Mróz nie odpuszcza - pękają wiadukty kolejowe
Mrozu nie wytrzymały nie tylko dwa stalowe słupy podpierające wiadukt kolejowy nad ul. Zielińskiego. Okazało się, że podobny los spotkał także sześć kolejnych pod dwoma innymi wiaduktami: nad ul. Zaporoską i Stysia.
- Rzeczywiście, wszystkich pękło osiem - przyznaje Marcin Gesing, rzecznik firmy Skanska, która wykonywała ich remonty. - Wszystkie zostały już zabezpieczone - dodał.
Pierwszy sygnał o rysach na podporach pojawił się w czwartek ok. godz. 18. Zauważyli je pracownicy Skanski. W piątek specjalna komisja uznała, że istnieje zbyt wielkie ryzyko zawalenia się wiaduktu, i dlatego zamknięto przejazd na wszystkich trzech torach. Jako przyczynę wskazano bardzo niską temperaturę, która utrzymywała się przez ostatnich kilka dni. Kolejne oględziny innych wiaduktów pokazały, że i tam pojawiły się podobne uszkodzenia.
Jak to się stało, że zakończony w ubiegłym tygodniu za 25 mln złotych remont skończył się taką porażką? To ma ustalić specjalne dochodzenie PKP Polskich Linii Kolejowych, a także specjalnie powołanych ekspertów.
Wrocławskie wiadukty doczekały się tego kompleksowego remontu po 50 latach. Miały po nich jeździć cięższe niż dotąd pociągi. To się jednak nie udało. Pasażerowie, którzy w weekend przeżyli koszmar, będą mogli wreszcie odetchnąć.
Pociągi mają kursować już trzema torami. Pierwszy udało się uruchomić w sobotę, drugi w niedzielę około godz. 18. Problemy z dojazdem i wyjazdem ze stacji Wrocław Główny mieli podróżni kierujący się w stronę Legnicy, Poznania, Oleśnicy, Kluczborka, Wałbrzycha i Głogowa. Ludzie wsiadali i wysiadali na stacjach Mikołajów, Brochów, Muchobór, Wrocław Zachodni. Pasażerowie byli zdezorientowani, wściekli na brak informacji i na to, że opóźnienia niektórych pociągów sięgały nawet trzech godzin.
W niedzielę Przewozy Regionalne odwoływały część pociągów z Kłodzka, Oleśnicy, Wałbrzycha do Wrocławia Głównego. Tłumaczą to ograniczoną przepustowością na wiadukcie i brakiem taboru.