Nałęcz: dla chwilowego efektu Giertych ryzykuje dobro śledztwa
Myślę, że dla takiej błyskotki, dla chwilowego efektu, dla właśnie tajemniczej miny zrobionej przed dziennikarzami pan poseł Giertych ryzykuje dobro śledztwa i tego, które się toczy przed komisją, i tego, które się toczy przed prokuraturą. Przecież trzeba mieć pełną świadomość, że w pierwszej kolejności treścią tych dokumentów są zainteresowani ludzie, którzy mogą wystąpić w charakterze oskarżonych w tych procesach. I tutaj nie da się zrekompensować jawności działania tymi stratami, które poniesie śledztwo - powiedział marszałek Sejmu Tomasz Nałęcz w "Salonie Polityczynym Trójki".
26.10.2004 | aktual.: 26.10.2004 13:04
Jolanta Pieńkowska: Panie marszałku, najbogatszy Polak, Jan Kulczyk, nie stanie pojutrze przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę PKN Orlen, bo komisja nie wie dokąd mu wysłać wezwanie, mimo, że jak pisze dziś Gazeta Wyborcza tajemnicą poliszynela w Poznaniu jest adres rodziny Kulczyków. Co pan na to?
Tomasz Nałęcz: Zgodnie z ustawą pracami komisji kieruje prezydium i ono organizuje sprawność przesłuchań. To nie jest broń Boże jakieś niedopatrzenie sekretariatu komisji. No nie wiem . W mojej komisji nie było żadnych problemów żeby ustalić adres świadka.
Jolanta Pieńkowska: Ale o czym to świadczy? O tym, że ta komisja nie radzi sobie z wezwaniami świadków, nie radzi sobie z ustalaniem harmonogramu prac?
Tomasz Nałęcz: Jestem byłym przewodniczącym komisji. Nie chciałbym występować w roli teściowej, zrzędliwej i zgryźliwej. Ale, moim zdaniem, za dużo pary idzie w gwizdek. I przewodniczący, wiceprzewodniczący komisji powinni bardziej przysiąść fałdów, mówiąc po szkolnemu i organizować sprawnie prace komisji, a nie snuć hipotezy i stroić tajemnicze miny. Moim zdaniem to już jest kolejna wpadka prezydium komisji. Przypominam, zaplanowano posiedzenie komisji, kiedy w Warszawie była nieobecna pani Piwnik. Teraz nie można przez ponad tydzień ustalić adresu pana Kulczyka. To dobrego świadectwa prezydium komisji, ale podkreślam prezydium komisji, nie wystawia.
Jolanta Pieńkowska: Dziś wiceprzewodniczący komisji Roman Giertych zapowiedział w Sygnałach Dnia, że na dzisiejszym posiedzeniu komisji zgłosi wniosek o odtajnienie kolejnej notatki dotyczącej tak zwanego wątku Ałganowa. Dobrze się dzieje, pańskim zdaniem, że te tajne notatki są odtajnione?
Tomasz Nałęcz: Na pewno się nie dzieje dobrze. Ja nie jestem specjalistą od spraw służb. Ale wstrząsnęły mną słowa pana Konstantego Miodowicza, człowieka, który jest kompetentny jeśli chodzi o służby, pracował w Urzędzie Ochrony Państwa. Jest człowiekiem opozycji, więc trudno go podejrzewać o sympatię dla całego tego wiedeńskiego układu. I on mówił przecież słowami, które można uznać za obraźliwe o zachowaniach posła Giertycha. Ja też, jak patrzę na zachowania pana posła Giertycha, to czasem odnoszę wrażenie, że zachowuje sie tak, jak gdyby chciał sparaliżować śledztwo i je utrudnić.
Jolanta Pieńkowska: Ale efekt jest taki, że notatki są odtajnione. Być może zostanie odtajniona kolejna, więc cokolwiek mówi poseł Giertych, jakiekolwiek wnioski zgłasza, to jednak te wnioski są realizowane.
Tomasz Nałęcz: Ale nie sądzę. Nie wszystkie wnioski o odtajnienie pana posła Giertycha przeszły. Myślę, że dla takiej błyskotki, dla chwilowego efektu, dla właśnie tajemniczej miny zrobionej przed dziennikarzami pan poseł Giertych ryzykuje dobro śledztwa i tego, które się toczy przed komisją, i tego, które się toczy przed prokuraturą. Przecież trzeba mieć pełną świadomość, że w pierwszej kolejności treścią tych dokumentów są zainteresowani ludzie, którzy mogą wystąpić w charakterze oskarżonych w tych procesach. I tutaj nie da się zrekompensować jawności działania tymi stratami, które poniesie śledztwo.
Przeczytaj cały wywiad