PolskaNajważniejsze dla oceny wyborów na Białorusi jest liczenie głosów

Najważniejsze dla oceny wyborów na Białorusi jest liczenie głosów

Według eksperta z Ośrodka Studiów Wschodnich
Pawła Wołowskiego, najważniejsze dla oceny prawidłowości wyborów
parlamentarnych na Białorusi będą najbliższe godziny, bo to
właśnie na poziomie liczenia głosów w komisjach okręgowych do tej
pory dochodziło do fałszerstw.

Najważniejsze dla oceny wyborów na Białorusi jest liczenie głosów
Źródło zdjęć: © AFP

Zdaniem dyrektora Studium Europy Wschodniej UW Jana Malickiego, wyniki niedzielnych wyborów pokażą, czy prezydent Aleksander Łukaszenko zdecydował się przyjąć "ofertę Zachodu".

Na tym etapie trudno jeszcze powiedzieć, czy w samym akcie wyborczym doszło do fałszerstw, do dosypywania głosów - powiedział w niedzielę wieczorem PAP Wołowski. Są sygnały z poszczególnych komisji, iż do jakiś nieprawidłowości dochodziło, ale żeby ocenić skalę tych - mówiąc eufemistycznie nieprawidłowości, czy mówiąc wprost - ewentualnych fałszerstw, to trzeba poczekać do rana - dodał.

Moim zdaniem, decydującą sprawą mogą być najbliższe godziny nocne - to jest podliczanie głosów w okręgowych komisjach wyborczych, bo przy poprzednich wyborach na tym etapie właśnie dokonywały się fałszerstwa wyborcze- zaznaczył.

Trzeba czekać na opinie obserwatorów i zobaczyć jacy opozycjoniści weszli do parlamentu, musimy czekać- powiedział z kolei Malicki.

Jego zdaniem, to od decyzji prezydenta Białorusi będzie, niestety, zależeć wynik wyborów. Wyniki wyborów są w rękach - obawiam się - nie wyborców, ale Aleksandra Łukaszenki - ocenił Malicki.

Według niego, gdyby Łukaszenko nie dopuścił opozycji do parlamentu, oznaczałoby to, że "albo za mało dostał z Zachodu albo, że większą ofertę dostał od Moskwy".

Ekspert ocenił, że gdyby Łukaszenko się zdecydował dopuścić opozycję, to by znaczyło, iż nie tyle chce demokratyzować kraj - bo Aleksander Łukaszenko nie jest demokratą - tylko, że chce utrzymać władzę i zabezpieczyć ewentualnie Białoruś na wypadek zaostrzenia stosunków z Moskwą.

To by znaczyło, że chce, aby Białoruś - przez niego rządzona - wróciła w takim szerokim sensie do rodziny tzw. krajów europejskich, czyli żeby parlament został uznany, żeby rząd mógł jeździć na zachód, żeby mógł zakładać konta, gromadzić pieniądze itd. - dodał.

Z kolei - jak mówił - Polska i Unia Europejska czekają na pretekst, aby móc złagodzić sankcje wobec reżymu Łukaszenki.

W jego opinii, taka polityka Zachodu może przynieść pozytywny skutek. Malicki zaznaczył jednak też, że jest to "gra dosyć niebezpieczna, bo wynik nie jest znany, a skutek i sukces nie jest pewny".

Dlatego podkreślam, żeby bronić moralności - nie rezygnować ze wspierania ruchów niezależnych na Białorusi - mówił Malicki. "Bo możemy nic nie osiągnąć, a się skompromitować" - dodał.

Władzom białoruskim bardzo zależało, żeby pokazać się Zachodowi od dobrej strony w tych wyborach. Te wybory miały być takim kolejnym testem wobec Zachodu - podkreśla z kolei Wołowski.

Jego zdaniem, reżymowi może zależeć na wprowadzeniu do parlamentu opozycjonistów, ale - mniej znanych i mniej niezależnych.

Trzeba sobie uświadomić, że Łukaszenko gra z Rosją, nie przeciwko Rosji. Natomiast, aby Białoruś nie straciła niezależności, Łukaszenko próbuje grać i elementem tej gry jest obecne otwieranie się na Zachód - dodał.

Ono nie wynika z jakiś dogłębnych przemyśleń i nagłej potrzeby demokratyzacji, którą uświadomił sobie nawrócony dyktator - nic takiego- zaznaczył.

Jednak - w opinii Wołowskiego - nawet takie ruchy Łukaszenki w dalszej przyszłości mogą przynieść pozytywne zmiany na Białorusi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)