Mułła Brat - nadzieja na pokój w Afganistanie czy tylko ułuda?
Mułła Abdul Ghani, do niedawna powiernik i zastępca emira afgańskich talibów mułły Omara, jeszcze we wrześniu ma zostać zwolniony z pakistańskiego aresztu. Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj uważa, że z mułłą Bratem uda mu się przekonać talibów do pokoju.
17.09.2013 | aktual.: 17.09.2013 14:17
Baradarem, czyli Bratem, nazwał go sam emir Omar. Od zawsze są przyjaciółmi i towarzyszami broni, obaj wywodzą się z ludu Pasztunów z afgańskiego południa. O ile jednak mułła Omar pochodzi z pośledniejszego z plemion, Baradar należy do kandaharskich Popalzajów, pasztuńskiej arystokracji.
Weteran walk
W latach 80. Omar i Baradar walczyli przeciwko Armii Radzieckiej, która okupowała Afganistan, a na początku lat 90. zakładali ruch talibów, by położyć kres afgańskiej wojnie domowej, jaka wybuchła po wycofaniu się Rosjan. Połączyły ich także rodzinne koligacje - zostali szwagrami, biorąc za żony kobiety będące siostrami.
Kiedy w 1996 roku talibowie wygrali wojnę domową i przejęli władzę w Kabulu, a Omar został emirem Afganistanu, Baradar został wiceministrem obrony, a także dowódcą wojsk na afgańskim południu. Pełnił też funkcje szefa wywiadu i gubernatora zachodniej prowincji Herat, ale jego rzeczywiste polityczne znaczenie wynikało z komitywy łączącej go z Omarem.
Krótka niewola
Po inwazji Amerykanów na Afganistan jesienią 2001 roku Baradar dostał się do niewoli. Został z niej uwolniony na żądanie Pakistanu, głównego sojusznika talibów, a także Karzaja, wyznaczonego przez Amerykanów na nowego przywódcę Afganistanu. Karzaj, wywodzący się jak Baradar z plemienia Popalzajów, liczył, że okazując łaskę talibowi, zdoła przeciągnąć go na stronę nowych władz.
Baradar nie dał się jednak namówić na współpracę, a wkrótce wyjechał do pakistańskiej Kwety, gdzie przyłączył się do partyzantki i został jednym z jej najważniejszych dowódców.
Ciesząc się zaufaniem emira Omara, był łącznikiem między nim a resztą komendantów, rozdzielał między nich pieniądze, a także zadania. Stał się partyzanckim wezyrem emira i od lat 2007-2008 faktycznie dowodził afgańską partyzantką.
Aresztowanie w Pakistanie
Kiedy w styczniu 2010 roku ogłoszono, że Baradar został aresztowany w Karaczi przez pakistańskie służby bezpieczeństwa, informację tę uznano za sensację i zwrot w afgańskiej wojnie. Nawet będąc sojusznikiem USA, Pakistan wciąż potajemnie wspierał talibów i udzielał im schronienia na swoim terytorium. Aresztowanie Baradara miało dowodzić, że naciskany przez Waszyngton Islamabad zmienia politykę i zrywa przyjaźń z talibami, bez której nie byliby oni w stanie walczyć z wojskami międzynarodowymi w Afganistanie. Jeszcze większą sensacją stała się wieść, że Baradar został aresztowany przez Pakistańczyków za to, że za ich plecami próbował dogadywać się z przyrodnim bratem Karzaja, Ahmadem Walim, namiestnikiem Kandaharu (zginął w zamachu w 2011 roku). Pakistan, który wspierał talibów w latach 90., a od lat traktuje Afganistan jako swoją wyłączną strefę wpływów, potajemnie utrzymuje afgańską partyzantkę, by po wycofaniu się Zachodu w 2014 roku zainstalować w Kabulu posłuszny sobie rząd. Po aresztowaniu Baradara
Pakistańczycy urządzili prawdziwą obławę na przywódców talibów, wśród których nie wszystkim podoba się podległość wobec Islamabadu. Do aresztów trafiło prawie 30 komendantów. Wkrótce większość z nich wypuszczono na wolność z jasnym przesłaniem: żadnych rozmów z Amerykanami ani Karzajem za plecami Pakistanu.
Baradar pozostał w areszcie domowym, a Karzaj, wciąż wierząc, że udałoby mu się dogadać z ziomkiem, bezskutecznie domagał się jego uwolnienia. Karzaj, który od lat zarzuca Pakistanowi dwulicowość, w zeszłym roku przy pomocy Amerykanów wymusił na Pakistańczykach, by wypuścili z więzień komendantów talibów i przekonali ich do pokoju. Przyparci do muru Pakistańczycy ustąpili, jednak nie wydali jeńców Afgańczykom, lecz puścili ich wolno, doprowadzając tym Karzaja do furii. Większość z uwolnionych w ciągu ostatniego roku 30 komendantów wróciła do partyzantki.
Przecenia się wpływy Baradara?
We wrześniu Pakistan niespodziewanie ogłosił, że przed końcem miesiąca zwolni z aresztu także mułłę Baradara. Karzaj wciąż uważa, że udałoby mu się z nim dogadać i przeciągnąć na swoją stronę przynajmniej część partyzantów.
Znawcy Afganistanu powątpiewają jednak, by cieszący się opinią pragmatyka Baradar przydał się dziś do rozmów tak, jak mógłby się przydać w 2010 roku. Jeden z najlepszych znawców talibów, pakistański dziennikarz Rahimullah Yusufzai uważa, że w Kabulu i na Zachodzie przeceniano wpływy Baradara nawet przed jego aresztowaniem (jego rosnąca samodzielność sprawiła ponoć, że już pod koniec 2009 roku wypadł z łask Omara), zaś 3,5-letni areszt niemal całkowicie pozbawił go politycznego znaczenia. Odzyskałby je, gdyby okazało się, że w zamian za wolność ma posłużyć Pakistanowi jako instrument w afgańskiej rozgrywce. Biorąc na siebie tę rolę, Baradar pozbawiłby się jednak niezależności, na jaką tak bardzo liczono w Kabulu.
Wojciech Jagielski, PAP