PolskaNa proces karny w Warszawie czeka się nawet osiem lat

Na proces karny w Warszawie czeka się nawet osiem lat

Nawet osiem lat czeka się w Warszawie na rozpoczęcie procesu karnego. Tymczasem to właśnie do warszawskich sądów trafiają największe afery, głównie gospodarcze.

04.01.2008 | aktual.: 04.01.2008 12:08

Od czterech lat na rozstrzygnięcie czeka na przykład afera dotycząca nieprawidłowości finansowych w Związku Artystów Scen Polskich, gdzie oskarżonym jest Kazimierz Kaczor. W sprawie dotyczącej innej afery - nielegalnego handlu bronią do Estonii i Łotwy w latach 90-tych akt oskarżenia był już gotowy w 2000 roku. Najpierw proces przez 6 lat nie mógł ruszyć przed sądem gdańskim, teraz od roku czeka na swoją wokandę w Warszawie.

Na swoją wokandę czeka też afera związana z przekrętami finansowymi przy budowie w stolicy Złotych Tarasów. Do kolejki dołączyły też ostatnio wraz z wpływem aktów oskarżenia do sądu - tak zwana afera wilanowskiego ratusza i słynna sprawa "układu warszawskiego".

Jak przyznaje rzecznik warszawskich sądów sędzia Wojciech Małek takich spraw jest niestety więcej, a sądy zwłaszcza rejonowe po prostu nie nadążają z ich rozstrzyganiem. Z powodu zaległości na wyznaczenie terminu rozpoczęcia procesu karnego w Warszawie czeka się 4, 5, 6 a nawet 8 lat - mówi Małek. A to z tego powodu, że liczba wpływających do sądów spraw - a więc aktów oskarżenia - znacznie przewyższa liczbę sędziów orzekających.

Problem wydłużających się terminów dotyka między innymi podejrzanych, którzy mają zasiąść na ławie oskarżonych, ale z powodu takich opóźnień nie wiedzą tak naprawdę, kiedy to się stanie. W komfortowej sytuacji są osoby, które odpowiadają przed sądem z wolnej stopy, gorzej mają ci, którzy czekają w aresztach- tłumaczy adwokat Witold Kabański.

Według adwokata, coraz częściej dochodzi do sytuacji, gdy z powodu braku terminu rozpoczęcia postępowania sądowego prokuratura jest zmuszona występować z wnioskiem o przedłużanie aresztu podejrzanym ze względu na dobro sprawy. Sąd czasem już mechanicznie zgadza się na areszt, i w ten sposób podejrzany czeka w areszcie na rozpoczęcie procesu we własnej sprawie nawet dwa lata, albo i więcej się nie dzieje w sprawie, bo prokuratura zebrała materiał dowodowy, przedstawiła zarzuty, akt oskarżenia jest w sądzie tylko procesu nie ma - wylicza adwokat.

Sędzia Małek tłumaczy, że powodem opóźnień jest brak pieniędzy, brak nowych pomieszczeń, w których odbywałyby się rozprawy oraz ludzi do pracy - na przykład protokolantów. Sędziowie przyznają, że ich grafiki rozpraw są całkowicie zapełnione, a sale sądowe przepełnione tak bardzo, że sędziowie muszą "pożyczać" sobie sale między innymi wydziałami sądu.

Rzecznik sądów podkreśla też, że nie ma możliwości przyspieszenia pracy sądów ze względu na tak zwaną ważność danej sprawy lub interes społeczny - sprawy z reguły wchodzą na wokandę według kolejności wpływu.

Problem opóźnień w pracy sądów jest palący, bo skargi na zbyt długie oczekiwanie na wyznaczenie początku procesu trafiają do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Poza tym wielu sprawom może z tego powodu grozić wręcz przedawnienie zarzutów. Tymczasem przed Trybunałem w Strasburgu wiele skarg ma szansę na wygraną, bo zgodnie ze standardami europejskimi - każdy ma prawo do rzetelnego, ale też szybkiego procesu.

Rozstrzygnięciem sprawy zajął się też ostatnio minister sprawiedliwości, który już spotkał się z sędziami i do 10. stycznia ma zebrać ich propozycje dotyczące usprawnienia pracy w sądach.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)