Na 112 dla "żartu"
Tarnowscy strażacy odbierają dziennie nawet
kilkadziesiąt fałszywych telefonów - pisze "Gazeta Krakowska".
17.09.2005 | aktual.: 17.09.2005 08:07
Po dotarciu na wskazane przez informatora miejsce okazuje się, że o pożarze nie ma mowy, a alarm to jedynie głupi żart. Uciążliwe są zwłaszcza anonimowe sygnały z telefonów komórkowych na numer 112 - informuje dziennik.
Tarnów był jednym z pierwszych miast w kraju, gdzie wprowadzono jeden, wspólny dla straży, pogotowia i policji numer alarmowy. Potrzebujący pomocy od ponad dwóch lat zamiast dzwonić do trzech różnych miejsc wybierają numer 112 i łączą się z dyspozytorem straży, który kieruje dalszymi działaniami.
Takie rozwiązanie znacznie skróciło czas dotarcia do wzywających pomocy oraz usprawniło porozumiewanie się służb ratunkowych, ale jednocześnie zwiększyło liczbę fałszywych alarmów. Połączenia na nr 112 są realizowane nawet, gdy w telefonie komórkowym nie ma karty SIM. Namierzenie numeru żartownisia jest wówczas praktycznie niemożliwe.
Dyspozytor tarnowskiej straży musi zdecydować, czy zgłoszenie należy traktować poważnie, czy ma do czynienia z żartownisiem. Mamy na nich swoje sposoby - mówi dyspozytor Piotr Latocha. Zawsze pytamy o imię i nazwisko oraz numer telefonu, z którego podawana jest informacja o zdarzeniu. Jeżeli ktoś unika odpowiedzi, jest to podejrzane - tłumaczy.
Natręci potrafią dzwonić nawet przez całą noc. Często ubliżają dyspozytorowi. Niejednokrotnie składają niemoralne propozycje - dodaje Latocha.
Nowoczesny system komputerowy pozwala na rejestrację rozmów telefonicznych i identyfikację rozmówcy po głosie. Wielokrotnie korzystano już z tego rozwiązania, z dobrym skutkiem - czytamy w "Gazecie Krakowskiej". (PAP)