PolitykaNajwiększe zaskoczenie tych wyborów!

Największe zaskoczenie tych wyborów!

Ostateczne wyniki pokazują, że PSL uzyskało 93 mandaty w sejmikach wojewódzkich, wyprzedzając SLD i stając się trzecią siłą polityczną w Polsce. Zdaniem Stanisława Żelichowskiego z PSL jest jednak za wcześnie, by odtrąbić wielki sukces. Z kolei Eugeniusz Kłopotek przyznaje, że już poczuł "power" do dalszej pracy.

Największe zaskoczenie tych wyborów!
Źródło zdjęć: © PAP

Według ostatecznych wyników wyborów najwięcej mandatów w sejmikach wojewódzkich będzie miała Platforma Obywatelska - 222. PiS zdobył 141 miejsc, PSL - 93, a SLD - 85 mandatów. Pozostałe komitety uzyskały 20 mandatów. Ludowcy prześcignęli lewicę o osiem mandatów, mimo że przedwyborcze sondaże plasowały ich na czwartym miejscu.

- PSL pokazało inną kampanię niż PiS i PO. Podczas gdy tamci przenosili retorykę walki z centrali na samorządy, ludowcy rozmawiali o konkretnych sprawach i problemach mieszkańców poszczególnych województw. I to przyniosło efekt – cieszy się Stanisław Żelichowski z PSL, choć – przyznaje – jego radość jest umiarkowana. Przed partią bowiem kolejne wyzwanie: jak przekuć dobry wynik samorządowy na sukces w wyborach parlamentarnych?

- Jeśli udowodnimy naszym wyborcom, naszym strukturom, że w ich interesie leży dobry wynik w wyborach parlamentarnych, to jestem spokojny o dobry wynik – mówi Żelichowski.

Podobnie uważa Eugeniusz Kłopotek. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że obecny bardzo dobry wynik partii w wyborach samorządowych daje mu "power" do dalszego działania. Tym bardziej, że sondaże przedwyborcze pokazywały - mylnie jak się okazało - że "PSL się kończy" i nie warto na nie głosować. - Tymczasem Polacy zaufali nam, a nie sondażom. To dla nas absolutny zaszczyt i siła napędowa do dalszej pracy. Ten wynik pokazuje, że nasza praca nie poszła na marne - tłumaczy.

Kłopotek dodaje, że obecny wynik nie powinien uspokajać PSL przed wyborami parlamentarnymi, ale zachęcać do dalszej ciężkiej pracy. Polityk przekonuje, że teraz najważniejszy okaże się najbliższy rok. - Musimy usiąść z naszym partnerem koalicyjnym, czyli PO, która co tu dużo mówić - wygrała te wybory, i zastanowić się, co chcemy wspólnymi siłami zrobić w tak trudnym roku budżetowym jak 2011 - mówi poseł. Przekonuje, że jeśli uda się nie "spaprać" tego czasu, to jest pewien, że w wyborach parlamentarnych PSL znów dostanie od wyborców zielone światło.

„Niech pokażą, co potrafią”

Prezes PSL Waldemar Pawlak mówił PAP, że głosy oddane na kandydatów startujących pod szyldem jego ugrupowania będą w decydujący sposób wpływały na kształtowanie się koalicji w sejmikach i powiatach. – Generalnie koalicje będą przede wszystkim bazowały na doświadczeniach i relacjach między ludźmi, którzy w województwach są ze sobą najlepiej zaznajomieni – powiedział Pawlak.

Żelichowski zauważa, że PSL i PO stawiały jasny cel przed wyborami. – Mieliśmy koalicję w piętnastu z szesnastu województw i zakładaliśmy, że we wszystkich zdobędziemy władzę po wyborach. W tej chwili ten cel jest bardzo realny do zrealizowania – mówi poseł. Jego zdaniem w niektórych województwach – jak choćby w podkarpackim – konieczna będzie współpraca z lewicą. – Zanosi się na to, że w całym kraju koalicja PO-PSL, i w niektórych województwach z SLD, mogą dać większość – mówi Żelichowski.

Poseł dodaje, że osobiście nie miałby nic przeciwko temu, żeby w jakimś województwie rządził PiS. – Niech pokażą, co potrafią, bo na razie chyba niewiele – uważa.

„Nie stanęli na wysokości zadania”

Słabo wypadła kandydatka PSL na prezydenta Warszawy Danuta Bodzek, uzyskując 0,4-procentowe poparcie, tym samym plasując się za liderem Pomarańczowej Alternatywy Waldemarem Frydrychem.

- Trochę poszliśmy z za bardzo otwartą przyłbicą – mówi Żelichowski i tłumaczy, że PSL wystawiło kandydatów na urząd prezydenta w ponad dwudziestu miastach, ale w części „bez totalnego przygotowania”.

– Przypuszczam, że koledzy mimo dobrej kandydatki, jaką jest Danuta Bodzek, nie bardzo stanęli na wysokości zadania. Z tego trzeba będzie wyciągnąć wnioski, nie mówię, że konsekwencje – mówi Żelichowski i przyznaje, że Bodzek mogła liczyć przynajmniej na 4-6-procentowe poparcie.

Poseł Kłopotek tłumaczy bardzo słaby wynik Bodzek również tym, że PSL generalnie nie jest łatwo przebić się do dużych miast. Polityk przyznaje jednocześnie, że promocja tej kandydatki nie była wystarczająca. Dlaczego? Jednym z powodów okazują się pieniądze. - My nie grzeszymy nadmierną kasą. Poza tym to nie była osoba rozpoznawalna, z pierwszych stron gazet - mówi. Podkreśla jednocześnie, że PSL postawił w Warszawie na kobietę. - Gdyby więcej pań oddało głos na Danutę Bodzek, jej wynik byłby lepszy - przekonuje.

Żelichowski odniósł się również do wypowiedzi Janusza Piechocińskiego, który w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział: „Nie chcę zniszczyć Waldemara Pawlaka, ale jestem pewien, że wygram walkę o przywództwo w PSL-u, a wtedy już w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych poparcie dla PSL wyniesie 15%”.

- To są ambicje posła Piechocińskiego. Podobne ambicje ma Waldemar Pawlak. Cieszę się, że mamy dwóch ambitnych ludzi, bo nasz statut obliguje do tego, żeby wybór prezesa odbył się z co najmniej dwóch kandydatów – mówi Żelichowski.

Anna Kalocińska, Paulina Piekarska Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)