PolskaNa ulicy leży człowiek

Na ulicy leży człowiek


Nasi dziennikarze położyli się na ulicach Wrocławia, Jeleniej Góry, Legnicy i Wałbrzycha. Sprawdzali ludzką wrażliwość.
Trzaskający mróz. Centrum miasta. Środek dnia. Na ulicy leży człowiek. Zasłabł? Zamarzł? Przechodnie mijają go obojętnie.

Na ulicy leży człowiek

11.01.2006 | aktual.: 11.01.2006 08:09

Gdyby ktoś wczoraj zasłabł na dworze, mógłby spokojnie zamarznąć. Prawie nikogo nie zainteresowałby jego los. Tylko nieliczni z Dolnoślązaków zatrzymaliby się przy nim, aby mu pomóc. Wałbrzych. Godzina. 13. Parking naprzeciwko starostwa. Karolina, nasza współpracowniczka, siada na ośnieżonej ławce. Trzęsie się z zimna. Dookoła dziesiątki osób, z parkingu co rusz odjeżdża jakieś auto. Nikt nie reaguje. – Może dziewczynie się coś stało – zaczepiam starszego mężczyznę w futrzanej czapce na głowie i pokazuję na dziewczynę. – E... Pewnie odpoczywa – odpowiada i idzie dalej.

Wreszcie po dwudziestu minutach nadchodzi pomoc. Zainteresował się nią patrol straży miejskiej. Jest uratowana. Godz. 13.45. Karolina siada na ławeczce przy przystankach autobusowych w pobliżu szkoły elektryczno-energetycznej. Po kilku minutach osuwa się i leży na ośnieżonej ławce. Tylko starsza pani w fioletowym kapeluszu podbiega do niej. Jedna z kilkudziesięciu stojących w pobliżu osób. Inni? Nie ruszyli się z miejsca.

Wrocław. Godzina 14. Okolice Dworca Głównego. Nasz reporter kładzie się na ławce. Nikt nie próbuje go budzić. Kierowcy autobusów, które zatrzymują się w tym miejscu, także nie reagują. Po siedmiu minutach ktoś go szarpie. – Wstawaj, chłopie, bo zamarzniesz. Idź do domu – mówi Marcin z Wrocławia. Na zmrożonej i twardej ławce dziennikarz spędza kolejne dziesięć minut. Czeka na pomoc.

Na szczęście po chwili pojawia się Marek Ciepliński, pracownik biura. – Poczułem ulgę – mówi. – Wyszedłem po papierosy, zobaczyłem leżącego na ławce, więc odruchowo podszedłem sprawdzić, co się dzieje – opowiada. Kolejne miejsce to ławka obok Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Chociaż zimna, nasz dziennikarz kładzie się na niej. Czeka. Nikt nie próbuje mu pomóc. Przechodzą adwokaci, rzucają spojrzenie i ruszają dalej. Ludzie stojący na przystanku także nic nie robią. Przewijają się tłumy. Nic.

Na schodach katedry

Legnica. Godzina 15. Plac Katedralny. Wokół spieszą się przechodnie. Naprzeciw – urząd miasta. Na stopniach katedry pw. Świętych Piotra i Pawła leży mężczyzna. To nasz dziennikarz. Nikt się nie zatrzymuje. Także z katedry i położonej kilkanaście metrów dalej plebanii nikt nie biegnie z pomocą. Nasz reporter czuje, że zamarza. Czeka jeszcze ponad kwadrans, gdy zbliża się do niego mężczyzna w średnim wieku. Podnosi go i podtrzymuje. Jeden jedyny. – Jest spory mróz, chyba nawet poniżej 10 stopni – mówi legniczanin Roman Hawran. – Ktoś, kto w takich warunkach leży wprost na ziemi lub kamiennych schodach, może umrzeć z wychłodzenia.

40 osób i nic

Jelenia Góra. Popołudnie. Przez blisko pół godziny nikogo nie interesuje los naszego reportera, który leżał na ławce na ul. Kopernika. Przeszło obok niego ponad 40 osób. Była grupa nastolatków, kilka mam z dziećmi, a także ludzie starsi. Leżący przyciągnął wzrok dwóch młodych dziewczyn, ale nawet na moment nie zwolniły kroku. – Trochę mnie zainteresował ten człowiek, ale nie miałem odwagi, by go zaczepić – przyznał ze skruchą Tadeusz Doniecki, który obojętnie przeszedł. Po kilkunastu minutach podjechał radiowóz straży miejskiej. Auto zatrzymało się przy leżącym. Strażnicy jako jedyni chcieli pomóc.

Człowiek zamarza bardzo szybko

Prof. Juliusz Jakubaszko, kierownik Katedry Medycyny Ratunkowej AM – Gęsia skórka, przechłodzenie organizmu, blednięcie i zasinienie skóry, drżenie nóg i rąk (przejaw obrony organizmu przed zamarzaniem), ból wraz z odmrożeniem kończyn, zobojętnienie, senność i utrata przytomności – to kolejne objawy zamarzania. Nietrzeźwa osoba zamarza w 20 minut. Zdrowy człowiek – około godziny. Starsza, schorowana osoba – około 30 minut.

Grozi więzienie

Nieudzielenie pomocy jest przestępstwem zagrożonym w kodeksie karnym więzieniem do 3 lat.

Co robić? Jak pomóc? Jeśli ktoś zobaczy zamarzającą osobę, powinien ją ogrzać. Np. przenieść w ciepłe miejsce albo okryć. Nie wolno rozcierać zamarzniętych kończyn, bo to pogarsza sytuację. Zawsze wezwać pogotowie.

Marta Darmoros, psycholog – Ludzie nie reagują na zamarzających z powodu lęku przed obowiązkiem. Cały czas się zastanawiają, czy im się kalkuluje pomagać, czy nie. Boją się, że może to błaha sprawa, że ktoś jest pijany, a pomagając tylko się ośmieszą.

Janusz Krzeszowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)