Napieralski: nie było rozmowy z PO o podziale łupów
Nie było żadnej rozmowy o nazwiskach, o podziale łupów, jak to niektórzy donosili - mówi Grzegorz Napieralski, gość "Salonu Politycznego Trójki", komentując negocjacje w sprawie ustawy medialnej i prezydenckiego weta.
Krzysztof Skowroński: Ostatni komunikat w sprawie ustawy medialnej brzmi, że SLD wstrzyma się od głosowanie i tym samym weto –rezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zostanie odrzucone. Czy to jest rzeczywiście ostatni komunikat w tej sprawie czy spodziewa się pan, że jeszcze będzie rzut na taśmę, nerwowe konsultacje i zmiana stanowiska SLD?
Grzegorz Napieralski: Stanowisko SLD jest jasne, czytelne, konsekwentne i nerwowych ruchów nie przewiduję. Natomiast oczywiście chcielibyśmy o mediach rozmawiać ze wszystkimi w parlamencie, ale tak jak Platforma traktuje SLD i tak jak Platforma podchodzi do ustalania prawa na to SLD zgodzić się nie może. Bubel prawny, którym jest ta ustawa SLD postanowił wrzucić do śmieci.
A w jaki sposób Platforma traktuje SLD?
- W czasie prac nad ta ustawą SLD zwracał się do Platformy, byśmy zastanowili się nad kształtem tej ustawy, abyśmy wprowadzili wiele zmian, aby ta ustawa była ustawa , która patrzy w przyszłość, buduje silne media publiczne, nowoczesne – bo trzeba dokonać zmian, media publiczne dalekie od polityki. Niestety nie udało się. Nasze postulaty zostały odrzucone. Platforma zachowała się bardzo arogancko w stosunku do nas. Ale postanowiliśmy podjąć jeszcze jedną próbę. W zeszłym tygodniu pokazaliśmy drogę Platformie Obywatelskiej – ze można jeszcze o mediach publicznych rozmawiać. Dwa nasze projekty ustaw są w lasce marszałkowskiej. Zaproponowaliśmy nad nimi prace i odłożenie weta na przyszłość, tak żeby skończyć pracę nad nowymi ustawami.
W zeszłym tygodniu wydawało się, że dojdzie do porozumienia SLD i PO. To prawda? Było blisko tego porozumienia?
- Sądziłem, ze tak. oczywiście takie rozmowy są trudne. Rozmawiają dwa kluby parlamentarne, dwa kluby różniące się od siebie: i historycznie, i programowo, bo tu partia liberalna, tu partia lewicowa, ale gdzieś tę wspólnotę programową można znaleźć. Przedstawiłem przewodniczącemu Chlebowskiemu stanowisko SLD w tej sprawie, myślę, że dobre i bardzo przejrzyste. Byłem święcie przekonany, że przekonam przewodniczącego Chlebowskiego do takiego właśnie rozwiązania. Procesujemy nad nowymi ustawami. Platforma może się w to zaangażować. Przecież, wiemy, że praca nad ustawami to wprowadzanie poprawek, modyfikacja różnych zapisów, byliśmy na to gotowi jako SLD. Ale od samego początku była to rozmowa trudna. Niemniej jednak było światełko w tunelu.
Czyli teraz niezależnie od tego, czy będzie świecić słońce, czy będzie padać deszcz, czy politycy PO będą mieli jeszcze jakąś inicjatywę, nie przewiduje pan, że do piątku się coś ważnego jeszcze wydarzy, jeśli chodzi o ustawę medialną?
- Problem jest taki, że głosowanie jest w środę, a Platforma słowami przewodniczącego Chlebowskiego bardzo ostro atakuje Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Nie będzie kupczenia stanowiskami, koniec rozmów, głosujemy.
- Właśnie to jest cała siła SLD, że z ani jedną ani z drugą stroną – jak się nas podejrzewa – nie kupczyliśmy żadnymi stanowiskami, a oferta, która była na stole to oferta ustawowa, którą chcieliśmy zaproponować. Ta oferta programowa została odrzucona. Źle się stało naszym zdaniem. To Platforma Obywatelska jest formacją, która utrzymuje obecny stan w mediach publicznych. I to powtarzam z całą stanowczością.
Politycy zawsze mówią oferta programowa, mają szlachetne intencje, a wiadomo, że przy okazji zawsze się rozmawia o tym, kto będzie prezesem radia, kto telewizji, a kto będzie w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, jak to wszystko zorganizujemy? Takich rozmów nie było między SLD a PO?
- Nie, nie było takich rozmów. Natomiast oczywiście, jeśli chodzi o jakość Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji czy jakość władz mediów publicznych, jest dla nas ważne, żeby znaleźli się tam fachowcy, ludzie oddaleni jak najbardziej od polityki, aby to byli menadżerowie, ludzie – tak jak jest to w innych krajach europejskich – którzy dbają o media publiczne, a nie zajmują się polityką. Natomiast nie było żadnej rozmowy o nazwiskach, o podziale łupów, jak to niektórzy donosili.