Najnowszy rosyjski czołg odmówił posłuszeństwa podczas prób do parady
T-14 Armata, najnowszy rosyjski czołg, który ma być jedną z największych atrakcji podczas parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie, miał odmówić posłuszeństwa podczas prób na poligonie Alabino pod Moskwą. Według raportów, do których dotarła gazeta.ru, zawiódł układ sterowania maszyny.
- W protokole przebiegu próby odnotowano dwukrotnie problemy z układem kierowania agregatami transmisji i czujnikami położenia, jednak nie są to usterki nie do naprawienia - poinformował portal gazeta.ru, powołując się na swoje "wysoko postawione" źródło.
Szefostwo fabryki Uralwagonzawod, która wyprodukowała czołg, natychmiast nazwało tę informację "kompletną bzdurą".
- Nie ma żadnych problemów z próbami przejazdu Armat. Próby odbywają się w normalnym trybie, a my oferujemy wsparcie techniczne i serwisowe, żeby zapewnić ministerstwu obrony prawidłowy przebieg prób - cytuje gazeta.ru przedstawiciela Uralwagonzawodu. Winę za problemy z jej działaniem przerzuca on, jak podaje gazeta.ru, na żołnierzy poborowych, których ministerstwo obrony posadziło za sterami Armaty.
- Oficerowie nie siadają za drążkiem. Jeśli mechanik kierowca zasnął, to po co o tym pisać? Kogo to interesuje? Ktoś odkręcił zakrętkę, sprawdził poziom płynu chłodniczego - po co od razu robić z tego sensację? To są zwyczajne procesy robocze, nie szwankuje żaden układ - powiedział rosyjskiej gazecie inny przedstawiciel Uralwagonzawodu.
Tymczasem jeden z uczestników ekipy, która przygotowuje paradę, powiedział gazecie.ru, że awarie prototypowego sprzętu to rzecz naturalna. Normalne wskaźniki usterek dla takiego sprzętu wynoszą ok. 30 proc. - W tym przypadku mamy więc do czynienia jeszcze z dobrą sytuacją - stwierdził.
Kolejny anonimowy przedstawiciel Uralwagonzawodu twierdzi, że problemy z T-14 to wina decyzji resortu obrony, które wydało rozkaz, by to żołnierze kierowali nowym czołgiem.
- Proponowaliśmy wykorzystanie naszych ekip, które pracują nad czołgiem i objeżdżaniem go, ale ministerstwo obrony stwierdziło, że takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia, a czołgiem będą kierować żołnierze - powiedział w rozmowie z portalem gazeta.ru.
Przedstawiciele resortu obrony twierdzą, że przygotowania do parady idą zgodnie z planem, a przyczyną problemów z czołgiem T-14, są najprawdopodobniej błędy obsługujących go żołnierzy. W te tłumaczenia nie wierzy jednak jeden z twórców Armaty. Wyjaśnia portalowi gazeta.ru, że żołnierze przez miesiąc ćwiczyli na poligonie przy zakładach Uralwagonzawod, obsługę nowego czołgu.
- Nie sądzę, by przysłano na szkolenie jakieś miernoty, to byli najlepsi żołnierze, dla których udział w paradzie to prawdziwy zaszczyt - dodał.
Wyjaśnił także rosyjskiej gazecie, że system kierowania Armatą został specjalnie opracowany w taki sposób, by za sterami mogli usiąść żołnierze o minimalnym stopniu przeszkolenia.
- Tam jest kierownica zamiast dźwigni, dwa pedały jak w samochodzie, automatyczna skrzynia biegów. Jeśli jakieś urządzenie jest skomplikowane, to nie oznacza, że jest trudne do obsługi. W tym czołgu wszystko zostało opracowane tak, by można było tym posługiwać się intuicyjnie - twierdzi jeden z twórców czołgu.