MSWiA upubliczni raport dot. Magdalenki
Podczas strzelaniny w podwarszawskiej Magdalence nie było karetki pogotowia - przyznał szef MSWIA Krzysztof Janik. Przed akcją uprzedzone zostało pogotowie ratunkowe w Piasecznie. Wezwano je kiedy byli już ranni. MSWiA zapowiada ujawnienie raportu dotyczącego tragicznej strzelaniny. Szef MSWiA odwiedził dzisiaj w szpitalu rannych policjantów.
10.03.2003 | aktual.: 10.03.2003 14:18
"Tak szybko, jak będzie to możliwe, kiedy powstanie już raport, zostanie on udostępniony opinii publicznej" - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Alicja Hytrek.
Na zlecenie resortu dokument przygotowują najlepsi specjaliści- antyterroryści w Polsce, m.in. dowódca specjalnej jednostki GROM Roman Polko. Eksperci mają przeanalizować działania policji związane z tragicznymi wydarzeniami w Magdalence w ubiegłym tygodniu. W trakcie próby ujęcia bandytów zginął wtedy policjant, a kilkunastu zostało rannych. Zabitych zostało również dwóch bandytów.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik potwierdził, że oddział antyterrorystów rozpoczął szturm na dom w Magdalence bez wsparcia medycznego.
Krzysztof Janik zapewnił jednak, że pogotowie ratunkowe w Piasecznie było powiadomione o planowanej operacji. Dodał, że karetka pogotowia została wezwana na miejsce akcji, kiedy pojawili się pierwsi ranni.
W poniedziałek szef MSWiA Krzysztof Janik odwiedził przebywających w szpitalu policjantów. Jak zapewniają lekarze, stan ich zdrowia poprawia się.
W Komendzie Stołecznej Policji zaprezentowano w poniedziałek broń używaną przez przestępców w Magdalence. Dziennikarze mogli obejrzeć pistolety glauberyt, glock, kałasznikowy, skorpiony, sztucer z celownikiem optycznym i broń gładkolufową. Z tej ostatniej strzela się gumowymi pociskami, ale przy zamianie naboi taką bronią można z małej odległości zniszczyć ciężkie drzwi. Obok broni leżały różnego rodzaju magazynki - zwykłe i powiększane.
"Z taką ilością broni i magazynków przestępcy nie musieli martwić się przeładowywaniem broni" - powiedział specjalista z centrum kryminalistyki Komendy Stołecznej Policji.
Dziennikarzom zaprezentowano również resztki bomb rozpryskowych, których używali bandyci. Jedna z nich, którą udało się rozbroić, składała się ze śrub i nakrętek różnej wielkości oraz metalowych rurek i kulek. Całość ważyła kilka kilogramów.
"Bomba rozpryskowa ma to do siebie, że jej siła rażenia może niszczyć wszystko dookoła. Waga poszczególnych elementów, połączona z prędkością lotu powoduje, że jest to śmiertelna broń" - tłumaczył policyjny specjalista.
Policjanci zwracali uwagę, że broń używana przez przestępców nie różni się od tej, której używają funkcjonariusze. "Policjant nie jest jednak szkolony po to, żeby zabijać. Funkcjonariusze nie używają również bomb rozpryskowych" - powiedzieli policjanci. (aka)