Moskwa pociąga za separatystyczne sznurki
Niedzielny zjazd wschodnioukraińskich
regionów to początek kolejnego scenariusza Moskwy, tym razem
próbującej podzielić Ukrainę i przejąć kontrolę nad
najbogatszymi regionami kraju - twierdzi ukraiński politolog
Mykoła Kniażycki.
Kreml zdał sobie sprawę, że może przegrać walkę o przejęcie kontroli nad całą Ukrainą, w związku z czym uruchamia wariant numer dwa - faktyczny podział kraju i przejęcie jego najbardziej uprzemysłowionej części - powiedział Kniażycki.
W niedzielę 3,5 tysiąca delegatów ze wschodnioukraińskich obwodów zebrało się w Siewierodoniecku w obwodzie ługańskim i zagroziło Kijowowi referendum w sprawie autonomii w przypadku gdyby prezydentem kraju został prozachodni opozycjonista Wiktor Juszczenko.
Rosyjskojęzyczny wschód kraju, w tym zwłaszcza górniczo-hutniczy Donbas, poparł 21 listopada w nierozstrzygniętych do dziś wyborach, jego rywala - premiera Wiktora Janukowycza.
Za Janukowyczem opowiedziała się też Moskwa. Prezydent Władimir Putin dwukrotnie przyjeżdżał przed wyborami na Ukrainę, by demonstrować poparcie dla premiera i przyjmował w Moskwie zarówno jego jak i odchodzącego prezydenta Leonida Kuczmę. Kreml wsparł też Janukowycza całym sztabem socjotechnologów, którzy doradzali mu w czasie kampanii wyborczej.
Zwycięstwo Janukowycza zdaje się oddalać jednak coraz bardziej. Według Centralnej Komisji Wyborczej, premier wygrał głosowanie 21 listopada, ale opozycja oskarżyła komisję o fałszerstwa i wyprowadziła na ulice Kijowa ponad 200 tys. ludzi. Wybory uznał za nieważne parlament, a w poniedziałek wypowiedzieć ma się na ten temat Sąd Najwyższy.
Możliwość buntu wschodnich regionów uważana jest za ostatni atut premiera Janukowycza. W niedzielę był on jednym z gości na zjeździe siewierodonieckim, mimo że w tym samym czasie odbywało się w Kijowie posiedzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa.
Janukowycz nie ma szans opanować zrewoltowanego Kijowa i większości miast zachodniej Ukrainy, które murem stanęły za Juszczenką. Mobilizuje zatem wschód, który w wyborach poparł go w pełni i bezwarunkowo. Jego sojusznikami są miejscowi gubernatorzy i Moskwa.
Kremlowski politolog Gleb Pawłowski jeszcze przed pierwszą turą 31 października zapowiadał podobny scenariusz - bunt części aparatu państwowego na wschodzie w razie gdyby wygrał Juszczenko. Wschód może po prostu nie uznać Juszczenki jako prezydenta - mówił.
Rosja milczy na temat wschodnioukraińskich dążeń odśrodkowych. Jednak w Siewierodoniecku pojawił się znany w przeszłości z bardzo ostrych ataków na Ukrainę mer Moskwy Jurij Łużkow, obecny był też przedstawiciel rosyjskiej ambasady w Kijowie - Anatolij Korsun.
Łużkow nie przebierał w słowach krytykując ukraińską opozycję i jej "pomarańczową rewolucję" na ulicach Kijowa, podobnie jak przed laty występował "w obronie" rosyjskiej ludności Krymu. Ukraińcy bardzo dobrze pamiętają zachowanie Łużkowa. Jest on często postrzegany jako symbol rosyjskich pretensji pod adresem Ukrainy. Odgrywa teraz najwyraźniej rolę straszaka - powiedział Kniażycki.
Analitycy, którzy mówią o przejęciu przez Moskwę kontroli nad wschodnią Ukrainą, przewidują wariant, w którym wschód wypowie posłuszeństwo Kijowowi, ale formalnie nie ogłosi niepodległości i nie zadeklaruje chęci przyłączenia się do Rosji. Wariant ten mógłby być zbliżony do wariantu abchasko-naddniestrzańskiego. Abchazja i Naddniestrze formalnie są częścią odpowiednio Gruzji i Mołdawii, jednak w praktyce nad quasi-państewkami protektorat sprawuje Rosja.
Separatyzm wschodu Ukrainy wcale nie musi się jednak zakończyć po myśli Moskwy i zwolenników Janukowycza. Według ekspertów, nie wszyscy na wschodzie są gotowi do zerwania z Kijowem. Donbasem rządzi klan doniecki, a jego przedstawiciele- biznesmeni związani z ciężkim przemysłem - nie zamierzają uzależniać się od Moskwy. Wolą raczej szukać porozumienia z Kijowem - powiedział jeden z zachodnich menedżerów z Kijowa.
Inni rozmówcy agencji twierdzą, że jeżeli Juszczenko zostanie prezydentem, podporządkują mu się również wschodnioukraińskie struktury władzy. Najważniejsze dla Juszczenki jest teraz, aby jego ewentualne zwycięstwo w walce o prezydenturę było całkowicie legalistyczne - powiedział Kniażycki.
Jakub Kumoch