PolskaNalot na stragan

Nalot na stragan

Nie płacisz podatków i czynszu, handlujesz nielegalnie? Odbierasz pieniądze uczciwym handlowcom? Drżyj! Nie znasz dnia ani godziny, kiedy możesz stracić wszystko. Teraz policja skarbowa może zabrać ci nawet samochód! Legalnym handlowcom też nie będzie lekko. Targowiska mają być zlikwidowane...

11.08.2003 10:03

Szpital im. Rydygiera, obok niewielki plac. W stojących tam kilkudziesięciu kioskach można kupić wszystko: proszki, perfumy, warzywa, pieczywo. To targowisko przy ul. Ptasiej. Zanim wejdzie się na sam targ, trzeba minąć kilka tzw. dzikich stoisk.

- To nasz największy problem - mówi o nich Marek Stolarski, prezes targowiska. - Nielegalni handlowcy. Blokują drogi, chodniki i odbierają klientów. Taki nielegalny nie płaci podatków, nie płaci czynszu. Czysty zysk. Są we Wrocławiu miejsca gdzie handluje się tylko na dziko. Weźmy pl. 1 Maja, to sztandarowy przykład.

- Ale nielegalni są też na Jemiołowej, Ptasiej, Strzegomskiej, na Psim Polu - wylicza Dagmara Turek-Samól, rzeczniczka straży miejskiej. - Są dni, że tylko na pl. 1 Maja wypisujemy 30 mandatów.

Nielegalni handlarze to zresztą problem prawie wszystkich legalnych targowisk, a tych jest we Wrocławiu 18. Straż miejska, co prawda, czasami kontroluje handlujących na dziko, dostają mandaty... - Rekordzista nie zapłacił 132 mandatów, podobnych recydywistów mamy 57 - mówi Dagmara Turek-Samól.

Tyle że handlowcy mają zastrzeżenia do pracy strażników. - Przyjeżdżają po godz. 16, gdy nielegalnych już nie ma. Popatrzą, ponotują i odjeżdżają - opowiada prezes targowiska z ul. Ptasiej. - Od tego dzikich handlowców nie ubywa.

Nie ruszy ich także sanepid, dlaczego? Absurdalnie: właśnie dlatego, że handlują nielegalnie.

- To problem policji i straży miejskiej - mówi Zdzisław Czekierda, rzecznik sanepidu. - My sprawdzamy, skąd pochodzi towar i czy jest świeży...

- Sprawdzają tylko u tych, którzy mają zezwolenia - tłumaczy prezes Stolarski.

Dlatego na targowiskach zaczęły się inne kontrole.

Bat na nielegalnych

Sobota, godzina 8. Trzej poborcy skarbowi wyjeżdżają z siedziby straży miejskiej przy ul. Wysokiej na targowisko przy ul. Jemiołowej. Nie będzie to przyjemna wizyta. Może dojść nawet do szarpaniny. Aby temu zapobiec, poborcom towarzyszą strażnicy miejscy. Pracownicy Urzędu Skarbowego Wrocław Fabryczna mają przy sobie listę handlarzy, którzy notorycznie nie opłacali mandatów. Byli karani za brak zezwoleń na handel lub bezprawne zajmowanie chodnika (można za to wypisać mandat do 500 zł). W tym przypadku policja skarbowa ma odzyskać pieniądze dla gminy. Zdarza się jednak, że są to należności dla Skarbu Państwa, np. nieopłacone składki ZUS czy podatki.

Samochód za mandat

Poborcy podatkowi chcą zająć towar należący do dłużników. Dziwimy się, bo nielegalni handlarze kojarzą się głównie z ubogimi emerytami sprzedającymi zieleninę.

- Zobaczycie, że nielegalni handlarze sprzedają też ubrania czy sprzęt elektroniczny - przekonuje Krzysztof Kudelski z wrocławskiej straży miejskiej.

Rzeczywiście, na miejscu okazuje się, że nielegalni handlarze stworzyli przy ul. Jemiołowej spory bazar, który jest konkurencją dla handlujących legalnie. Można tu znaleźć wszystko - od warzyw, po ubrania czy kosmetyki. Niektórzy mają nawet po dwa stoiska ustawione na chodniku. Handlarze witają nas okrzykami „paparazzi” i każą sobie płacić za zdjęcia. W przeciwnym razie nie pozwalają się fotografować.

- Nie macie prawa zapisywać mojego nazwiska - mówi jedna z kobiet legitymowanych przez straż miejską. Dostała 50 zł mandatu za handel na chodniku.

Ktoś ich ostrzegł?

Poborcy skarbowi zastrzegają, że nie mogą rozmawiać z dziennikarzami. Wśród handlujących szukają osób z listy. Nikogo nie ma. Czyżby ktoś ostrzegł dłużników?

Tydzień temu poborcy też byli na targowisku przy ul. Jemiołowej. Skontrolowano recydywistów - jeden stracił samochód, a inny cały dobytek, którym handlował: patelnie i garnki. Może dlatego w sobotę nikogo z nielegalnych nie było.

- Kontrole będziemy przeprowadzać cyklicznie - zapowiada Dagmara Turek-Samól, rzeczniczka wrocławskiej straży miejskiej.

Zarekwirowany towar lub samochody, urzędy skarbowe sprzedają w specjalnych sklepach lub na wyprzedażach. Problem jest tylko z warzywami, które szybko się psują.

Najgorsza niepewność

- Najgorsze jest ta ciągła niepewność - mówi Jolanta Baran prezes targowiska przy ul. Bacciarellego o innych problemach zarejestrowanych handlowców. - Umowę na lokalizację targowiska mamy podpisaną tylko do końca roku. A wyrzucić nas stąd mogą w każdej chwili.

Targowisko jest źródłem utrzymania kilkudziesięciu rodzin. To ciężki kawałek chleba. Rano trzeba wstać, kupić towar w hurtowni, na ósmą wrócić otworzyć kiosk i handlować do 18, 19. A klientów ruch coraz mniejszy...

- Odkąd pojawiły się hipermarkety, straciliśmy połowę klientów - mówi prezes Baran. Większość handlarzy to ludzie, którzy skończyli już 50 lat. Targowisko padnie, a oni pracy już nie znajdą...

Nie stać nas

- Najpierw było łóżko polowe, później stragan, „szczęki”, następnie kiosk. Chcielibyśmy, by kioski zostały zastąpione przez hale, a najlepiej pasaże targowe - wylicza Tomasz Ossowicz, dyrektor Biura Rozwoju Wrocławia.

W przyszłości targowiska mają w ogóle zniknąć z mapy Wrocławia. To plany władz miasta.

- A przecież wielu z nas nie stać nawet na zapłatę czynszu - tłumaczy prezes Baran z ul. Baccierellego.

- Banki nie chcą rozmawiać z nami o kredytach na taką halę. Teren nie należy do nas - dodaje prezes z ul. Ptasiej.

Trzeba poczekać

- Z każdym targowiskiem jest inaczej - mówi Tomasz Ossowicz. Wielokrotnie pisaliśmy o handlowcach z placu przy „Astrze”, którzy budują halę przy ul. Bajana. Targowisko z ul. Skoczylasa w grudniu 2003 r. ma zostać przeniesione do hali przy ul. Eluarda, zniknąć ma targ Na Niskich Łąkach. Niewesoło wygląda też przyszłość targowiska w okolicach pl. Grunwaldzkiego (ul. Curie-Skłodowskiej). Według planów, mają powstać tam budynki. Handel będzie co prawda dopuszczalny, ale...

- Jedynie na wewnętrznym dziedzińcu, jeśli taki powstanie - mówi dyr. Ossowicz. - Wszystko zależy od inwestora. Zmiany czekają również targowisko „Arena” przy ul. Komandorskiej. Według planów miejscowych, powinno powstać tam liceum... - Którego nikt nie będzie budował, bo mamy niż demograficzny - mówi dyr. Ossowicz.

Ale w planach jest też obwodnica staromiejska. - Będzie tam przedłużenie ul. Dyrekcyjnej, które połączy ją z ul. Powstańców Śląskich - tłumaczy dyr. Ossowicz. - Zamiast hali, będzie musiało stanąć tam coś bardziej prestiżowego. Tyle tylko, że zmiany te nie zostaną wprowadzone w najbliższym czasie. Muszą znaleźć się inwestorzy, a w wielu miejscach trzeba uchwalić plany miejscowe.

- Na zmiany trzeba będzie poczekać wiele, wiele lat - mówi Tomasz Ossowicz.

Renata Grochal, Marcin Gąsiorowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)