Muzeum Powstania Warszawskiego uczciło pamięć swego założyciela
Muzeum Powstania Warszawskiego należało się stolicy i całemu pokoleniu. Fakt, że Lech Kaczyński pochodził z rodziny powstańczej, tylko pozwalał mu zrozumieć, jak ważna jest to sprawa - wspomina Jan Ołdakowski, dyrektor muzeum. Otwarte 31 lipca 2004 r., dzień przed 60. rocznicą wybuchu Powstania, stało się jednym z najważniejszych obiektów w mieście. To właśnie Lech Kaczyński, ówczesny prezydent m.st. Warszawy, doprowadził nie tylko do wybudowania placówki w tak błyskawicznym tempie, ale też do nagłośnienia obchodów rocznicy Powstania, które wcześniej nie miały należnej sobie rangi.
13.04.2010 | aktual.: 14.04.2010 09:17
Kombatanci, którzy 60 lat wcześniej bez zastanowienia chwycili za broń, wreszcie doczekali się miejsca pamięci o tym heroicznym zrywie.
Lech Kaczyński, obejmując urząd prezydenta m.st. Warszawy, obiecał powstańcom, że okrągłą rocznicę będą świętować już w swoim muzeum. I obietnicy dotrzymał. Rok wystarczył, żeby budynek dawnej elektrowni tuż obok ul. Przyokopowej zamienił się w jedno z najnowocześniejszych muzeów w Polsce. W lipcu 2003 r. powołano pełnomocnika ds. budowy MPW i jego radę programową.
W kwietniu 2004 r. rozpoczęto prace. Czasu było niewiele. Cały sztab ludzi pracował na trzy zmiany 24 godziny na dobę, bez chwili wytchnienia. Regularnie do ratusza płynęły sprawozdania z przeprowadzanych prac. Przygotowania trwały jeszcze dzień przed otwarciem muzeum. Doglądał ich osobiście prezydent Kaczyński. Mimo chwil zwątpienia udało się. Dzień po otwarciu, 1 sierpnia, muzeum zwiedziło 15 tys. osób, a w zeszłym roku rekordowa liczba ponad 500 tys. gości. Dziś to stały punkt zwiedzania dla krajowych i zagranicznych wycieczek.
Od soboty muzeum pogrążone jest w smutku. Flagi opuszczono do połowy masztu, a wielu pracowników zjawiło się w czarnych strojach. Przy dzwonie gen. Chruściela zawieszonym w ścianie pamięci zawisł przepasany żałobną wstążką portret prezydenta. Tuż pod nim płoną znicze. - W pierwszych chwilach to był szok, niedowierzanie. Wszyscy w muzeum odczuli głęboko stratę człowieka, który w stworzenie tego miejsca włożył całe swoje serce - mówi rzeczniczka MPW Anna Kotonowicz. Ale tę stratę pracownicy muzeum odczuli podwójnie. Lech Kaczyński jest tu wspominany nadzwyczaj ciepło. - Mimo że zetknęłam się z prezydentem Kaczyńskim tylko na chwilę, podczas przygotowań, czuć było jego wielką serdeczność wobec wszystkich. Każdemu podawał rękę i uśmiechał się - wspomina Anna Kotonowicz. - Był niezwykle życzliwy i bardzo elegancki w stosunku do kobiet. Nie było z jego strony jakiegokolwiek dystansu wobec ludzi - dodaje.
- Jeździliśmy do niego całą grupą odpowiedzialną za muzeum: Paweł Kowal, Elżbieta Jakubiak, Joanna Bojarska, Marcin Roszkowski i Lena Cichocka. Po pracy rozmawialiśmy do późna. O życiu, historii, Solidarności i Powstaniu. Prezydent lubił porównywać oba wydarzenia, dostrzegając w nich analogię - mówi Jan Ołdakowski.
Marcin Roszkowski, były dyrektor Biura Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta RP i pierwszy rzecznik MPW, wspomina okres powstawania muzeum jako najwspanialszy w swoim życiu. W niedzielę o godz. 12.30, jak co tydzień, w kaplicy muzeum odbyła się msza święta. Tym razem inna niż wszystkie, bo odprawiona za tragicznie zmarłych pasażerów Tu-154. Pomieszczenie było po brzegi wypełnione modlącymi się. W kaplicy przy ołtarzu z czarno-białego portretu uśmiechała się para prezydencka. Na mszę przyszedł także dyrektor muzeum. "Dzisiejsza obecność pana Ołdakowskiego na mszy w kaplicy była bardzo wymowna, bo przecież miał być TAM..." - głosi jeden z komentarzy w profilu MPW na portalu Facebook.
Z lotu zrezygnował niemal w ostatniej chwili - miejsce oddał członkowi Rodzin Katyńskich. - Bardziej boli strata moich przyjaciół i znajomych, choć wiem, że dostałem życie - mówi Ołdakowski. - Bardzo wzruszający był moment, kiedy w kaplicy spotkałem panią urzędniczkę, która osobiście wykreślała moje nazwisko z listy gości - dodaje. Po wiadomości o tragedii dzwonił do znajomych. - Sprawdzaliśmy, kto z nas żyje - kończy.
Muzeum straciło nie tylko ojca założyciela. Tuż obok portretu pary prezydenckiej w kaplicy stoją także portrety zmarłych w katastrofie członków Rady Powierniczej MPW: Andrzeja Przewoźnika, biskupa Tadeusza Płoskiego, Czesława Cywińskiego, a także portrety osób wspierających działalność muzeum, m.in. Ryszarda Kaczorowskiego, Sławomira Skrzypka i Władysława Stasiaka.
O tym, że Muzeum Powstania Warszawskiego jest dziełem Lecha Kaczyńskiego, nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Świadczą o tym świeże wpisy w księdze pamiątkowej: "Jestem wdzięczny Panu Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu za wszystko, co zrobił dla Polski i Polaków. Panie Prezydencie - Cześć Twojej Pamięci" - podpisał się wczoraj gość z woj. opolskiego.
Zobacz wydanie internetowe: Jaka była Warszawa: Nasza piękna Ściana Wschodnia