Mosad wychodzi z cienia
1 kwietnia 1951 r. premier Izraela Ben Gurion powołał do życia tajną organizację o nazwie Ha-Mossad le-Modiin ule-Tafkidim Meyuhadim, czyli Instytut Wywiadu i Zadań Specjalnych. Potocznie zwany Mosadem, izraelski wywiad dopiero niedawno został poddany kontroli parlamentarnej.
29.03.2006 | aktual.: 29.03.2006 11:12
Jaakov Barmor, oficjalnie pierwszy sekretarz ambasady Izraela w Warszawie, w rzeczywistości był rezydentem Mosadu. W maju 1957 r. został uznany za persona non grata i zmuszony do natychmiastowego opuszczenia Polski. Kilka dni później Iser Harel, legendarny pierwszy szef Mosadu i koordynator wszystkich pozostałych służb bezpieczeństwa, przyjął go w swoim biurze w niepozornym budynku w Jaffie. Mosad nie nadawał odznaczeń, medali i orderów. Serdeczny uścisk dłoni był najwyższym wyrazem uznania.
Ówczesny polski kontrwywiad spóźnił się ponad rok z ujawnieniem prawdziwego oblicza Barmora, a ten tylko przez przypadek został bohaterem jednego z największych sukcesów Mosadu.
W pierwszych dniach marca 1956 r. pojawił się w warszawskiej ambasadzie Izraela dziennikarz Polskiego Radia Wiktor Grajewski i położył na biurku Barmora 70-stronicową broszurę opasaną czerwoną wstążką. Napis na okładce nie pozostawiał wątpliwości co do treści dokumentu: „XX zjazd WKPB, przemówienie tow. Nikity Chruszczowa. Ściśle tajne”. Pogłoski o sensacyjnym przemówieniu, w którym Chruszczow oskarżył Stalina o krwawe zbrodnie, krążyły na Zachodzie od kilku dni, ale nikomu nie udało się zdobyć ani oryginału, ani wiarygodnej kopii. Barmor zorientował się natychmiast, że wpadła mu w ręce bryła złota. Dzień wcześniej szyfrowana depesza z Jerozolimy zawiadamiała, że amerykańska Central Intelligence Agency oferuje milion dolarów za możliwość wglądu do tego dokumentu.
Barmor poprosił o 10 minut cierpliwości. W gruncie rzeczy, wspominał potem Wiktor Grajewski, obecnie 81-letni obywatel Izraela, fotografowanie na starej kopiarce trwało ponad godzinę. Grajewski był podenerwowany. Broszurę dała mu do przeczytania przyjaciółka, sekretarka Edwarda Ochaba, Łucja Baranowska. Musiał ją zwrócić do godziny piętnastej, kiedy to zamykano kasy pancerne w KC partii. Z trudem zdążył na czas.
Kilka dni później przemówienie Chruszczowa zostało odebrane w Tel Awiwie przez Amosa Manora, szefa Szin Betu (Służba Bezpieczeństwa Wewnętrznego, utworzona w czerwcu 1948r.). Wkrótce potem przekazano je Iserowi Harelowi. Tekst przetłumaczono najpierw na hebrajski, potem na angielski. Mosad nie miał zamiaru egzekwować w Waszyngtonie miliona dolarów. Od kilku lat istniała współpraca wywiadu izraelskiego z wywiadem Stanów Zjednoczonych ukryta pod kryptonimem Balsam. Harel wiedział, że przekazanie dokumentu Amerykanom pogłębi tę współpracę i ustali pozycję Mosadu jako pełnowartościowego partnera w grze obu wywiadów. Omijając rezydenta CIA w Tel Awiwie przesłał pakunek specjalnym kurierem bezpośrednio do kwatery CIA, na ręce Jima Angletona, bliskiego współpracownika Allana Dullesa.
Wiktor Grajewski (prawdziwe nazwisko Wiktor Spielman), nie został namierzony przez kontrwywiad PRL. Wyemigrował do Izraela w 1957 r., pracował wiele lat w publicznej rozgłośni Kol Israel, współpracując okazyjnie z Szin Betem w sprawach dotyczących Związku Radzieckiego. Łucja Baranowska, również nigdy nie wykryta jako źródło przecieku, zmarła w Polsce w 1973 r. Iser Harel, którego nazwisko cenzura wykreślała ze wszystkich publikacji dotyczących działalności służb specjalnych, był człowiekiem-legendą i pozostał nim także po śmierci, która nastąpiła przed trzema laty. To on, na polecenie pierwszego premiera Dawida Ben-Guriona, ukształtował w 1951 r. struktury izraelskiego wywiadu i kontrwywiadu, a także określił zakres ich działalności. Ze względu na niski wzrost mówiono na niego Mały Iser.
Harel urodził się w 1912 r. w Witebsku na Białorusi; do Palestyny wyemigrował w 1930 r., zaciągnął się do żydowskich jednostek policji brytyjskiej, a od 1944 r. działał w agenturze SZAJ (tajna służba informacyjna podziemnej syjonistycznej organizacji Hagana, stanowiącej, w pewnym sensie, odpowiednik polskiej Armii Krajowej podczas okupacji). Jego wyjątkowe zdolności organizacyjne, zimna krew, bezwzględność i brak skrupułów w walce z wrogami predestynowały go na szefa Mosadu od chwili jego powstania. Aż do słynnego porwania nazistowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmana, który ukrywał się w Argentynie pod przybranym nazwiskiem Ricarda Clementa, nikt w Izraelu nie słyszał o Iserze Harelu. Dopiero proces w Jerozolimie, zakończony wyrokiem śmierci dla Eichmana, spowodował ujawnienie niektórych szczegółów akcji i opublikowanie nazwiska człowieka, który nią kierował. Po ustąpieniu ze stanowiska w 1963 r. Harel zrelacjonował przebieg wydarzeń w książce, która stała się w Izraelu bestsellerem.
Nie tylko osoba szefa, ale także samo istnienie Mosadu otoczone było tajemnicą. Aby jej nie naruszyć, parlament nie uchwalił w tej sprawie żadnej ustawy. Korzystając z bezgranicznego zaufania premiera Ben Guriona, Harel stworzył instytucję, która działała niezwykle skutecznie poza granicami państwa, często nie licząc się z obowiązującym ustawodawstwem. Porwanie Eichmana i przetransportowanie go do Izraela specjalnym samolotem, który stał do dyspozycji Abby Ewena, ówczesnego ministra spraw zagranicznych, który składał oficjalną wizytę w pałacu prezydenta Argentyny, było niewątpliwym złamaniem norm przyjętych w stosunkach międzynarodowych. Notabene: Abba Ewen nie miał pojęcia, że jego wizyta stanowi przykrywkę dla tej brawurowej akcji. Także porwanie Mordechaja Vanunu, zwabionego przez izraelską agentkę z Londynu do Rzymu, nie odbyło się za przyzwoleniem władz włoskich. Vanunu został skazany na 18 lat więzienia za zdradę tajemnic dotyczących reaktora atomowego w Dimonie (POLITYKA 18/2004).
Brytyjski dziennikarz Ronald Payne, autor wydanej w 1990 r. książki „Israel’s Most Secret Service”, opisując sposób naboru agentów Mosadu twierdzi, że Iser Harel wyszukiwał przede wszystkim młodych intelektualistów po służbie wojskowej, którzy skłonni byli poświęcić życie dla sprawy. Preferował kandydatów władających płynnie językiem arabskim. Podczas kursu przygotowawczego badano ich pamięć, szkolono w posługiwaniu się tradycyjnymi narzędziami szpiegowskiego zawodu. Agenci musieli być pozbawieni skrupułów, które stanowiłyby przeszkodę w brutalnej czasami działalności. Bezwzględne zgładzenie terrorystów palestyńskich, odpowiedzialnych za mord jedenastu izraelskich sportowców podczas olimpiady 1972 r. w Monachium (POLITYKA 40/2005), stanowi najlepszy tego przykład. Szubienica na pl. Męczenników
W pierwszych latach istnienia siedziba Mosadu mieściła się w starej, niepozornej kamienicy przy ulicy Ben Jehuda 85 w Tel Awiwie, tuż nad kwiaciarnią i małą kawiarenką. Dzisiaj biura Mosadu porozrzucane są w różnych dzielnicach miasta, kwatera główna mieści się zaś w nowoczesnym wysokościowcu, w którym znajdują się kancelarie adwokackie i prywatne kliniki lekarzy. Tyle tylko, że na piętra zajęte przez dowództwo wywiadu wjeżdża specjalna winda, do której wsiąść można wyłącznie z pilnie strzeżonego podziemnego parkingu.
To tutaj, dwa razy w miesiącu, spotykają się szefowie wywiadu wojskowego, Szin Betu, i Mosadu na wspólną naradę. W zawodowej gwarze nazywana jest poranną kawą. Ostatnie słowo ma zawsze szef Mosadu. Organizacja podlega bezpośrednio premierowi, więc konkluzje rozmów wędrują stąd prosto na jego biurko.
Podczas jednej z takich narad wyłoniła się konieczność usprawnienia działalności wywiadu w Syrii. Misję powierzono młodemu, niezwykle inteligentnemu agentowi, urodzonemu w Aleksandrii Eli Kohenowi. Dopóki nie został zwerbowany przez łowców talentów z Mosadu, pracował jako urzędnik państwowy, miał żonę i małą córeczkę. Kohen znał zarówno język arabski, jak i sposób bycia arabskiej inteligencji, wydawał się więc idealnym człowiekiem do tej niebezpiecznej misji w sercu wrogiego kraju.
Wyposażony w dokumenty syryjskiego obywatela o nazwisku Kamel Abed Tabath został wysłany do... Buenos Aires. Dziewięć miesięcy przebywał w stolicy Argentyny, budując tożsamość zamożnego kupca, który marzy o powrocie do ojczyzny. Równocześnie uczył się hiszpańskiego i szlifował syryjski akcent. W Mosadzie wiedziano, że każde najdrobniejsze potknięcie może zakończyć się fiaskiem misji. Podczas pobytu w Buenos Aires Kohen-Tabath nawiązał dobre kontakty z tamtejszą syryjską kolonią i stał się mile widzianym gościem w ambasadzie. Między innymi zaprzyjaźnił się z generałem Aminem El-Hafezem, dyplomatą, który wkrótce został prezydentem Syrii.
Gdy po dziewięciu miesiącach pojawił się w Damaszku, przyjęto go z otwartymi ramionami. Kohen-Tabath wynajął luksusowe mieszkanie w dzielnicy zamieszkanej przez miejscowych dygnitarzy i założył dobrze prosperującą firmę eksportującą syryjską ceramikę. Nikt nie wiedział, że w skrzyniach przemycał tajne dokumenty uzyskiwane od nieświadomych jego roli możnych przyjaciół. Pilne wiadomości przekazywał drogą radiową. Nadajnik ukryty był w kuchennym mikserze.
Wpadł przez przypadek. Znajdująca się w sąsiedztwie ambasada hinduska wniosła skargę do MSZ, że jakaś amatorska krótkofalówka zakłóca jej radiostację. Syryjczycy zwrócili się do sowieckich doradców w Damaszku z prośbą o pomoc. Rosjanie zarządzili dwadzieścia cztery godziny ciszy radiowej. Eli Kohen, nic o tym nie wiedząc, swobodnie korzystał z nadajnika. Samochody radzieckich specjalistów, wyposażone w urządzenia pelengacyjne, namierzyły dom, w którym mieszkał agent Mosadu. Uzbrojeni funkcjonariusze przyłapali go na gorącym uczynku. Skazany na karę śmierci Kohen został publicznie powieszony 18 maja 1965 r. na szubienicy wzniesionej na placu Męczenników w samym centrum Damaszku. Wspomniany już Ronald Payne pisał, że syryjscy pułkownicy i generałowie zabierali go na wycieczki do baz wojskowych na Wzgórzach Golan, co umożliwiło mu przesyłanie do Jerozolimy i Tel Awiwu dokładnego opisu stanowisk artylerii i umocnień piechoty. Informacja ta ułatwiła armii izraelskiej ich zdobycie podczas wojny sześciodniowej w
1967 r.
Sukcesy i wpadki
Wiele sukcesów Mosadu i Szin Betu wciąż jeszcze stanowi tajemnicę państwową. Tak, na przykład, długo jeszcze nie będziemy wiedzieli, jaki był udział agentów Mosadu w przygotowaniach do zbombardowania irackiego reaktora atomowego 7 czerwca 1981 r. Przygotowanie agenturalne jest oczywiste, bo reaktor Oziris został zburzony w momencie, gdy baterie artylerii przeciwlotniczej były nieobsadzone, a na terenie budowy nie było żywej duszy. Wciąż jeszcze okryte są tajemnicą przygotowania do akcji Entebbe (czerwiec 1976 r.), kiedy to komandosi izraelscy uwolnili 258 pasażerów (w tym około stu Izraelczyków) samolotu Air France porwanego przez terrorystów Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny podczas lotu z Tel Awiwu do Paryża. Nie ulega wątpliwości, że akcję musiała poprzedzić dokładna informacja o działalności lotniska w stolicy Ugandy i o stacjonujących tam siłach zbrojnych dyktatora Idi Amina.
Jedynie niepowodzenia szybko docierają do publicznej wiadomości, ponieważ związane są na ogół z międzynarodowymi skandalami. Jedną z istotniejszych porażek wywiadu była ocena wewnętrznych układów politycznych w Libanie z początkiem lat 80., w okresie, gdy Jaser Arafat przeniósł swoją kwaterę do Bejrutu, a terroryści spod znaku OWP z dnia na dzień umacniali swoją pozycję w tym kraju. Mosad i wywiad wojskowy doszły do przekonania, że możliwe jest przymierze z frakcjami chrześcijańskimi w Bejrucie i że inwazja na Liban spowoduje przejęcie władzy przez przyjaznego Izraelowi Baszira Dżumajla, a w konsekwencji wygnanie Palestyńczyków i Syryjczyków i zawarcie umowy pokojowej z Libanem. Ale na nic zdało się posyłanie broni i szkolenie libańskich falang chrześcijańskich. Skuteczny zamach islamistów na życie Dżumajla ostatecznie położył kres mrzonkom o przewrocie w Libanie. W konsekwencji liczni oficerowie wywiadu przypłacili pomyłkę utratą stanowisk, a sądowa komisja śledcza w Jerozolimie doprowadziła do dymisji
Ariela Szarona z funkcji ministra obrony.
Stosunkowo niedawno dwaj agenci Mosadu usiłowali zabić Khaleda Maszala, politycznego lidera Hamasu. Zatrzymali go na jednej z głównych ulic Ammanu i wstrzyknęli śmiercionośną truciznę. Maszala przewieziono do szpitala; wydawało się, że nic nie jest w stanie go uratować. Ale agenci wpadli w ręce jordańskiej policji. Do sprawy wtrącił się król Abdalla oburzony naruszeniem suwerenności kraju. Mosad poszedł na kompromis: do Ammanu wysłano odtrutkę, która uratowała życie Maszala. W zamian władze jordańskie odesłały do Jerozolimy skompromitowanych wysłanników wywiadu. Sprawę wyciszono, a lider Hamasu znalazł wygodny azyl w Damaszku, gdzie działa do chwili obecnej. Ostatnio odbywał rozmowy z politykami w Moskwie i w Teheranie. W 2005 r. policja nowozelandzka aresztowała dwóch Izraelczyków posługujących się fałszywymi paszportami. Mosad wyparł się wszelkiej odpowiedzialności, ale incydent spowodował wielomiesięczny kryzys w stosunkach dyplomatycznych między obu państwami. Jeszcze przedtem władze brytyjskie wydaliły
z Londynu attaché ambasady izraelskiej Arie Regewa, a także rezydenta Mosadu i jego agentów, ponieważ – wbrew przyjętemu zobowiązaniu – nie informowali ani MI5 (brytyjskiego wywiadu), ani Scotland Yardu o charakterze swojej działalności. Reakcję władz brytyjskich wywołał fakt, że gdy ludzie Mosadu wykryli w Londynie skład materiałów wybuchowych Organizacji Wyzwolenia Palestyny, nabrali wody w usta. Mosad tłumaczył milczenie obawą przed dekonspiracją agentów działających wewnątrz OWP. Wyjaśnienia tego rodzaju nie zadowoliły oburzonych Anglików.
Szczytem niepowodzeń było aresztowanie Johna Pollarda, oficera wywiadu floty Stanów Zjednoczonych, który regularnie przekazywał ambasadzie Izraela w Waszyngtonie tajne informacje o zamierzeniach niektórych krajów i organizacji arabskich. Wprawdzie Pollard został zwerbowany przez wysokiego urzędnika MON, a nie bezpośrednio przez Mosad, centralna izraelska agencja wywiadowcza nie pozostaje bez winy. Powinna była wiedzieć, że takie informacje nie spadają z nieba. Mimo licznych interwencji Pollard wciąż jeszcze odsiaduje karę dożywocia w amerykańskim więzieniu.
55 lat później
Wszystkie te potknięcia nie popsuły międzynarodowej reputacji izraelskiego wywiadu, uważanego za jeden z najlepszych na świecie. Tajne służby USA, Francji lub Wielkiej Brytanii są lepiej wyposażone i dysponują znacznie większymi środkami finansowymi, ale wciąż jeszcze nie doścignęły Mosadu w dziedzinie doboru kadr. Stąd coraz ściślejsza współpraca tych wywiadów z Izraelem, szczególnie w walce z międzynarodowym terroryzmem. Fama głosi, że agentura izraelska spenetrowała środowiska palestyńskie i arabskie w takiej mierze, że stała się najbardziej wiarygodnym źródłem informacji nawet o irańskich zbrojeniach atomowych.
Pięćdziesiąt pięć lat po utworzeniu Mosad jest całkowicie inną instytucją aniżeli za czasów Małego Isera. Wprawdzie pracownicy wywiadu wciąż pobierają stosunkowo skromne wynagrodzenia i motywowani są szczerym patriotyzmem, jednak jego obecny szef Meir Dagan nie jest już postacią mityczną, a wprowadzona przed kilku laty kontrola parlamentarna, nawet ograniczona koniecznością zachowania tajności działań, pozbawiła Mosad nimbu nietykalności. Wciąż istniejąca cenzura wojskowa nie kwestionuje już publikacji artykułów krytycznych, szczególnie dotyczących kwalifikacji szefów wywiadu lub ich osobowości.
Wraz ze zmianą zagrożeń zmieniła się również taktyka. Izrael dysponuje dzisiaj satelitami mogącymi sfotografować każdego człowieka i każdego wielbłąda na Bliskim Wschodzie. A produkowane w Izraelu samoloty bez pilota to produkt nabywany przez wywiady wojskowe w Ameryce i Europie.
Roman Frister