Nałęcz pozostaje w komisji śledczej
Sejmowa komisja śledcza badająca tzw. sprawę Rywina, odrzuciła w sobotę wniosek Renaty Beger (Samoobrona) o wyłączenie ze składu komisji jej szefa Tomasza Nałęcza (UP). Obecności Nałęcza w komisji bronił m.in. Jan Rokita (PO), argumentując, że przyczynia się on "bardzo istotnie" do wyjaśnienia sprawy.
12.04.2003 | aktual.: 12.04.2003 17:36
Za wyłączeniem Nałęcza z komisji opowiedziała się tylko Beger, przeciw było 8 pozostałych członków komisji, Nałęcz nie wziął udziału w głosowaniu. Beger zażądała wyłączenia Nałęcza z komisji, zarzucając mu brak bezstronności w sprawie, którą się ona zajmuje.
Według posłanki Samoobrony, Nałęcz świadomie i celowo działał na rzecz odrzucenia jej wniosku o przesłuchanie przez komisję prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który jest - jej zdaniem - "osobą kluczową dla wyjaśnienia sprawy".
Zdaniem Beger, Nałęcz popełnił też "karygodne błędy proceduralne" w czasie przeprowadzenia głosowania nad tym wnioskiem, a mianowicie ogłosił, że komisja nie przyjęła wniosku, choć - według niej - głosy nie zostały policzone.
Beger uważa też, że "w świetle ujawnionych ostatnio faktów prasowych" osoba Nałęcza stała się kluczową w sprawie "ustalenia i ujawnienia osób stanowiących 'grupę trzymających władzę'".
W opinii posłanki, bliskie - według niej - kontakty Nałęcza m.in. z prezydentem, redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem i Lwem Rywinem, powodują, że dla dobra śledztwa prowadzonego w tzw. sprawie Rywina, Nałęcz nie powinien być członkiem komisji.
Beger uważa też, że felietony publikowane przez szefa komisji we "Wprost" wskazują, iż uznał on już winę Lwa Rywina i osądził.
Ponadto, jej zdaniem, Nałęcz posiada bogatą wiedzę pozaprocesową na tematy, którymi zainteresowana jest komisja i po wyłączeniu go z jej składu mógłby zostać powołany na świadka.
Według Beger, dalszy udział Nałęcza w komisji "nie zagwarantuje jej pełnego obiektywizmu, a dojście do prawdy stanie się znacznie utrudnione lub wręcz niemożliwe".
Nałęcz zaprotestował przeciw stwierdzeniom, że pozostaje w bliskich stosunkach z Rywinem. Powiedział, że go nie zna, i jako przewodniczący komisji organizujący jej prace, tylko raz rozmawiał z Rywinem przez parę minut.
Dodał, że jest też zbyt skromnym człowiekiem, by zgodzić się z opinią, że pozostaje w bliskich stosunkach z prezydentem i Michnikiem. Od znajomości tych osób do bliskości stosunków droga jest jeszcze bardzo daleka - powiedział.
Dodał, że nie ma żadnej bogatej wiedzy pozaprocesowej na tematy, którymi interesuje się komisja, a gdyby taką posiadał, to by ją w pracach komisji wykorzystywał.
"Co do felietonu we 'Wprost'. Szanowna pani poseł trzeba się zdecydować, albo jestem w bliskich stosunkach z Lwem Rywinem i bronię go i osłaniam, albo piszę felietony, w których go już pochopnie osądziłem i uczyniłem jedynym winowajcą" - zaznaczył.
Nałęcz podkreślił, że nie ukrywa, iż uważa za wiarygodne dwa nagrania magnetofonowe. W jego opinii, jest to dowód poważnie obciążający Rywina. Zapowiedział, że do czasu pozostawania członkiem komisji śledczej, nie będzie pisał felietonów dotyczących jej prac.
Zaznaczył też, że jeśli ktoś ma uwagi co do prowadzenia przez niego obrad komisji, to można od razu zareagować. Dodał, że może nie powtórzył formuły kwitującej głosowanie, ale "to przecież nie oznacza, iż głosy nie zostały policzone".
Rokita, występując przeciw wnioskowi Beger powiedział, że komisja potrzebuje stabilności pracy. Podobne opinie wypowiadali także inni członkowie komisji. (aka)