"Narodnaja Wola" o Poczobucie: "Dziennikarz jak kość w gardle"
W ostatnich tekstach działacza nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta trudno się doszukać zniesławienia prezydenta - pisze niezależna gazeta "Narodnaja Wola", sugerując, że za zatrzymaniem dziennikarza stoją inne powody.
29.06.2012 | aktual.: 29.06.2012 12:37
Jak przypomina "Narodnaja Wola" w tekście zatytułowanym "Dziennikarz jak kość w gardle", formalnym powodem zatrzymania Poczobuta były jego artykuły na opozycyjnych stronach internetowych Biełorusskij Partizan i Karta'97.
Nie ma się do czego przyczepić
"Chociaż wiele razy przeczytaliśmy ostatnie artykuły Poczobuta, to my, jego koledzy, nie znaleźliśmy niczego, co czego można by się przyczepić, niczego, w czym byłoby zniesławienie" - podkreśla gazeta, wysnuwając stąd wniosek, że w istocie nie chodzi o publikacje działacza ZPB. Przytacza przy tym opinie redaktorów obu portali, Pawła Szeremieta i Natalli Radziny.
Redaktor Biełorusskiego Partizana Paweł Szeremiet ocenia w "Narodnej Woli", iż zarzut zniesławienia prezydenta Alaksandra Łukaszenki za publikacje na Partizanie to tylko pretekst do zatrzymania Poczobuta. Co więcej, wyraża przekonanie, że ponieważ na dziennikarzu ciąży już ubiegłoroczny wyrok trzech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata za zniesławienie prezydenta, pisał on bardzo rozważnie.
- Moim zdaniem w istocie ten areszt jest związany z istotnymi przyczynami politycznymi. Po pierwsze, Poczobut to faktyczny przywódca (nieuznawanego przez Mińsk) Związku Polaków. Są tam co prawda formalni przywódcy, ale ponieważ Andrzej jest człowiekiem bardzo energicznym i cieszy się autorytetem, to jest faktycznie jedną z głównych postaci w tej organizacji - ocenia Szeremiet.
Poczobut wszystkiemu winien?
Uważa on ponadto, że teksty Poczobuta w "Gazecie Wyborczej" było wyjątkowo nieprzyjemne dla białoruskich władz. - Widocznie sądzą, że jego publikacje były przyczyną napiętych stosunków z Warszawą - sugeruje.
Jak dodaje Szeremiet, nastawienie władz w Mińsku do Polski przypomina już nienawiść, zapewne dlatego, że widzą one w Warszawie głównego sprawcę ochłodzenia stosunków Białorusi z UE.
I wreszcie - jak podkreśla - "KGB działa wybiórczo, punktowo, wybierając najaktywniejszych działaczy, żeby ich zneutralizować i złamać".
Również redaktorka Karty'97 Natalla Radzina ocenia, że zatrzymując Poczobuta władze białoruskie chcą wywrzeć presję na Związek Polaków na Białorusi i zaszantażować Polskę.
- Rzecz w tym, że Polska zajmuje obecnie dość pryncypialne stanowisko w kwestii sankcji (wobec Mińska). Powiedziałabym, że Poczobuta wzięto jako zakładnika. Wygląda na to, że Mińsk chce nim pohandlować, zmuszając Warszawę do rezygnacji ze swego stanowiska - uważa Radzina.
Zastraszanie dziennikarzy
Jej zdaniem, zatrzymanie Poczobuta może być również sposobem zastraszania innych dziennikarzy, by nie współpracowali z Biełorusskim Partizanem i Kartą'97.
Poczobut, który jest prezesem Rady Naczelnej ZPB, został zatrzymany 21 czerwca we własnym domu. Wszczęto przeciwko niemu sprawę z artykułu o zniesławienie prezydenta. Obecnie znajduje się w areszcie w Grodnie.
Na Poczobucie ciąży już wyrok trzech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata za zniesławienie Łukaszenki, wydany w lipcu 2011 roku. Wtedy podstawą wyroku było osiem artykułów w "Gazecie Wyborczej", jeden na Biełorusskim Partizanie i jeden na prywatnym blogu.