Najpierw Kuchta, potem ulica i odrzucony wariant konfrontacyjny - znamy nowy plan PO
To trudny moment dla Platformy. Odrzuciliśmy wariant konfrontacyjny, dalszy protest na sali narażał nas śmieszność, ale moment jego zakończenia nie był dobry - przyznają w rozmowie z WP politycy PO. Ich nowa strategia to opowiadanie o proteście podczas objazdu po Polsce i "grillowanie" Marka Kuchcińskiego przy okazji rozpatrywania wniosku o jego odwołanie z funkcji marszałka.
- Plan wygląda tak: najpierw Kuchta, potem ulica. Jeśli będzie odsuwał rozpatrzenie wniosku o jego odwołanie, to wrócimy do protestu - mówi WP poseł PO.
- Pójdziemy w teren. Ludzie chcą wiedzieć, jak wyglądał protest w Sejmie - przekonuje inny.
Według niego wniosek o odwołanie marszałka da możliwość przeprowadzenia długiej debaty co będzie okazją do "grillowania" Kuchcińskiego, którego jest łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Prywatnie go lubię, ale pod wpływem stresu się kompletnie gubi. To on wywołał kryzys wykluczając Michała Szczerbę - dodaje inny.
Władze PO brały też pod uwagę inną strategię. - To był wariant konfrontacyjny, który polegał na złożeniu uchwały uznającej budżet za nielegalny. W ten sposób rozpoczęlibyśmy przepychanki prawne z PiS. Problem polega na tym, że taki spór byłby trudny do wytłumaczenia zwykłym ludziom - tłumaczy w rozmowie z WP jeden z członków zarządu.
- Uchwala nie podobała się większości, bo wizerunkowo była trudno do zrozumienia. Wyglądałoby, że uznajemy budżet - tłumaczy inny polityk PO
Najwięcej emocji wywołała podjęta w czwartek decyzja o zakończeniu trwającego ponad trzy tygodnie protestu na sali plenarnej, która była poprzedzona długą dyskusją na posiedzeniu klubu.
- Teraz mamy trudny moment - przyznaje jeden z posłów. - Nikt nie był do końca zadowolony, ale protest nas narażał już na śmieszność. Niesmak budzi jednak, że nie dopracowaliśmy tego medialnie. Nie powiedzieliśmy wyraźnie dlaczego kończymy - ocenia inny.
Według informacji WP podczas czwartkowego posiedzenia klubu PO zwolennicy kontynuowania protestu przekonywali, że cieszą się poparciem społecznym.
- Młodzi posłowie od początku byli za tym, by nie przerywać protestu. Można ich zrozumieć. Dla nich był to tez sposób na pokazanie się - mówi WP jeden z posłów.
Zdaniem części polityków okupacje można było przerwać dopiero, gdy znalazłby się do tego odpowiedni pretekst. - Musimy siedzieć na sali aż do czasu, gdy wymyślimy, dlaczego mamy wyjść - mówił jeden z prominentnych posłów.
Inny zwraca uwagę, że moment zakończenia protestu był dobrze wybrany. - Wygraliśmy, bo ogłosiliśmy koniec zanim Kuchciński zarządził dwa tygodnie przerwy w posiedzeniu - ocenia.
Posłowie przebywali na sali plenarnej od 16 grudnia protestując przeciwko wykluczenia z posiedzenia posła PO Michała Szczerby, nowym zasadom pracy mediów w Sejmie, a także domagając się powtórzenia głosowania budżetu.