61-letni członek Polskiego Związku Łowieckiego pod koniec listopada udał się na polowanie. Po godzinie 17, na obrzeżach wsi Grodno oddał strzał i zabił zwierzę. Nie wiedział tylko, że zabił tym samym konia wartego 40 tys. euro.
Właściciele nieżyjącego już konia natychmiast zgłosili sprawę na policję. Funkcjonariusze dwa dni szukali winnego, który zastrzelił zwierzę. Gdy dotarli na miejsce, spotkali niczego nieświadomego myśliwego, który nie wiedział o co chodzi.
Na przesłuchaniu na komisariacie mężczyzna przyznał się do winy, twierdząc jednocześnie, że nie zrobił tego celowo. Sądził, że strzelał do dzika.
"Na pytania śledczych, dlaczego w takim razie nie szukał zabitego dzika, a gdy stwierdził że zabił konia, dlaczego nie powiadomił właścicieli - myśliwy nie potrafił odpowiedzieć" - napisali zbulwersowani sprawą członkowie stowarzyszenia Ludzie Przeciw Myśliwym.
Prokurator szybko przystąpił do działania. Ciało konia, kule oraz broń myśliwego zostały zabezpieczone. Zlecona została także analiza balistyczną. Mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.