Najstarsza córa zjednoczonej Europy
Francuzi w referendum 29 maja zagłosują za przyjęciem bądź odrzuceniem Traktatu Konstytucyjnego. Wynik głosowania może wpłynąć na dalsze losy Unii Europejskiej.
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 12:38
Już dziś śmiało możemy mówić o kryzysie zjednoczonej Europy. Jego źródło nie tkwi w typowym zamieszaniu przedwyborczym i gorączkowych sondażach. Przyczyn kryzysu trzeba szukać w tym, co Francja – najstarsza córa Europy – uczyniła ze swymi ideałami.
Czarne chmury
Co takiego wydarzyło się w ostatnich tygodniach, że gwałtownie przybyło przeciwników konstytucji europejskiej? Jeszcze w lutym przeciwko konstytucji chciało głosować zaledwie 39 procent Francuzów. Na początku marca było ich już 42 procent pod koniec marca aż 53 procent, by w kwietniu osiągnąć rekordowy wynik 55 procent uprawnionych do głosowania!
Do niedawna francuscy eurosceptycy zbierali się przede wszystkim na skrajnej lewicy czy prawicy. W ostatnich tygodniach do grona deklarującego „nie” w referendum konstytucyjnym dołączył Laurent Fabius, były premier kraju, a obecnie jeden z czołowych polityków Partii Socjalistycznej.
W jednym z licznych sondaży ankieterzy zapytali o hierarchię spraw, które w największym stopniu wpłynęły na opinię Francuzów o konstytucji. 59 procent pytanych wskazało, że o ich opinii zadecydowała zawartość dokumentu. Tylko o jeden procent mniej respondentów przyznało, że wpływ na ich stanowisko wobec traktatu ma bieżąca ekonomiczna sytuacja kraju.
Skąd ta niechęć?
Zasadniczo lewicy nie podoba się rzekomy przesadny liberalizm konstytucji. Na przykład wspomniany Fabius domagał się takich zmian w projekcie konstytucji, by zakazywała ona przenoszenia miejsc pracy z bogatszego Zachodu do Europy Środkowej, w tym do Polski. Z kolei na prawicy szczególnie silny jest sprzeciw wobec przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej. Coraz powszechniejszy jest też we Francji strach przed islamem. Liczna grupa komentatorów określa go jako religię ekspansywną. Ich zdaniem, zagraża ona przede wszystkim wypracowanemu nad Sekwaną laickiemu modelowi państwa. Prezydent Chirac próbował powstrzymać te obawy, modyfikując konstytucję Francji. Po przyjęciu do UE Chorwacji (co nastąpi być może już w 2007 roku) wszystkie kolejne fale rozszerzenia poddawane będą pod referendum.
Narasta także niechęć francuskich rolników do UE, choć Bruksela obsypuje ich hojnymi subwencjami. Ceny zbóż spadły jednak tak bardzo, że nawet unijne dotacje nie są w stanie uspokoić niezadowolenia producentów. I znowu Chirac ostrzegł francuskich rolników, że głos na „nie” w referendum byłby „strzeleniem sobie w stopę”. Cóż, skoro jego ostrzeżenia mogą wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. Bolesnym wyrazem wzrastającej niechęci do Jacques’a Chiraca, premiera Raffarina i rządzącej od 2002 roku prawicy są porażki we wszystkich – regionalnych czy europejskich – wyborach we Francji.
okół zdradzonych ideałów
Wzrastająca niechęć do nowej konstytucji to skutek przepaści pomiędzy dzisiejszą koncepcją zjednoczonej Europy a ideałami jej założycieli. Wystarczy zauważyć, w jakim stopniu realizowane są czte-ry podstawowe swobody: przepływu towarów, usług, kapitału i ludzi. Tworząc Europejską Wspólnotę Gospodarczą, państwa członkowskie zobowiązały się dążyć do harmonijnego i zrównoważonego rozwoju. Wspólny rynek oraz wspólna polityka gospodarcza miały prowadzić do podniesienia stopy życiowej społeczeństw europejskich. Tymczasem rozszerzeniu Unii towarzyszyły obawy starych członków przed utratą przywilejów. Nawet gdyby oznaczało to rozwój jednych kosztem drugich. O ile okresy przejściowe są potrzebne nowym członkom do przystosowania się do wymagań wspólnego rynku, o tyle trudno wskazać szlachetne intencje ochrony rynków niemieckich bądź francuskich przed usługami z Węgier czy Polski. Podobnie trudno zrozumieć żądania Niemców, by polski rząd zwiększył podatki i ograniczył konkurencyjność rodzimych firm.
Punkt zwrotny
Francuzi mają niekwestionowane zasługi w budowaniu fundamentów zjednoczenia. Dziś wydają się od nich odcinać. Jeśli powiedzą „nie”, wtedy – zgodnym zdaniem ekspertów – konstytucja europejska, napisana pod dyktando byłego prezydenta Valery’ego Giscarda d’Estaing, wyląduje w koszu.
Jeśli zwyciężą zwolennicy eurokonstytucji, proces ratyfikacji w kolejnych krajach członkowskich nabierze zgoła odmiennej dynamiki. Siła owego „tak” wpłynąć może na zaplanowane na 3 czerwca referendum w Holandii. Jeśli i tam odpowiedź dana konstytucji będzie pozytywna, wówczas co najmniej 20 państw zatwierdzi traktat. Wokół Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch, państw Beneluksu stworzy się mocna grupa, by dyktować warunki krajom, które ewentualnie odrzucą konstytucję.
Filary Europy
Bez względu na los Traktatu Konstytucyjnego, Europa musi sobie postawić pytanie o swoje filary. W dyskusji o budżecie nie może decydować doraźny bilans zysków i strat. Rzeczywiście, niektóre kraje dopłacają więcej, ale po pierwsze, dzięki rozszerzeniu przybywa im rynku, a przez to powstają nowe miejsca pracy, a po drugie – takie dopłaty są inwestycją. Przecież im bardziej poszerza się przestrzeń wzajemnych zależności politycznych i gospodarczych, tym mniejsza jest szansa na wojnę. Dalekosiężne patrzenie na kontynent zmniejsza rozmiar bieżących rachunków. Do tego jednak potrzebna jest dalekowzroczność.
Ks. Marek Łuczak