Najpierw go skatowali, potem grozili nożem w szpitalu
Policjanci z Lublina zatrzymali czterech młodych ludzi w wieku od 13-17 lat, którzy napadli na 17-letniego mieszkańca Lublina. Bandyci wyciągnęli go z autobusu, a potem brutalnie pobili i okradli z kurtki. Chłopak trafił do szpitala. Następnego dnia sprawcy odwiedzili pobitego w szpitalu, grożąc nożem.
13.10.2008 | aktual.: 13.10.2008 17:31
Do napadu doszło w piątek po południu. Do jadącego autobusem 17-letniego mieszkańca Lublina przysiadło się czterech chłopaków. Grożąc pobiciem wyciągnęli go z autobusu. Bijąc pięściami, przewrócili na chodnik. Skakali po nim i kopali. Ponieważ chłopak nie miał przy sobie pieniędzy, kazali mu iść z nimi do domu po gotówkę.
Kiedy autobusem jechali do domu ofiary, 17-latek oświadczył napastnikom, że nie ma przy sobie kluczy do mieszkania. Dodał, że klucze ma w pracy jego matka. Bandyci kazali mu jechać zatem po klucze do zakładu pracy matki. Jeden ze sprawców wszedł z 17-latkiem do budynku.
Matka chłopca, która wyszła na zewnątrz zauważyła obcych mężczyzn, którzy na jej widok zaczęli udawać przyjaciół jej syna. Powiedzieli, że jadą z jej synem do domu w celu pożyczenia płyty z grą. Kiedy napastnicy znaleźli się pod domem 17-latka, ten uprzedził ich o groźnym psie pilnującym posesji. Kiedy chłopak wszedł do domu, zostawiając bandytów na zewnątrz, zadzwonił do matki i opowiedział całą prawdę. Kobieta powiadomiła policję.
Pobity 17-latek z urazem głowy i brzucha został przewieziony do szpitala. Następnego dnia przed południem na salę chorych, gdzie leżał, przyszli jego oprawcy. Grożąc nożem sprężynowym zakazali mu mówić o zdarzeniu. Uciekli z sali, gdy zobaczyli personel szpitala.
Kilka godzin później policjanci zatrzymali całą czwórkę. Trójka nieletnich została osadzona w Policyjnej Izbie Dziecka. O ich losie zadecyduje sąd rodzinny.