Możliwy szybki koniec procesu b. wiceministra oskarżonego o korupcję
Były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew uważa, że w ciągu trzech miesięcy powinien zakończyć się trwający od 2005 r. proces, w którym jest on oskarżony m.in. o korupcję. Postępowanie w tej sprawie kontynuowano przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia. Sąd utajnił proces, łącznie z aktem oskarżenia.
08.01.2008 | aktual.: 08.01.2008 13:35
Wiadomo, że wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka odpowiada za przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego oraz korupcję. Szeremietiewowi, który nie przyznaje się do winy, grozi do 10 lat więzienia. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadają Małgorzata S. i Krzysztof S., oskarżeni o wręczenie lub obietnicę wręczenia korzyści majątkowych wiceszefowi MON.
Szeremietiew powiedział, że jeżeli dalsze postępowanie sądowe przebiegnie sprawnie, to trwający od 2005 r. proces "powinien zakończyć się w ciągu trzech najbliższych miesięcy". Zostało do przesłuchania już tylko kilku świadków, od początku procesu zeznawało ich ponad siedemdziesięciu - podkreślił.
Były wiceminister obrony dodał także, iż przyjął z "ulgą" informację o tym, że postępowanie nie będzie rozpoczynane od nowa w sądzie okręgowym.
W lipcu ubiegłego roku, po wejściu w życie nowelizacji Kpk, nakazującej prowadzić procesy zorganizowanych grup przestępczych i w sprawach afer gospodarczych, w tym - co do korupcji, nie w sądach rejonowych, lecz w okręgowych, proces Szeremietiewa został przeniesiony do sądu okręgowego. Miał być rozpoczęty od nowa.
Wkrótce potem pojawił się poselski (autorstwa PiS) projekt nowelizacji, który sprecyzował, że wszystkie sprawy, w których wniesiono już akt oskarżenia, zostaną dokończone przez sądy rejonowe - decyduje data wpłynięcia aktu oskarżenia. Tylko sprawy nowo kierowane do osądzenia trafią do sądów okręgowych. Na mocy tej nowelizacji proces b. wiceministra obrony został odesłany do sądu rejonowego.
Zdaniem Szeremietiewa, obecnie wykładowcy w prywatnej wyższej szkole, za wysuniętymi wobec niego zarzutami mogą stać "ludzie z tajnych służb, nie instytucje, ale ludzie z tych służb". Według niego, prowadzone przezeń przetargi na bojowy samolot wielozadaniowy, transporter opancerzony i pocisk przeciwpancerny zmierzały ku rozstrzygnięciu, a to się mogło nie podobać różnym ludziom.
Według prokuratury, Szeremietiew miał w 1998 roku za łapówkę zmienić kryteria przetargu na kupno samochodów dla MON tak, by wygrała spółka Fiat Auto Poland. Śledztwo wszczęto, gdy Szeremietiew był wiceministrem w rządzie Buzka, w lipcu 2001 roku, po artykule w "Rzeczpospolitej". Gazeta napisała, że asystent wiceministra Zbigniew Farmus domagał się od firm zbrojeniowych łapówek w imieniu swego szefa. Po publikacji Szeremietiew został zawieszony, a potem odwołany z MON.
Według Szeremietiewa, śledztwo prowadzono stronniczo, a oskarżenie jest bezzasadne, korzysta z niewiarygodnych świadków, "naciąga" dowody i fałszywie interpretuje działania wiceszefa MON.
Pod koniec września ubiegłego roku warszawski sąd rejonowy zwrócił do prokuratury akt oskarżenia Szeremietiewa i jego doradcy Zbigniewa Farmusa w innej sprawie (chodzi o defraudację 74 tys. zł z kasy Fundacji Niepodległości Polski). Sąd uznał, że w akcie trzeba uzupełnić istotne braki.
W grudniu 2006 r. Farmus został uznany przez sąd za winnego ujawniania kontrahentom resortu tajnych informacji z przetargów - za co skazano go na 2,5 roku więzienia. Zarazem sąd uniewinnił Farmusa od wszystkich zarzutów mówiących o żądaniu i przyjmowaniu łapówek w łącznej kwocie 170 tys. dolarów. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.