Musi płacić za mieszkanie, z którego go wyrzucono
Wojskowa Agencja Mieszkaniowa każe płacić byłemu żołnierzowi za mieszkanie, do którego ten od roku nie ma żadnych praw.
Panu Józefowi Szczepańskiemu, emerytowanemu kapelmistrzowi orkiestry wojskowej w Łodzi, armia naliczyła już 8 tys. zł długu. To zaległy czynsz.
- Problem w tym, że ponad rok temu dostałem decyzję o przymusowym wykwaterowaniu i utracie tytułu prawnego do tego mieszkania - mówi Szczepański. - Wychodzi na to, że WAM zabrała mi mieszkanie, ale cały czas każe mi za nie płacić.
Pan Józef przydział na mieszkanie od armii dostał w latach 70. ubiegłego wieku. Wtedy grał w orkiestrze wojskowej. Wprowadził się tu z rodziną. Kilka lat temu rozwiódł się z żoną, a od trzech lat nie mieszka w Łodzi. W kwaterunkowym mieszkaniu zostały była żona, córka i wnuczka pana Józefa.
- Rozumiem, że armia kazała płacić za te lata, kiedy nie mieszkałem w domu, chociaż cały czas miałem tytuł do lokalu. Ale od listopada 2008 roku nie mam praw do mieszkania, nie mieszkam w nim, więc dlaczego mam płacić? To pytanie zadałem już prezesowi Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w Warszawie, ale nie dostałem jasnej odpowiedzi.
Co na to Wojskowa Agencja Mieszkaniowa? Zdaniem dyrektora oddziału regionalnego w Bydgoszczy, pod który podlega Łódź, pan Józef byłby zwolniony z opłat, gdyby protokolarnie zdał swoje mieszkanie, pozbył się zamieszkujących je osób i opróżnił z mebli.
- Pomimo utraty tytułu prawnego, nie było przekazania lokalu agencji - mówi Jan Moś, dyrektor oddziału regionalnego WAM w Bydgoszczy. - Zatem istnieje obowiązek uiszczania opłat, dopóki pan Józef Szczepański nie zwróci lokalu w sposób formalny, w stanie wolnym od osób i nieruchomości.
Józef Szczepański bezradnie rozkłada ręce. - Nie mogę zdać lokalu. Rozporządzenie ministra obrony narodowej mówi jasno, że może to zrobić tylko osoba, która ma tytuł prawny do mieszkania, a ja go nie mam - denerwuje się pan Józef. - Poza tym, nie jestem już z moją byłą żoną, jak zatem mam ją zmusić do opuszczenia mieszkania?
Tych argumentów nie chce jednak słuchać dyrektor Moś. - Wszystkie te osoby są zobowiązane do solidarnej odpowiedzialności za uiszczenie opłat - mówi szef bydgoskiego oddziału agencji wojskowej.
- Problem w tym, że długiem obciążony jestem tylko ja, mimo że nie mam z tym mieszkaniem nic wspólnego - mówi rozgoryczony łodzianin.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/DziennikLodzki:* Instytut Europejski ma miliony od Łodzi*