PolskaNajgłupsze powody, żeby zadzwonić na policję

Najgłupsze powody, żeby zadzwonić na policję

Najgłupsze powody, żeby zadzwonić na policję
Źródło zdjęć: © www.policja.pl

24.03.2010 18:17, aktual.: 25.03.2010 08:01

Co zrobić, żeby ogórki nie zmarzły podczas nadchodzących chłodów? Jak doładować telefon komórkowy? Czy prawo pozwala spacerować z kozą? To tylko kilka nietypowych problemów, z jakimi zwracają się do policji mieszkańcy Podkarpacia. Codziennie dyżurni z podkarpackich komend odbierają kilkaset telefonów, w tym także te osobliwe.

Każdego dnia policjanci dyżurujący przy telefonach alarmowych 997 na terenie województwa podkarpackiego odbierają blisko tysiąc telefonów. Kilkaset z nich to prośba o pomoc. Funkcjonariusze policji łagodzą rodzinne awantury, przywracają porządek, reagują, gdy łamane jest prawo.

Niektórzy rozmówcy oczekują od policji jednak bardziej nietypowej pomocy czy rady. W pamięci dyżurnych zapadło wiele takich rozmów.

"Nie wiem jak udzielić pierwszej pomocy sowie"

Z kolei mieszkaniec Sanoka pewnego razu zgłosił policjantom, że z gniazda znajdującego się na drzewie wypadła sowa. Sanoczanin widział z okna, że ptak się nie rusza. Twierdził, że boi się podejść, a poza tym nie potrafi udzielić jej pierwszej pomocy. Poprosił, aby skierować na miejsce policjantów, którzy są przeszkoleni i będą wiedzieli co zrobić.

"Czy można spacerować z kozą, która macha ogonem jak pies?"

Inny człowiek zaniepokoił się widokiem sąsiada spacerującego po okolicy. Zwrócił się więc z pytaniem do dyżurnego policji, czy prawo pozwala na to, by chodzić na spacery z kozą, zwłaszcza, że ta "merda" ogonem jak pies?

"Chleb w sklepie będzie czerstwy"

Mieszkaniec powiatu sanockiego poprosił o interwencję dzielnicowego. Twierdził, że w miejscowym sklepie spożywczym sprzedawca ma nieszczelną gablotę na pieczywo. To sprawia, że chleb szybko czerstwieje. Poprosił o zwrócenie uwagi i zmobilizowanie właściciela do wymiany gabloty.

"Nie dostałem konserw"

Mieszkaniec jednej z podkarpackich wsi opowiadał dyżurnemu, że korzysta z ofiarowanych mu przez pomoc społeczną produktów. Z żalem stwierdził, że dostaje kasze, mąkę, cukier, a chciałby do tego jeszcze konserwy. Czy policja mogłaby mu jakoś pomóc?

"Ratunku, błąka się tu dzikie zwierzę!"

Stalowowolscy policjanci przyjęli natomiast zgłoszenie, że po jednej z posesji chodzi dzikie zwierzę. Nie kryli zdziwienia, gdy ujrzeli błąkającego się bobra. Zwierzak w "policyjnej eskorcie" został przewieziony nad rzekę San. Natomiast w styczniu dyżurny jednej z komend powiatowych skierował patrol do jednego z domostw. Właściciel wezwał pomoc, gdy lis wszedł do kotłowni i nie chciał z niej wyjść. W mieszkaniu było już bardzo zimno, bo nikt z domowników nie chciał pójść napalić w piecu.

"Panie policjancie, będzie pan świadkiem!"

Mieszkanka Brzózy Królewskiej zażądała interwencji policji, gdy z nowo zakupionej pralki wylewała się woda. Prosiła, aby policjant był świadkiem w sprawie odszkodowawczej. Rozwiązanie problemu było banalnie proste, wystarczyło włożyć wąż do wanny...

Źródło artykułu:Policja
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także