Morskie Oko. Spóźnili się na transport konny. Zadzwonili po TOPR
Nietypowy telefon odebrał w poniedziałek dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Grupa około 30 turystów chciała, by ich zwieziono z Morskiego Oka do parkingu w Palenicy Białczańskiej. Powód był zaskakujący.
Okazało się, że turyści zbyt długo zostali nad Morskim Okiem. Około godz. 18 zeszli na Polanę Włosienica, gdzie zwyczajowo czekają konie zaprzęgnięte w wozy przystosowane do przewozu osób.
Ku ich zaskoczeniu okazało się, że o tej porze wozów już nie ma. Dopiero wówczas zdali sobie sprawę, że na trasie do Morskiego Oka konie nie kursują po zmroku, który późną jesienią zapada już około godz. 16.
Turyści zawiadomili TOPR. Przekonywali ratowników, że są zmęczeni i nieprzygotowani do pokonania pieszo i po ciemku liczącej 6,5 kilometra trasy z Polany Włosienica do parkingu w Palenicy Białczańskiej.
Zobacz też: Dwaj rabusie nagrani. Spacerowali z łupem przez miasto
TOPR otrzymało nietypowe wezwanie. Ratownicy odmówili
Ratownicy w pierwszej kolejności upewnili się, że żadnemu z turystów nic nie dolega. Okazało się, że wszyscy, mimo zmęczenia, najprawdopodobniej bez większego trudu dadzą radę wrócić pieszo. Dodatkowo jeden z turystów miał latarkę.
Przeczytaj też: Rekord polskich emerytów w Norwegii. 17-krotny wzrost w dekadę
Nie mając innego wyjścia, turyści posłuchali rady TOPR-owców i postanowili wrócić bez niczyjej pomocy. Wędrówka zakończyła się szczęśliwie.
Źródło: zakopane.naszemiasto.pl/RMF FM