Mormoni wsparli mieszkańców mazurskiej wsi Zełwągi
Mormoni, czyli wyznawcy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, przywieźli w niedzielę dary dla najuboższych mieszkańców mazurskiej wsi Zełwągi k. Mikołajek. W ubiegłym wieku istniała tam pierwsza mormońska kaplica w Europie.
24.03.2013 | aktual.: 24.03.2013 14:36
Jak powiedział koordynator akcji charytatywnej Marcin Kulinicz niewielka mazurska wieś na trasie z Mrągowa do Mikołajek jest dla mormonów miejscem szczególnym, uważanym za ich polską kolebkę.
Dlatego - jak wyjaśnił - członkowie tego Kościoła dbają o dobre relacje z tutejszymi mieszkańcami. Przed świętami dostarczyli paczki żywnościowe kilkudziesięciu ubogim rodzinom z małymi dziećmi. W odnalezieniu potrzebujących pomogli miejscowi nauczyciele.
Mormoni zakupili też farby, które posłużą do odnowienia budynku dawnej szkoły, pełniącego obecnie rolę kulturalnego centrum wsi. Mieści się tam biblioteka i klub przedszkolaka. Podobne podarunki mormoni przywożą na Mazury od 11 lat.
Zełwągi były przed wojną jedyną miejscowością w Europie, w której mormoni stanowili większość mieszkańców i mieli własną kaplicę. Nową wiarę rozpowszechnił wśród ewangelickich sąsiadów miejscowy kupiec Fritz Fisher po powrocie z Berlina w 1922 roku.
Wielu mazurskich mormonów zginęło w czasie II wojny. W 1945 roku we wsi pozostały niemal same kobiety. Zachowały się zapiski o zabójstwach, gwałtach i grabieżach, których dopuściła się na nich Armia Czerwona.
Dramatyczne relacje kobiet spisał w swoich dziennikach Amerykanin Ezra Benson. Ten mormoński apostoł przyjechał na Mazury tuż po wojnie z misją niesienia pomocy członkom wspólnoty.
W późniejszych latach władze komunistyczne utrudniały zełwąskim mormonom prowadzenie praktyk religijnych. Ostatni miejscowy pastor - Erich Konietz - wyjechał do Niemiec na początku lat 70. ub. wieku.
Po jego współwyznawcach w Zełwągach pozostał wzniesiony w 1929 r. budynek kaplicy z obrazem Chrystusa, obecnie kościół katolicki i stary cmentarzyk nad jeziorem.
Pozostała również lokalna legenda o skarbach zatopionych przez mormonów w jeziorze Inulec. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej miały tam zostać ukryte złote tablice z wyrytymi zasadami wiary.
Wytłumaczenie źródeł tej opowieści znajduje się w dziennikach Bensona, który opisał, jak mormonki ratowały resztki dobytku przed grabieżą. Skonstruowały one urządzenie działające na zasadzie dzwonu nurkowego. Wewnątrz wypełnionej powietrzem komory umieszczały klatkę z kurami, którą zanurzały, gdy w okolicy przebywali radzieccy maruderzy.