"Musieliśmy je zabić" - mieszkańcy są w szoku
Blisko 50 dzikich zwierząt, w tym 18 tygrysów bengalskich i 17 lwów, zostało w środę zastrzelonych podczas wielkiej obławy w amerykańskim stanie Ohio. Zwierzęta wypuścił z klatek ich właściciel, który następnie popełnił samobójstwo. Zagrożenie ciągle trwa, bo na wolności jest jeszcze jedna małpa.
Terry Thompson, który był właścicielem 30-hektarowego parku zwierząt egzotycznych w Zanesville w hrabstwie Muskingum, wypuścił je na wolność we wtorek. Nie wiadomo, dlaczego to zrobił, ani też dlaczego odebrał sobie życie.
48 zwierząt zostało zastrzelonych, a sześć - trzy lamparty, niedźwiedź grizzly i dwie małpy - schwytano i przewieziono do zoo w stolicy stanu Ohio, Columbus. Później znaleziono jeszcze martwego wilka. Oznacza to, że na wolności pozostaje jeszcze tylko jedna małpa.
Wśród zastrzelonych zwierząt jest sześć baribali, dwa niedźwiedzie grizzly, pawian i trzy kuguary.
Były dyrektor zoo w Columbus Jack Hanna powiedział, że szczególnie tragiczne jest to, iż zastrzelono 18 tygrysów bengalskich, które są gatunkiem zagrożonym i żyje ich na świecie zaledwie 1400.
Rozkaz zastrzelenia zwierząt zamiast ich czasowego uśpienia wydano, ponieważ obawiano się, że po trafieniu środkiem uspokajającym znikną w ciemnościach i obudzą się, zanim zostaną znalezione.
- Te zwierzęta zachowywały się agresywnie. Po zapadnięciu zmroku najbardziej obawialiśmy się, że będą się przemieszczać samopas - powiedział szeryf Matt Lutz.
- To straszna tragedia - powiedziała weterynarz Barb Wolfe z pobliskiego rezerwatu dzikich zwierząt. Dodała, że jednego tygrysa udało jej się trafić środkiem uspokajającym, ale zanim zaczął działać, zwierzę ruszyło na nią, więc nie było innego wyjścia, jak je zastrzelić.
Przeczytaj też: Zlikwidujemy ogrody zoologiczne, bo zwierzęta się w nich męczą?