MON: Polska nie odpowiada za kontrakty zawierane przez Irak
Polska nie może odpowiadać za decyzje irackiego resortu obrony w sprawie zakupu sprzętu wojskowego - tak dyrektor Centrum Informacyjnego MON płk Piotr Pertek odniósł się do artykułu w brytyjskim dzienniku "Independent".
19.09.2005 | aktual.: 19.09.2005 14:56
Rzecznik prasowy dowódcy Dywizji Centrum-Południe, ppłk Sylwester Michalski odmówił komentarza w tej sprawie, wyjaśniając, że wykracza ona poza kompetencje wielonarodowej dywizji.
Gazeta podaje, że z irackiego Ministerstwa Obrony wyprowadzono około miliarda dolarów, przeznaczonych na szkolenie armii oraz m.in. na zakup uzbrojenia w Polsce i Pakistanie. Zdaniem gazety, suma miliarda dolarów została w gotówce wywieziona poza granice kraju i zniknęła bez śladu. Teoretycznie jednak wydano ją na zakup "muzealnego" uzbrojenia, także w Polsce.
"Independent" pisze, iż transakcje, zawarte w ramach owego miliarda dolarów okazały się "przedziwne w wielu aspektach", a kontrakty przyznawano bez jakiegokolwiek przetargu - były podpisywane przez działającą w Bagdadzie firmę, nie zaś bezpośrednio przez zagranicznego partnera. Wbrew irackim obyczajom, natychmiast płacono gotówką z konta Ministerstwa Obrony.
O kupionym w Polsce sprzęcie gazeta pisze, że były to mające 28 lat śmigłowce produkcji radzieckiej, które według producentów winny iść na złom po 25 latach użytkowania.
Jeszcze w sierpniu światowe agencje podawały, iż władze irackie rozpoczęły dochodzenie, aby zbadać zarzuty, że nieuczciwi urzędnicy Ministerstwa Obrony kupili za granicą, m.in. w Polsce, po zawyżonych cenach broń, której część okazała się niepotrzebna i przestarzała. Dochodzeniem objęto między innymi kontrakt wartości 236 milionów dolarów podpisany w grudniu zeszłego roku w Warszawie z Bumarem na dostawy śmigłowców, ambulansów, pistoletów, karabinków automatycznych oraz cystern na paliwo i wodę.
Iraccy oficjele mówili wtedy Associated Press, że kiedy iraccy specjaliści przyjechali do Polski, aby sprawdzić zamówione śmigłowce transportowe, stwierdzili, że maszyny te, które kosztowały wiele milionów dolarów, mają 28 lat i są przestarzałe. Odmówili zatem przyjęcia sprzętu i wrócili do kraju bez śmigłowców.
Wysoki urzędnik Ministerstwa Obrony Ziad Cattan, który uczestniczył w zawieraniu większości najbardziej podejrzanych kontraktów, został w czerwcu zwolniony z pracy i zabroniono mu opuszczać Irak. Obecnie jest poszukiwany listem gończym.
W sierpniu rzeczniczka Bumaru Roma Sarzyńska zaprzeczała, by jej firma przygotowała dla Iraku śmigłowce złej jakości. Powiedziała, że chociaż miały już swoje lata i były używane, to właśnie takie maszyny zamówiło irackie Ministerstwo Obrony. Władze irackie chciały bowiem mieć śmigłowce "za pół ceny, a przy tym szybko" - powiedziała rzeczniczka. Na nowe śmigłowce musiałyby czekać dłużej.
Sarzyńska mówiła, że już w kontrakcie podpisanym z Irakijczykami określano, iż chodzi im o śmigłowce wyprodukowane w latach 1978- 1992, zatem ich wiek był od początku dobrze znany. Rzeczniczka dodawała, że śmigłowce wyremontowano, ale gdy przedstawiciele Iraku przyjechali, nie mogli zabrać ich z sobą do Iraku, bo, jak powiedzieli, nie byli do tego upoważnieni.
Od czasu przejęcia suwerenności Irakijczycy uzyskują uzbrojenie dla swych sił bezpieczeństwa w drodze samodzielnych zakupów, a ponadto z darowizn lub kupując broń pod auspicjami dowództwa sił wielonarodowych.