Nasi drodzy posłowie
Ponad cztery miliony złotych kosztowało nas w ubiegłym roku utrzymanie biur 35 dolnośląskich parlamentarzystów.
Ile można wydać rocznie na podróże? To zależy od tego, jakim dysponujemy budżetem.
22.04.2005 | aktual.: 22.04.2005 07:59
Służbowe wojaże wrocławskiej poseł SLD Teresy Jasztal kosztowały podatnika w minionym roku ponad 34 tysiące złotych. Za takie pieniądze można wykupić w biurze podróży sześciomiesięczną wycieczkę na Teneryfę.
Przecież moja praca polega właśnie na jeżdżeniu i kontaktach z ludźmi. Często jest tyle pracy, że muszę wysyłać asystenta, a to kosztuje – tłumaczy Teresa Jasztal. Pewnie dlatego do tych 34 tysięcy trzeba dodać jeszcze 15 tysięcy na benzynę do auta pani poseł. Jednak nie tylko posłanka SLD hojnie wydaje publiczne pieniądze.
Rozmowy telefoniczne wicemarszałka Sejmu Kazimierza Ujazdowskiego z PiS kosztowały nas ponad 25 tysięcy złotych. Takimi pieniędzmi można opłacić pięć miesięcy trwającej non stop rozmowy z telefonu stacjonarnego na stacjonarny w granicach miasta.
Jeszcze inaczej publiczne pieniądze wydawała wałbrzyska poseł Magdalena Banaś (SLD). Tylko na "materiały biurowe", a więc papier do ksero, gazety i środki czystości, wydała w 2004 roku 27 tysięcy złotych. Kupując za tę sumę tylko papier do drukarki, można z niego ułożyć wieżę wysokości 114 metrów. Aż 27 tysięcy złotych wydanych na "materiały biurowe" przez Magdalenę Banaś z SLD to nie nowość. Również w roku 2003 posłanka z Wałbrzyskiego była w tej dziedzinie rekordzistką – wtedy jednak wydała "tylko" 23 tysiące złotych. Ile tych biur? Ta kwota ani mnie nie podnieca, ani nie szokuje – mówiła nam rok temu. Podobną postawę prezentuje i dziś. Ktoś mógłby pomyśleć, że kupujemy tonami spinacze biurowe. Jednak ta kwota obejmuje również zakup książek, prasy, wydawnictw, środków BHP, a także papier i tonery do drukarek i ksero. Mam w regionie aż pięć biur poselskich, dlatego nie uważam, żeby była to szczególnie zawyżona suma – broni się posłanka Sojuszu. Z zapisów na internetowej stronie sejmowej wynika jednak,
że posłanka Banaś ma nie pięć biur, a jedynie trzy – w Kłodzku, Ząbkowicach i Ziębicach.
Podróże wokół globu
Inni dolnośląscy posłowie też w 2004 roku nie oszczędzali. Wielu z nich umiłowało sobie na przykład podróże. Po blisko 30 tysięcy złotych na przejazdy własnym samochodem z kieszeni podatników pobrali m.in. Ryszard Bonda, Franciszek Franczak (obaj niezrzeszeni), Zbigniew Chlebowski (PO), Grzegorz Górniak (LPR), Krystyna Herman, Adam Markiewicz (oboje SLD), Piotr Kozłowski (Samoobrona) i Halina Szustak (Dom Ojczysty). Za takie pieniądze właściciel samochodu spalającego siedem litrów paliwa na 100 km mógłby przejechać ponad 100 tysięcy kilometrów, czyli dwa i pół raza okrążyć Ziemię.
Zamiłowanie do podróży to jednak nie jedyne hobby posłów. Kolejne pół miliona złotych wydali na rozmowy telefoniczne. Na przykład wicemarszałek Sejmu Kazimierz Michał Ujazdowski wydzwonił blisko 25 tysięcy złotych. Ktoś, kto korzystałby tylko z aparatu stacjonarnego i dzwonił na taki sam telefon w granicach miasta, mógłby rozmawiać bez przerwy przez 5 miesięcy. Równie gadatliwi są posłowie Michał Turkiewicz z SLD, Ryszard Bonad i Zbigniew Chlebowski. Z raportów Kancelarii Sejmu wynika natomiast, że dolnośląscy parlamentarzyści bardzo niechętnie się dokształcają. Na 35 naszych przedstawicieli w Sejmie, tylko czwórka (Hanna Gucwińska, Franczak, Kozłowski i Szustak) opłaciło w 2004 roku jakiekolwiek ekspertyzy i opinie.
Można taniej? Czy prowadzenie małego zwykle biura poselskiego musi tyle kosztować? Te poselskie koszty to jakiś koszmar – dziwi się Igor Mojzesowicz, pełnomocnik firmy Jet Multimedia, niedużej, ale znanej już, agencji reklamowej zatrudniającej kilka osób. Wydatki jego biura są znacznie niższe niż parlamentarzystów. Na przykład telefony (trzy linie) kosztują miesięcznie – 800 zł (ok. 1000 rozmów na aparaty stacjonarne i komórkowe), trzy telefony komórkowe – 600 zł, paliwo do firmowego auta – 1000 zł. Sporo zużywa się również "materiałów biurowych" – papier do drukarki i ksero – 36 zł, toner do drukarki laserowej ok. 500 zł, internet – 150 zł. Za wynajem biura w ścisłym centrum miasta Jet płaci 700 zł. Kolejne 1500 zł to pensja asystentki. W sumie miesięczny koszt funkcjonowania to w przybliżeniu 5 tysięcy złotych. Daje to rocznie około 60 tysięcy złotych. Średni roczny koszt utrzymania jednego z 460, opłacanych przez podatników, biur poselskich to 120 tysięcy złotych. Gdybym dysponował takim budżetem, z
pewnością stać by mnie było na otwarcie jednej lub dwóch filii. A wtedy i zyski byłyby większe – wzdycha Igor Mojzesowicz.
Dlaczego warto być posłem
Pieniądze na utrzymanie biura miesięcznie – 10 tysięcy złotych. Wynagrodzenie – 9,5 tysiąca złotych miesięcznie (zawodowi). Dieta – 2,4 tysiąca złotych miesięcznie. Bezpłatne bilety lotnicze (podczas wykonywania obowiązków poselskich). Bezpłatne podróże PKS, PKP i komunikacją miejską. Kluby parlamentarne mają do dyspozycji służbowe limuzyny.
Jacek Harłukowicz, (Polskapresse)