Trwa ładowanie...
16-06-2008 09:15

Mrówki atakują Houston

Plotka mówi, że to inwazja z kosmosu. Małe, ruchliwe, wścibskie stworzenia zżerają elektronikę i paraliżują miasto. To nie żart.

Mrówki atakują HoustonŹródło: Jupiterimages
d3kx9y6
d3kx9y6

Ta historia nadawałaby się na scenariusz horroru klasy B. Tyle tylko, że wszystko dzieje się naprawdę.

Setki, tysiące, miliony, tryliony drobnych czerwonobrązowych stworzeń opanowały Houston, czwarte co do wielkości miasto Stanów Zjednoczonych, największy port handlowy USA, siedzibę największego na świecie centrum medycznego i – oczywiście – centrum lotów kosmicznych. Wciskają się wszędzie i zżerają to, co napotkają na swojej drodze: owady, jaja i pisklęta preriokurów dwuczubych, rzadkiego, chronionego gatunku cietrzewi, z którego słyną teksaskie równiny. Wysysają sok z roślin uprawnych, gryzą ludzi. Atakują nawet bydło, wciskają się krowom do oczu i nosów, obsiadają rojami ich nogi i kopyta. Ale co najgorsze, gustują przede wszystkim w urządzeniach elektronicznych. Nie gardzą komputerami, licznikami gazowymi i urządzeniami telefonii komórkowej. Nadgryzły pompy w oczyszczalni ścieków, zagrażają lotnisku i Johnson Space Centre NASA. Doniesienia z połowy maja mówią o pierwszych pożartych... samochodach. W zeszłym roku uszkodziły komputery sterujące jedną z teksaskich rafinerii. Skutkiem tego były poważne
wycieki z rurociągu. Firma utrzymała wszystko w tajemnicy, lecz od katastrofy dzielił ją tylko krok. Zanotowano wypadek przegryzienia gazomierza na jednym z osiedli. „Uwiły sobie gniazdo w moim pececie – napisał na blogu (wpis z kawiarenki) jeden z internautów. – Kiedy otworzyłem obudowę, w środku były ich tysiące. Tysiące mrów i niemal nic więcej. Dosłownie wessały mi płytę główną”.

Pożeracze iPodów

Ich oficjalna nazwa brzmi Paratrechina sp. nr. pubens, co oznacza tyle, że przypominają nieco gatunek Paratrechina pubens. Jednak mieszkańcy dotkniętego inwazją miasta nie mówią o nich inaczej jak „wściekłe mrówy Rasberry’ego”. „Wściekłe”, bo nie poruszają się nigdy w spokojnych i uporządkowanych rzędach jak inni ich krewniacy sunący spokojnie swoimi szlakami. Najeźdźcy zachowują się tak, jakby w ich kolonii panował zupełny chaos – każdy owad porusza się niezależnie, kreśląc zwariowane, niespokojne zygzaki. „Rasberry’ego” – od imienia deratyzatora Toma Rasberry’ego, który pierwszy zauważył niebezpieczeństwo.

Wbrew temu, co głosi plotka, ci pożeracze komputerów nie zostali zesłani przez kosmitów. Najprawdopodobniej mrówki zeszły na ląd amerykański w 2002 roku przywleczone na którymś ze statków. Entomolodzy przypuszczają, że pochodzą z Karaibów, ponieważ są podobne do tamtejszych gatunków. Prawdopodobnie niedostatek iPodów w ich ojczyźnie zmusił je do emigracji za chlebem. W Ameryce znalazły swoją ziemię obiecaną.

d3kx9y6

Kosmiczna inwazja

Johnson Space Center NASA zatrudniły Rasberry’ego niecałe dwa miesiące temu, by uchronić się przed inwazją. Za późno. Na terenie Amerykańskiej Agencji Kosmicznej truciciel znalazł trzy kolonie. – Zważywszy na to, ile jest tutaj komputerów, nawet te trzy kolonie są w stanie zniszczyć całą infrastrukturę – przyznał. – Pracuję w tym zawodzie już 32 lata, ale czegoś podobnego jeszcze nigdy nie widziałem.

– Mieliśmy już w tej sprawie telefony z Moskwy – zdradza rzecznik burmistrza miasta. – Rosjanie chcieli wiedzieć, czy NASA jest w niebezpieczeństwie. Zapewniłem ich, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

W porządku? Od chwili gdy mrówki zeszły na ląd w Ameryce, zajęły już terytorium o promieniu niemal stu kilometrów. Najgorsze jest to, jak szybko potrafią się mnożyć. Ich królowa składa ponad tysiąc jaj dziennie, a że nie zadają sobie trudu budowania mrowisk, tylko lęgną się, gdzie popadnie (w skrzynkach z korkami, szufladach kuchennych, donicach kwiatów), mogą wszystkie siły i całą energię przeznaczać na ekspansję. A są nie do zatrzymania.

Nie mają naturalnych wrogów; żaden z gatunków drapieżnych owadów ani ptaków jeszcze nie nauczył się żywić obcymi przybyszami. Nie szkodzą im także dotychczas stosowane środki owadobójcze. Są sprytne: ciała swych padłych pobratymców traktują jak pomosty pozwalające im pokonać obszar pokryty pestycydem. – Ci, którzy to widzieli, nie potrafią otrząsnąć się ze zgrozy. To zupełnie jak z Hitchcocka – płyną gęstą, nieprzerwaną masą i zalewają wszystko, co napotkają na drodze. Nie wystarcza zabić ich królową, bo każda kolonia ma kilka władczyń. Na tym etapie wygląda na to, że problem nas przerasta. Mrówki rozprzestrzeniły się już tak, że nie jesteśmy w stanie utrzymać ich populacji pod kontrolą – orzekł Roger Gold, entomolog z Teras A&M University.

d3kx9y6

W Houston mieści się też jedna z największych, jeśli nie największa na świecie serwerownia. Nic więc dziwnego, że kiedy 1 czerwca na setkach tysięcy stron miliony odwiedzających natknęły się na znienawidzony komunikat 404, po świecie rozeszła się plotka, że tym razem mrówki dobrały się do przechowywanych tu danych. Bezpośrednią przyczyną problemów był ogień: spięcie elektryczne w centrum przechowywania danych H1 spowodowało pożar, wybuch i zawalenie trzech ścian w jednym z pomieszczeń ze sprzętem. Na polecenie straży pożarnej wyłączono zasilanie. Padło ponad tysiąc serwerów (odczuło to na przykład polskie Ministerstwo Finansów, którego strona jest na serwerze w Houston). Przyczyny spięcia nie są znane, ale niewykluczone, że spowodowały je łase na izolację owady. A więc, uwaga, jeśli przypadkiem będziecie podróżować do Teksasu, wytrzepcie dokładnie bagaże przed powrotem do domu. W przeciwnym wypadku problem Houston może się stać naszym problemem.

Irena Cieslińska

d3kx9y6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3kx9y6
Więcej tematów