ŚwiatNapięcie rośnie. Minął termin ultimatum. Szef administracji: nie podam się do dymisji

Napięcie rośnie. Minął termin ultimatum. Szef administracji: nie podam się do dymisji

Szef chińskiej administracji w Hongkongu Leung Chun-ying zapowiedział, że nie poda się do dymisji, czego żądali od niego prodemokratyczni demonstranci. O północy (godz. 18.00 w Polsce) minęło ultimatum studentów stojących na czele protestów.

Napięcie rośnie. Minął termin ultimatum. Szef administracji: nie podam się do dymisji
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Dannis M. Sabangan

Odpowiadając demonstrantom Leung podkreślił, że nie poda się do dymisji i ostrzegł przed konsekwencjami zaostrzania form protestów. Swą deklarację złożył na kilka minut przed upłynięciem ultimatum. Prodemokratyczni demonstranci grozili, że jeżeli nie zrezygnuje, to zaostrzą protest i będą zajmować budynki rządowe.

- W każdym miejscu na świecie, jeżeli demonstranci otaczają, atakują lub okupują budynki rządowe takie jak komisariaty lub siedziby władz wykonawczych, prowadzi to do poważnych konsekwencji - powiedział szef lokalnych władz.

Jednocześnie zaznaczył, że dotychczasowe demonstracje przebiegały w sposób "racjonalny" i wyraził nadzieję, że "takie pozostaną". Odmawiając ustąpienia zapewnił protestujących, że władze są nadal otwarte na dialog w sprawie wprowadzanych reform.

BBC na swojej stronie informuje, że demonstranci gromadzą się przed siedzibą szefa lokalnej administracji i innymi budynkami rządowymi.

Wcześniej tego dnia rzecznik policji Steve Hui podkreślił, że władze nie będą tolerowały żadnego "nielegalnego otaczania budynków rządowych". Wezwał protestujących do powściągliwości i zachowania spokoju.

Protestujący studenci deklarują gotowość do rozmów z przedstawicielami chińskiego rządu centralnego, natomiast nie zależy im na rozmowach z Leungiem, któremu zarzucają m.in., że nakazał policji użycie gazu łzawiącego przeciwko demonstrantom podczas ostatniego weekendu.

Prodemokratyczne demonstracje, najpoważniejsze od kiedy Pekin przejął kontrolę nad byłą brytyjską kolonią w 1997 roku, rozpoczęły się w Hongkongu pod koniec września. Protestujący domagają się nie tylko odwołania szefa lokalnej administracji, ale także zmian w prawie wyborczym.

W ramach ukutej przez byłego przywódcę ChRL Deng Xiaopinga zasady "jeden kraj, dwa systemy" Hongkongowi obiecano szeroki zakres autonomii, w tym politycznej. Tymczasem hongkońscy zwolennicy demokracji ostrzegają, że Pekin stara się stopniowo zacieśniać kontrolę polityczną nad regionem.

Jednym z tego przejawów ma być - ich zdaniem - sposób wybierania szefa lokalnej administracji w 2017 roku. Po raz pierwszy w historii mieszkańcy Hongkongu będą mogli wyłonić szefa administracji w wyborach powszechnych. Wybór będzie jednak zawężony do dwóch-trzech kandydatów zatwierdzonych uprzednio przez lojalny wobec władz w Pekinie komitet nominacyjny.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)