"Niedopuszczalne". Błyskawiczna reakcja Mołdawii na słowa Miedwiediewa
Mołdawskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej wezwało na pilną rozmowę ambasadora Rosji w tym kraju. To reakcja na słowa Dmitrija Miedwiediewa, który stwierdził, że "Mołdawia nie istnieje".
Mołdawskie MSZ wezwało ambasadora Rosji Olega Wasniecowa w związku ze skandalicznymi wypowiedziami rosyjskich urzędników w sprawie Mołdawii.
Poinformowała o tym w piątek mołdawska służba dyplomatyczna, informuje Nokta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostre słowa Miedwiediewa
W piątek wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji i były prezydent Dmitrij Miedwiediew, komentując oświadczenie premiera Mołdawii Dorina Rechana o zakazie wjazdu prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, powiedział, że "taki kraj już nie istnieje, ponieważ został sprzedany Rumunii".
Rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział, że widzi w Mołdawii "pęd do wchłonięcia przez Rumunię" i "celowe ograniczanie własnej suwerenności".
"Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej nie będzie komentować absolutnie niedopuszczalnego języka wypowiedzi niektórych rosyjskich urzędników, ale podkreślamy, że ambasador Federacji Rosyjskiej w Mołdawii Oleg Wasniecow zostanie wezwany do ministerstwa w celu złożenia wyjaśnień w sprawie twierdzeń skierowanych do naszego kraju" – napisano w oświadczeniu departamentu
Władimir Putin na "czarnej liście" w Mołdawii
Jak twierdzą mołdawskie władze, Rosja od lat - a szczególnie intensywnie od kilku miesięcy - działa na rzecz destabilizacji ich kraju. Obok wojny w Ukrainie był to jeden z głównych powodów powstania "czarnej listy".
"Mamy długą listę i wszystkie osoby na niej będące odeślemy do domu. Federacja Rosyjska nie może nam mówić, co powinniśmy lub możemy zrobić. Republika Mołdawii jest wolnym i suwerennym krajem. Każdy powinien znać swoje miejsce" - podkreślił premier tego kraju, Dorin Recean.
Na razie mołdawskie władze nie przedstawiły wszystkich danych ze wspomnianej listy. Wiadomo jednak, że znajdzie się na niej m.in. Władimir Putin .
Na reakcję Kremla nie trzeba było długo czekać. Jednym z pierwszych, którzy zabrali głos w tej sprawie, jest były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. W charakterystyczny dla siebie propagandowy i agresywny sposób groził Kiszyniowowi.
"Tajemnicza istota o nazwisku Recean (premier Mołdawii to Dorin Recean - przyp. red.) poinformowała, że ani prezydent Rosji, ani rosyjscy urzędnicy nie będą mogli wjechać do jego kraju - Mołdawii. Cóż, po pierwsze, nikt tam teraz nie jedzie. Może później. (...) A po drugie takiego kraju już nie ma " - napisał na Telegramie Miedwiediew, dodając, że "miejscowi bossowie sprzedali go Rumunii, stając się zdrajcami ojczyzny".
"Niech ludzie się z nimi rozprawią. I w końcu rozwiążą, kim są - Mołdawianami czy Rumunami" - napisał agresywnie i zaczepnie Miedwiediew.
Czytaj także: