Na Ukrainie bez zmian? Jaceniuk odchodzi, ale reform nie będzie. A w Donbasie znów gorąco
• Po dwóch latach rządów Arsenij Jaceniuk rezygnuje z premierostwa
• Pozycja oligarchów nadal jest silna, a korupcja wciąż ogromnym problemem
• Nowym premierem zostanie zaufany Poroszenki, Wołodymyr Hrojsman
• Do zmiany dochodzi w chwili pogarszania się sytuacji na froncie w Donbasie
11.04.2016 | aktual.: 11.04.2016 17:22
Jego rychły koniec wieszczono niemal od samego początku objęcia rządów. On sam, określając się jako "polityczny samobójca" przewodzący "rządowi kamikadze" przyznawał, że jego misja: wyciągnięcia Ukrainy znad skraju bankructwa, przeprowadzenia głębokich reform i przede wszystkim zwalczania korupcji - była niemal skazana na porażkę. A jednak Arsenij Jaceniuk przez długi czas utrzymywał pozycję premiera - mimo rozlicznych afer, kryzysów politycznych i spadku zaufania, które w ostatnich miesiącach osiągało jednocyfrowy poziom. Było tak aż do niedzielnego popołudnia, kiedy pierwszy postrewolucyjny premier Ukrainy ogłosił, że poda się do dymisji.
- Dymisja Jaceniuka była tylko kwestią czasu. Ale sposób, w który do niej doszło, ma ogromne znaczenie. Gdyby Jaceniuk został "zwolniony" przez parlament, wyglądałoby to jak kara za brak postępu w reformach, którego od niego oczekiwano - mówi WP Kateryna Kruk, ukraińska politolog i aktywistka Euromajdanu. - Podanie się do dymisji samemu i ukazanie braku wsparcia partnerów politycznych jako jednego z powodów, daje Jaceniukowi bardziej komfortową pozycje pozwalającą "uratować twarz", ale też zadać cios oponentom i byłym partnerom - tłumaczy.
Dorobek lidera Frontu Narodowego jest daleki od spektakularnego. Korupcja nadal pozostaje na wysokim poziomie (jeden ze wskaźników - poziom percepcji korupcji Transparency International - jest nawet większy niż przed Euromajdanem), oligarchowie nadal posiadają wielkie wpływy, a gospodarka nadal kuleje. Jednak jak zauważa ukraiński politolog Jewhen Worobiow, odchodzący premier ma na koncie pewne osiągnięcia.
- Przede wszystkim udało się ustabilizować sytuację makroekonomiczną i przeprowadzić reformy, które były konieczne, ale które nie były może widoczne dla obywateli, jak choćby reforma systemu bankowego czy restrukturyzacja długu publicznego – mówi ekspert.– Wdrażane są też, choć zbyt wolno, zmiany w służbach bezpieczeństwa. Restrukturyzowana jest policja - dodaje. Do tego, Ukrainie udało się przełamać jedno ze swoich największych geopolitycznych przekleństw i praktycznie uniezależnić się od rosyjskiego gazu.
To wszystko jednak za mało, by przekonać wyborców, coraz bardziej rozczarowanych owocami Majdanu. Jednak jeśli Ukraińcy liczyli na prawdziwą zmianę, wszystko wskazuje na to, że dymisja premiera im tego nie zapewni. Nadzieją na przyspieszenie reform i walkę z korupcją miała być typowana przez niektórych na następczynię Jaceniuka minister finansów Natalie Jaresko. Jednak to nie ona będzie nowym premierem.
- Jaresko nie jest czyjąś protegowaną, tylko technokratką, która nigdy nie zgodziłaby się na układy z oligarchami. Sama mówiła, że będzie pracować w rządzie tylko na określonych warunkach, najważniejszym z których jest możliwość robienia reform, a nie bycia twarzą rządu, w którym kwitnie korupcja - mówi Kruk.
Zamiast Jaresko, na następcę szykowany jest Wołodymyr Hrojsman, 38-letni przewodniczący Rady Najwyższej. Hrojsman jest postrzegany jako zaufany człowiek prezydenta Petra Poroszenki, dlatego szansa, że znacząco zmieni obecny kurs, którym podąża Ukraina, jest niewielka.
- To oznacza po prostu koncentrację kolejnej gałęzi władzy w rękach prezydenta. Nie jest to dobra tendencja, biorąc pod uwagę korupcyjne praktyki i powiązanie z oligarchami - mówi Kruk. - Hrojsman nie jest reformatorem. Dość powiedzieć, że od momentu ogłoszenia jego kandydatury przez Blok Petra Poroszenki (BPP), nie powiedział nic o ewentualnym programie rządu, natomiast cała uwaga skupiona jest na nazwiskach. W kraju, który znajduje się w tak skomplikowanej sytuacji gospodarczej i politycznej, należy mówić o planach wyjścia z kryzysu, a nie o nazwiskach - dodaje.
Do zmiany dochodzi w trudnym momencie dla rządzącego obozu. Jak pokazała "afera panamska", prezydent Petro Poroszenko okazał się być jednym z prominentów posiadających zagraniczne konta w rajach podatkowych i jest podejrzewany o unikanie płacenia podatków - czyli praktyk, z których kojarzeni byli przywódcy Ukrainy. Innym ciosem dla Kijowa było natomiast referendum w Holandii, w którym wyborcy nie zgodzili się na ratyfikację umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina, czym symbolicznie zamknęli drogę na członkostwo w Unii - przynajmniej w najbliższej przyszłości.
A to nie koniec kłopotów: w ostatnich tygodniach doszło do ponownego zaognienia sytuacji w Donbasie. Jak wynika z danych OBWE, w marcu doszło do największej liczby naruszeń zawieszenia broni od września ubiegłego roku, kiedy podpisane zostało porozumienie mińskie. W tym czasie, w walkach z separatystami i w wyniku ostrzału z ciężkiej artylerii zginęło 19 ukraińskich żołnierzy, a 128 zostało rannych. Sytuacja jest na tyle napięta, że zagrożeni są także obserwatorzy w OBWE. W ostatnich dniach byli oni dwukrotnie celami ataków prorosyjskich sił w obwodzie donieckim.
Wszystko to wskazuje, że nowy premier Ukrainy będzie miał przed sobą co najmniej tak trudne zadanie, jak jego poprzednik. Cierpliwość wyborców - a także zagranicznych instytucji wspierających ukraińską gospodarkę - coraz szybciej się kończy.