PolskaNapięta sytuacja w Radomiu - strajk bada prokuratura

Napięta sytuacja w Radomiu - strajk bada prokuratura

Do radomskiej prokuratury wpłynęło kolejne doniesienie związane ze strajkiem w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. Dotyczy ono m.in. podejrzenia manipulacji i wywierania nacisku podczas referendum strajkowego, które poprzedziło trwający od rana strajk generalny pielęgniarek.

05.08.2009 | aktual.: 10.08.2009 11:59

Pielęgniarki są w sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala od stycznia. Domagają się podwyżek średnio o 600 zł brutto, a także m.in. wprowadzenia taryfikatora, siatki płac i norm zatrudnienia.

W przeprowadzonym niedawno referendum, w którym wzięła udział ponad połowa pracowników, ponad 94% opowiedziało się za strajkiem generalnym pielęgniarek.

Do Prokuratury Rejonowej Radom-Wschód wpłynęło doniesienie od wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Radomiu. - Dotyczy ono podejrzenia popełnienia przestępstwa, polegającego na zmuszaniu personelu szpitala przez poszczególnych członków Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych groźbą bezprawną i podstępem do określonego sposobu głosowania podczas referendum strajkowego, co mogło mieć wpływ na jego wynik - powiedziała zastępca szefa radomskiej prokuratury Iwona Ozga.

O sprawie poinformowała radomskich radnych w piątek podczas nadzwyczajnej sesji rady miejskiej jedna z pielęgniarek. Według niej referendum mogło być sfałszowane, a pielęgniarki mogły być manipulowane przez działaczki związkowe i zmuszane do głosowania za strajkiem.

Według przewodniczącej szpitalnego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Anny Trzaszczki, doniesienia to "kompletna bzdura i szkalowanie ich dobrego imienia".

Radomska prokuratura prowadzi już dwa inne dochodzenia dotyczące akcji strajkowej w radomskim szpitalu. Jedno dotyczy śmierci pacjenta na oddziale dializ podczas dwugodzinnego strajku ostrzegawczego pielęgniarek. Drugie - m.in. utrudniania działalności związkowej i zastraszania pielęgniarek przez dyrekcję lecznicy.

Strajk w radomskim szpitalu rozpoczął się o godz. 7 rano. Strajkujące pielęgniarki, ubrane w czarne koszulki, gromadzą się w szpitalnej świetlicy. Przed południem było tam 170 osób.

Minister zdrowia Ewa Kopacz pytana o sytuację w radomskiej placówce wskazała, powołując się na dane NFZ, że jest to szpital, w którym jest 600 łóżek, z czego tylko połowa jest wykorzystywana.

Jak podkreśliła, "to nie jest tak, że jak coś się dzieje w szpitalu, to za to odpowiada minister". - Każdy ze szpitali ma organ założycielski. Organem założycielskim dla tego szpitala jest rada miasta i prezydent miasta. Ten organ, a nie minister zdrowia, śledzi dokładnie dynamikę zadłużania placówki - powiedziała Kopacz.

Jak podała, szpital ma 25 mln zł długu. - Można byłoby zapytać gdzie w takim razie był organ założycielski, gdy nie reagował, choć obowiązujące prawo nakłada na niego obowiązki - dodała.

Minister podnosiła, że za bezpieczeństwo zdrowotne na tym terenie odpowiada jednostka samorządu terytorialnego - czyli prezydent miasta. - I to pan prezydent będzie musiał podjąć decyzję o ewakuacji szpitala lub nie. Może pan prezydent usiądzie z tymi paniami do stołu i będzie z nimi rozmawiał. Jak będzie rozmawiał, to może dojdą do porozumienia - powiedziała.

Naczelna pielęgniarka radomskiego szpitala Zofia Kopaczewska powiedziała, że opieka pielęgniarska w szpitalu jest obecnie zapewniona na minimalnym, ale wystarczającym poziomie. Dodała, że nie ma oddziału, na którym nie byłoby pielęgniarek. - Ich liczba jest zależna od liczby pacjentów. Na niektóre oddziały zostały przesunięte pielęgniarki z poradni specjalistycznych i położne z oddziału ginekologiczno-położniczego, na którym trwa obecnie dezynfekcja - wyjaśniła.

Podkreśliła, że komitet strajkowy podał listę pielęgniarek, które mogą być wezwane telefonicznie do pracy w nagłych wypadkach zagrożenia życia lub zdrowia pacjentów.

Według przewodniczącej szpitalnego ZPiP wszystkie pielęgniarki są w pracy m.in. na oddziale dializ. Wcześniej planowały zapewnić obsadę tylko przy hemodializach. - Rano okazało się, że zgłosili się pacjenci do dializowania. Nie można było zostawić ich bez pomocy - powiedziała.

Według szacunków dyrektora lecznicy Andrzeja Pawluczyka, w szpitalu przebywa 250 pacjentów; w sumie w placówce jest 600 łóżek.

Zastępca dyrektora ds. lecznictwa Tadeusz Kalbarczyk stwierdził, że odejście od łóżek pielęgniarek jest niezgodne z zasadami etyki oraz z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. - Artykuł 19 stanowi, że tam gdzie może dojść do pogorszenia stanu zdrowia lub życia ludzi, zabrania się podejmowania strajku - wyjaśnił Kalbarczyk.

Wicedyrektor dodał, że sytuacja w szpitalu jest na bieżąco monitorowana. - Ale w przypadku stwierdzenia stanu zagrożenia zdrowia i życia pacjentów dyrektor szpitala może zgłosić wniosek do wojewody mazowieckiego o zawieszenie działalności określonego oddziału - zastrzegł Kalbarczyk.

Według niego najgorszy scenariusz w dalszej kolejności przewiduje m.in. ewakuację pacjentów, wstrzymanie przyjęć w poradniach szpitala, a w sytuacji pogorszenia stanu zdrowia lub życia chorych w wyniku akcji strajkowej - wystąpienie do prokuratury o przeprowadzenie dochodzenia.

Na razie nie wiadomo, ile pielęgniarek zdecydowało się przystąpić do strajku. - Nie narzucaliśmy żadnej dyscypliny. Ten, kto widzi konieczność strajku, bierze w nim udział - podkreśliła Trzaszczka.

Dodała, że pielęgniarki gotowe są do rozmów. - Strajk jest rozwiązaniem ostatecznym. Zabrakło nam już sposobów domagania się o poprawę naszej sytuacji - dodała.

Pawluczyk podkreślił, że w obecnej sytuacji finansowej szpitala (zadłużenie na poziomie 25 mln zł, z czego 5 mln zł to zobowiązania wymagalne), nie ma mowy o rozmowach o podwyżkach. Lecznica potrzebowałaby na wyższe pensje dodatkowo 500 tys. zł. - Sytuację finansową możemy ocenić na nowo dopiero po 1 stycznia 2010, po zawarciu kontraktów z NFZ - wyjaśnił.

Od czwartku wstrzymane zostały już planowe przyjęcia na wszystkie szpitalne oddziały. Pacjenci są sukcesywnie wypisywani do domu.

O sytuacji w lecznicy został powiadomiony wojewoda mazowiecki. Nawiązano także kontakt z innymi szpitalami, które w razie konieczności będą musiały przejąć opiekę nad pacjentami.

Radomski szpital jest jedną z największych lecznic w regionie radomskim. Leczą się w nim pacjenci nie tylko z Radomia, ale i z sąsiednich powiatów.

W szpitalu pracuje blisko 1500 osób, z czego 600 to pielęgniarki i położne.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)