"Mówienie o 'stratach Polski' to zabieg retoryczny"
Nie może być mowy o wyrównywaniu Polsce
strat z powodu braku kompromisu budżetowego na ostatnim szczycie
UE w Brukseli, bowiem Polska nie dostała żadnych pieniędzy, które
mogłaby stracić - powiedział ambasador Wielkiej Brytanii
w Warszawie Charles Crawford. Mówienie o tzw. stratach Polski i potrzebie ich wyrównania dyplomata nazwał "zabiegiem retorycznym".
Czy Polsce trzeba rekompensować to, co utraciła? Odpowiedź brzmi: nie, bo Polska niczego nie straciła- powiedział Crawford. Zostały wysunięte pewne propozycje budżetowe, które od początku były całkowicie nierealistyczne. Nie sądzę, żeby mówienie w tym kontekście o wyrównywaniu czegokolwiek było słuszną rzeczą.
Jednocześnie ambasador wyraził nadzieję, że unijny budżet na lata 2007-2013, którego opracowaniem Wielka Brytania zajmie się wraz przejęciem od Luksemburga w lipcu przewodnictwa w UE, będzie racjonalny i korzystny dla Polski.
Nieprzyjęta w Brukseli propozycja budżetowa zakładała, że po odjęciu składek członkowskich Polska dostałaby w latach 2007-2013 "na czysto" 60,5-61 mld euro. Minister ds. europejskich Jarosław Pietras ocenił w poniedziałek, że w toku dalszych dyskusji trudno będzie o lepszą propozycję niż przedstawiony przez Luksemburg kompromis. Jego zdaniem w razie braku porozumienia Polska może stracić nawet połowę unijnych funduszy strukturalnych, co byłoby "nie do przyjęcia".
Ambasador odrzucił oskarżenia pod adresem Wielkiej Brytanii o doprowadzenie do fiaska szczytu. Jego zdaniem wszyscy uczestnicy brukselskiego szczytu z góry znali brytyjskie stanowisko i wiedzieli, że "kompromis nie zadziała". To nie był żaden sekret - powiedział Crawford.
Zapewnił natomiast, że jego krajowi zależy na doprowadzeniu do kompromisu podczas swojego przewodnictwa. Rozumiemy, że jest to ważne nie tylko dla nas - powiedział. Nawiązując do funduszy dla Polski stanowczo odrzucił argument, że Brytyjczycy nie są hojni dla nowych krajów członkowskich UE. To niedorzeczne. Płacimy mnóstwo pieniędzy na europejski projekt - podkreślił.
Według przedstawionych przez ambasadora brytyjskich wyliczeń, w latach 1995-2003 Wielka Brytania płaciła netto do kasy UE dwa i pół razy więcej niż Francja i dwa razy więcej niż Włochy. Gdyby zaś nie rabat, czyli krytykowana zwłaszcza przez Francję zasada redukcji brytyjskiej składki, te płatności netto, uwzględniające wpływy i wydatki, byłyby większe kilkanaście razy.
Crawford nie zdradził, kiedy jego kraj przedstawi szczegółową propozycję budżetową. W tej chwili nie jesteśmy do tego gotowi. Domagamy się natomiast szerokiej, poważnej debaty o unijnych priorytetach- powiedział.
Nie mówimy o likwidacji wspólnej polityki rolnej ani o zabraniu dotacji rolnikom- podkreślił. _ Chodzi o to, by unijne wydatki były racjonalne i dostosowane do obecnego wieku, a nie do połowy minionego stulecia. Nie możemy wydawać pieniędzy na podstawie priorytetów ustalonych czterdzieści lat temu_.
Nie potwierdził doniesień wtorkowej "Rzeczpospolitej" o tym, że brytyjski minister ds. europejskich Douglas Alexander weźmie udział w planowanym w Warszawie w przyszłym tygodniu spotkaniu szefów dyplomacji Polski, Niemiec i Francji. Przeczytaliśmy o tym w gazecie - powiedział. Dodał, że do brytyjskiej ambasady nie wpłynęła żadna tego rodzaju propozycja. Powiedział także, że nie było to tematem poniedziałkowej rozmowy telefonicznej ministrów spraw zagranicznych Polski i Wielkiej Brytanii: Adama Daniela Rotfelda i Jacka Strawa.
Fakt przygotowywania takiego spotkania potwierdzili w Warszawie prezydent Aleksander Kwaśniewski i marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz. Spotkanie, które organizuje minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld, było zaplanowane wcześniej, kiedy nie było jeszcze podstaw do oczekiwania fiaska szczytu UE - zaznaczył Cimoszewicz.