Nałęcz: nie zagłosuję na Marka Borowskiego
Tomasz Nałęcz rzecznik Włodzimierza Cimoszewicza, który zrezygnował z kandydowania w wyborach prezydenckich, powiedział dziennikarzom, że na pewno nie zagłosuje na innego kandydata lewicy - Marka Borowskiego (SdPl).
Zaznaczył też, że od osoby "tego formatu" jaką jest jego były kolega partyjny (razem z Borowskim Nałęcz zakładał SdPl) oczekiwał, że odetnie się zdecydowanie od "czarnej propagandy" skierowanej przeciwko Cimoszewiczowi. Z wielkim bólem obserwowałem niesympatyczną, nastawioną na zdyskontowanie porażek Cimoszewicza grę Marka Borowskiego - oświadczył Nałęcz.
Podkreślił, że jest jednak przeciwny bojkotowaniu wyborów i że z pewnością do bojkotu nie nawoływał Cimoszewicz. (Marszałek Sejmu rezygnując z kandydowania w wyborach prezydenckich oświadczył, że wśród innych kandydatów nie widzi osoby godnej tego urzędu. Dlatego - jak dodał - nie wskaże tym, którzy go popierają, na kogo mają oddać swój głos.) Nałęcz powiedział też, że jeszcze nie wie, na kogo zagłosuje w wyborach prezydenckich, ale na pewno na nie pójdzie.
Nałęcz - którego w sierpniu wykluczono z SdPl za to, że został rzecznikiem Cimoszewicza - dodał, że wie jednak, na kogo będzie głosował w wyborach parlamentarnych. Jestem przekonany, że wszyscy ludzie lewicy, wobec tak dramatycznego zachowania Włodzimierza Cimoszewicza - rozumiejąc jego motywy - tym bardziej skupią się wokół tej partii, która go popierała (chodzi o SLD). Zdaniem byłego polityka SdPl, szef Sojuszu Wojciech Olejniczak był jedną z tych osób, które "najprzyzwoiciej" zachowały się wobec ataków na Cimoszewicza.
Dziennikarze chcieli wiedzieć, czy Cimoszewicz podjął decyzję o całkowitym wycofaniu się z życia publicznego. Ogłaszając swoją rezygnację Cimoszewicz mówił, że "dalszy udział w tak niegodziwie prowadzonej kampanii oznaczałby mimo woli akceptację jej reguł". Ja tego nigdy nie uczynię. Wolę z wcześniejszym zamiarem zrezygnować z dalszej działalności politycznej - oświadczył.
Nie mam prawa składać deklaracji za Włodzimierza Cimoszewicza, ale wiem, że teraz wycofuje się całkowicie z życia publicznego - powiedział dziennikarzom Nałęcz. Dodał, że marszałek przekazał mu pismo upoważniające do podejmowania bieżących decyzji dotyczących funkcjonowania Sejmu. Według niego, Cimoszewicz postanowił teraz skorzystać z urlopu i "przez klika tygodni będzie całkowicie nieobecny".
Dziennikarze pytali również, dlaczego Cimoszewicz nie ujawnił dokumentów, jakie otrzymał ze swojego biura maklerskiego. Ich upublicznienie zapowiadał w zeszłym tygodniu.
Cimoszewicz poinformował podczas konferencji, że w ciągu całego swojego życia dokonał 8 transakcji giełdowych. Poza jedną, wcześniej szczegółowo omawianą, polegającą na zakupie akcji firmy Orlen, wszystkie te transakcje miały średnią wartość rzędu 38 tys. zł i dokonywane były na zasadzie kolejnego wykorzystywania moich oszczędności - powiedział. Podkreślił, że na tych transakcjach stracił ok. 14 tys. zł.
Nałęcz nie chciał ujawnić dziennikarzom nazw spółek, których akcje kupował Cimoszewicz. Jednak - jak podkreślił - nie ma tu żadnej tajemnicy, a jedynie nie jest obecnie "w nastroju" do przekazywania takich danych. Według niego, dziennikarze z czasem otrzymają dokumenty, których ujawnienie zapowiadał Cimoszewicz.
Nałęcz zapytany, czy przechodząc do komitetu Cimoszewicza postawił "na złego konia", odparł, że jest dumny z tego, że mógł wspierać "swojego przyjaciela Włodzimierza Cimoszewicza w najtrudniejszych dla niego chwilach". To jedna z najbardziej zasadnych decyzji, której podjęcie będę sobie poczytywał za zaszczyt. Trwam przy Cimoszewiczu, będę się z nim nadal przyjaźnił, zawsze będę stawał po stronie uczciwego, krzywdzonego człowieka, a nie w sforze, która chce go zagryźć - dodał.
Jego zdaniem to, co dotknęło Cimoszewicza, to "nie była polityka, tylko zwykłe ordynarne świństwo". Zaznaczył, że rozumie jego decyzję. Jak się nie chce razem z przeciwnikami atakującymi Włodzimierza Cimoszewicza robić przysiadów w szambie, to trzeba powiedzieć - wychodzę - dodał.