Nałęcz: Kulczyk nie jest naiwny jak pensjonarka
Gdybym miał tylko te notatki i taką wiedzę, jaką ma przeciętny Polak o całej tej sprawie. Wykluczyłbym taką sytuację, że pan Kulczyk nie wiedział, że spotyka się z pułkownikiem Ałganowem. To wymaga naiwności pensjonarki a jak ktoś jest naiwny jak pensjonarka to na pewno nie dojdzie do takich pieniędzy, do których doszedł Jan Kulczyk - powiedział Tomasz Nałęcz, poseł SdPl, gość "Poranku w Radiu TOK FM".
25.10.2004 | aktual.: 25.10.2004 14:33
Jacek Żakowski: Czy Kulczyk nieświadomie wszedł w kontakty z Ałganowem? Czy był całkowicie lojalny?
Tomasz Nałęcz: Ja nie mam żadnej wiedzy na ten temat. Historyk bardzo często jest w takiej sytuacji, że musi się pewnych rzeczy domyślać. Historyk dysponuje nieraz strzępem informacji. Gdybym miał tylko te notatki i taką wiedzę, jaką ma przeciętny Polak o całej tej sprawie. Wykluczyłbym taką sytuację, że pan Kulczyk nie wiedział, że spotyka się z pułkownikiem Ałganowem. To wymaga naiwności pensjonarki a jak ktoś jest naiwny jak pensjonarka to na pewno nie dojdzie do takich pieniędzy, do których doszedł Jan Kulczyk. W oparciu o tzw. wiedzę poza źródłową nic na ten temat nie wiedząc jako historyk wykluczyłbym scenariusz, że Jan Kulczyk nie wiedział, z kim jedzie na rozmowę do Wiednia. Teoretycznie wykluczyć się tego nie da.
Jacek Żakowski: A jako historyk patrząc na daty tych dwóch dokumentów? Ściśle tajna notatka agenta datowana na 1 sierpnia i na pewno znana wywiadowi, bo o tym mówi sam Siemiątkowski, że oficer, który protokołował, pisał jego notatkę, znał wcześniej notatkę agenta i datowany na 1 sierpnia zapis rozmowy pana Siemiątkowskiego z Kulczykiem. Co historykowi mówi ta zbieżność dat? Czy ona podsuwa przypuszczenia, co do kolejności?
Tomasz Nałęcz: Ja wiem tylko tyle, ile wiedzą czytelnicy gazet, obserwatorzy mediów. Jest bardzo dużo informacji. To jest zbyt mało, żeby coś z jakąś pewnością siebie mówić. Przywiązywałbym duże znaczenie do rozmowy Leszka Millera z Janem Kulczykiem, bo wydaje mi się, że to była rozmowa, która poprzedzała notatki. Leszek Miller był wtedy w sytuacji człowieka, który musiał sobie wielokrotnie zadawać pytanie: dlaczego ja 18 lipca, rok wcześniej kiedy przyszedł do mnie z taką sensacją Adam Michnik, nie uruchomiłem służb Barcikowskiego? Dlaczego zawiesiłem to wszystko na kołku? Gdybym to wszystko zrobił nie miałbym teraz takich kłopotów. Kiedy Jan Kulczyk poinformował o spotkaniu wiedeńskim Leszka Millera, to mogła wtedy powstać pomysł zawiadomienia służb, uruchomienia służb. Leszek Miller już byłby bogatszy o te doświadczenia i te wszystkie swoje kłopoty, które z nie zawiadomienia, nie podjęcia drogi służbowej wyniknęły.
Jacek Żakowski: jako historyk i doświadczony śledczy ze sprawy Rywina, jak pan myśli, dlaczego prawie dwa tygodnie zajęło Janowi Kulczykowi poinformowanie władz o spotkaniu z Ałganowem?
Tomasz Nałęcz: Moje doświadczenie ze sprawy Rywina jest moim zdaniem mało przydatne, ponieważ w sprawie Rywina kontaktowali się ze sobą ludzie, którzy w gruncie rzeczy nie mieli żadnych doświadczeń czy mieli znacznie mniejsze doświadczenie. Ani Lew Rywin to nie był specjalista od korupcyjnych propozycji, chociaż trudno wykluczyć, że to nie była pierwsza propozycja, którą zrobił, ani Adam Michnik to nie był specjalista od nagrywania i odreagowania na takie sytuacje. W tym przypadku i uczestnicy wiedeńskiego spotkania i osoby tym się zajmujące. To są już specjaliści najwyższej klasy. Porównywanie reakcji ludzi niedoświadczonych w takich sytuacjach i porównywanie reakcji ludzi, którzy mają wielką wprawę w reagowaniu jest bardzo trudne. Ja osobiście nie wierzę w wersję takiego obywatelskiego imperatywu, który zadziała w przypadku Jana Kulczyka, jeśli Jan Kulczyk nie wiedziałby na jakie spotkanie jedzie do Wiednia. Byłby zaskoczony spotkaniem z pułkownikiem Ałganowem. Pod wpływem takiego obywatelskiego nakazu
postanowiłby poinformować służby, to oczywiście zrobiłby następnego dnia a nie po tych dniach dziesięciu czy jedenastu, ale za mało wiem. Nie wiem, kiedy wrócił do Polski, nie wiem jak rozmawiał.
Jacek Żakowski: Wiemy, że nie miał trudności z dostaniem się do Leszka Millera w tym okresie.
Tomasz Nałęcz: To prawda. To był na pewno człowiek, który na spotkanie z Leszkiem Millerem czeka godziny a nie dni. Ta zwłoka jest rzeczywiście zastanawiająca. Moja, całkowicie wyspekulowana, nie oparta na żadnej wiedzy interpretacja jest taka, że Leszek Miller mógł mu uświadomić, żeby jednak powiadomić służby, żeby nie znalazł się w takiej sytuacji Kulczyk za jakiś czas.