicie poczytalny. Grozi mu kara od 12 do 25 lat pozbawienia wolności - poinformował rzecznik prasowy konińskiej prokuratury, Jacek Górski.
Śledczy ustalili, że do zabójstwa doszło 27 grudnia ubiegłego roku, nad rzeką Pową, na peryferiach Konina. Tomasz M. i Robert R. wybrali się tam, aby pić alkohol. W pewnym momencie doszło między nimi do sprzeczki. Tomasz M., który upił się - bo z racji przegranego zakładu musiał wypić blisko pół litra wódki - zaczął ubliżać Robertowi R. Wtedy tamten - zupełnie trzeźwy - zaatakował go nożem sprężynowym i szpikulcem o podwójnym ostrzu.
Robert R. zadał koledze blisko 70 ciosów, z których kilka spowodowało obrażenia, które z pewnością w krótkim czasie doprowadziłyby do jego śmierci. Ale bezpośrednią przyczyną zgonu Tomasza M. było utonięcie, ponieważ napastnik wrzucił go wody - wyjaśnił prokurator.
Dodał, że Robert R. początkowo, podczas przesłuchania w prokuraturze, przyznał się do zabicia kolegi, tłumacząc, że zrobił to w obronie własnej. Chłopak mówił wówczas, że Tomasz M. nagle i z nieznanych powodów, rzucił się na niego z nożem i szpikulcem. A wtedy on, broniąc się, wyrwał mu z rąk oba narzędzia i zaczął zadawać ciosy.
Krótko po zdarzeniu Robert R. zgłosił policji, że razem z Tomaszem M. zostali napadnięci nad rzeką przez kilku nieznanych mężczyzn, uzbrojonych w ostre narzędzia. Mówił, że jemu udało się uciec, ale kolega tam został.
Po przeszukaniu wskazanej przez chłopaka okolicy, funkcjonariusze wyłowili z wody ciało 16-latka z licznymi ranami kłutymi. Odnaleźli też w pobliżu oba narzędzia zbrodni.