Najczęściej klną w Nowej Hucie
Kiedyś klęli młodzieńcy, żołnierze i... szewcy. Dzisiaj klną kobiety, nauczyciele (oczywiście nieoficjalnie), politycy i dziennikarze (radiowi i telewizyjni nawet na antenie). Nikogo nie dziwi widok młodej przeklinającej dziewczyny. - To dowód zmiany obyczajów - twierdzi dr Wojciech Kajtoch z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
15.02.2006 08:57
Statystyki strażników
O tym, że klniemy coraz więcej i częściej najlepiej świadczą także statystyki straży miejskiej. W 2005 roku krakowscy strażnicy zanotowali 1337 interwencji związanych z używaniem słów wulgarnych i nieprzyzwoitych w miejscach publicznych. - A to oczywiście nie wszystkie przypadki. Tylko te zauważone przez strażników i im zgłoszone. Jest ich więcej niż w ubiegłym roku - zauważa Monika Chylaszek-Jarosz, rzeczniczka krakowskiej straży. Najwięcej klną mieszkańcy Nowej Huty. III oddział straży miejskiej obsługujący tę dzielnicę zgłosił 519 przypadków używania słów niecenzuralnych. Na drugim miejscu znalazła się Wola Duchacka (dzielnice VIII-XI).
Głównie mężczyźni
- Nie mamy specjalnego taryfikatora jaka kara przysługuje za tylną część ciała, a jaka za najstarszy zawód świata. Wszystkich traktujemy jednakowo i tak samo karzemy - żartuje Andrzej Dadał, naczelnik nowohuckiego oddziału straży miejskiej. Przyznaje jednak, że ilość interwencji związanych z użyciem niecenzuralnych słów lawinowo wzrasta. Przeważającą część przeklinających stanowią mężczyźni. - Kobitki tylko po alkoholu i te bardziej agresywne - dodaje Andrzej Dadał.
Po alkoholu
Statystyki straży miejskiej precyzują, że najczęściej użycie słów wulgarnych łączy się z innymi wykroczeniami. Przeważającą ich część stanowi spożycie alkoholu i zakłócanie spokoju w miejscu publicznym. Zdaniem Wojciecha Kajtocha krakowianie nie przodują specjalnie w przeklinaniu. - Nie różnią się w tym względzie od mieszkańców innych miast - zauważa. - Nasz język jest coraz bardziej potoczny, bardziej ekspresyjny. A przekleństwa są jednym ze sposobów ekspresji. Klniemy, gdy chcemy podkreślić swój dobry lub zły humor. Przekleństwa służą też miłemu łamaniu reguł wzmacniającemu poczucie wspólnoty, a także atakowi. Częściej klniemy. I z jednej strony to źle, bo ten fakt może kogoś zawstydzić. Z drugiej strony jednak przekleństwa mogą być swoistym katharsis, bo ktoś kto więcej klnie to może mniej bije - dodaje Wojciech Kajtoch.
Małgorzata Stuch