Nałęcz: nie zarzucam, tylko pytam
Rzecznik Włodzimierza Cimoszewicza w
wyborach prezydenckich Tomasz Nałęcz powiedział wieczorem, że nigdy nie zarzucał członkowi sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Konstantemu Miodowiczowi (PO), że brał on udział w preparowaniu fałszywej lojalki Jarosława Kaczyńskiego. Miodowicz złożył w poniedziałek w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach zawiadomienie o przestępstwie jakie miał popełnić Nałęcz.
22.08.2005 | aktual.: 23.08.2005 09:09
Zdaniem Miodowicza, w niedzielę w audycji Radia Zet "Siódmy Dzień Tygodnia" Nałęcz zasugerował jakoby będąc urzędnikiem państwowym Miodowicz mógł uczestniczyć w sfałszowaniu dokumentu dotyczącego pana Jarosława Kaczyńskiego, a nadto, że pełniąc obowiązki posła Miodowicz mógł wziąć udział w preparowaniu i upublicznianiu nieprawdziwych informacji dotyczących oświadczenia majątkowego Włodzimierza Cimoszewicza.
Nałęcz powiedział w niedzielę w radiu Zet: Jak patrzymy na sprawę pani Anny Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach.
Podtrzymuje tę wypowiedź w całej rozciągłości - powiedział Nałęcz. Jak dodał, formułuje w niej szereg pytań do pana Miodowicza, ale nie zarzuca mu fałszerstwa dokumentu Jaruckiej, ani lojalki Kaczyńskiego. Ja tylko porównałem dwie sytuacje. Próbę opluskwienia Włodzimierza Cimoszewicza przez sprokurowanie sfałszowanego dokumentu z fałszywym podpisem, do próby opluskwienia, zniesławienia pana Kaczyńskiego - wyjaśnił.
Nałęcz chce jednak, aby Miodowicz wyjaśnił swoje działania w sprawie Jaruckiej. W mojej ocenie pani Jarucka dostarczyła komisji fałszywy dokument, złożyła fałszywe zeznania, a tego świadka do komisji doprowadził pan Miodowicz - powiedział Nałęcz. Dlatego, jak dodał, oczekuje od posła PO ujawnienia wszystkich okoliczności z tym związanych.
Jak zaznaczył, wyjaśnienia wymaga, jak Jarucka skontaktowała się z Miodowiczem, kto ich skontaktował, z czyjej inicjatywy doszło do spotkania oraz to, dlaczego Miodowicz nie poddał w wątpliwość prawdziwości oświadczenia przedstawionego komisji przez Jarucką. Jak to jest możliwe, że as polskich służb specjalnych, polski James Bond daje się nabrać na tak prymitywnie sfałszowany dokument? - pytał Nałęcz.
Nałęcz podkreślił też, że oczekuje ujawnienia pełnej dokumentacji w sprawie tzw. inwigilacji prawicy. Nigdy nie zarzucałem panu pułkownikowi Miodowiczowi, że on sprokurował lojalkę Kaczyńskiego, czy że miał coś wspólnego z tamtą sprawą - oświadczył rzecznik Cimoszewicza. Jak dodał, nie wie nic o tej sprawie oprócz tego, że Miodowicz był wówczas szefem kontrwywiadu.
Nałecz oczekuje od prokuratury szybkiego wyjaśnienia sprawy. Jestem przekonany, że to się skończy umorzeniem, bo nie można kneblować debaty publicznej pozwem do prokuratury - dodał.
Jarucka przekazała w ubiegły wtorek komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie 20 kwietnia 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Marszałek Sejmu oświadczył, że dokument jest "ewidentnie sfałszowany". Jak podkreślił, widnieje pod nim nie jego podpis, a faksymile podpisu. Cimoszewicz zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarucką (składania fałszywych zeznań przed komisją ds. PKN Orlen oraz fałszowania dokumentów).
Miodowicz przyznał przed kilkoma dniami, że to on poprosił Jarucką, by napisała swoje oświadczenie do komisji śledczej ds. PKN Orlen. Powiedział, że Jarucka prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu.
Jarucka w oświadczeniu przekazanym komisji napisała, że w 2002 r., na prośbę Cimoszewicza, zmieniła jego oświadczenie majątkowe za 2001 r. usuwając z niego informację, że w 2001 r. Cimoszewicz posiadał akcje PKN Orlen.