Co wydarzyło się w Jabłonowie pod Warszawą? "Tajemnica państwowa"
O pożarach - ciężarówki firmy kurierskiej pod Warszawą, w magazynie w Wielkiej Brytanii i na niemieckim lotnisku - pisze w piątek "Gazeta Wyborcza". Sprawy łączy fakt, że do pożarów doszło za sprawą paczek. Padają słowa o "najgroźniejszym ujawnionym w Polsce przykładzie rosyjskiej dywersji".
"Gazeta Wyborcza" pisze w piątek o pierwszych ustaleniach śledztwa prowadzonego od kilku miesięcy przez ABW i mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej, specjalizujący się w ściganiu rosyjskich dywersantów i szpiegów.
- To najgroźniejszy ujawniony w Polsce przykład rosyjskiej dywersji - tłumaczą informatorzy "GW" i dodają: - Rosyjski sabotaż wszedł w nową fazę. Już nie mówimy o podpalaniu sklepów czy fabryk, ale o sprowadzeniu ryzyka katastrofy lotniczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Andriejew nienawidzi Polski". Rosjanin ostro krytykuje ambasadora
Mogło dojść do katastrofy lotniczej
Seria pożarów zaczyna się 20 lipca 2024 r. na lotnisku w Lipsku. To wówczas ogień pojawił się w kontenerze z przesyłkami, który za chwilę miał znaleźć się w ładowni samolotu cargo firmy kurierskiej DHL.
Choć ogień próbowano ugasić, kontener palił się jeszcze intensywniej. Paczka, od której na lotnisku zaczął się pożar, była wcześniej przez pracowników prześwietlana skanerem, otworzona i sfotografowana. W środku znajdowała się czarna poduszka-masażer, dwa erotyczne gadżety i tubki z kosmetykami.
Jak się później okazało, fakt, że paczka zapaliła się na ziemi, a nie w powietrzu - w czasie lotu - to szczęśliwy zbieg okoliczności. Samolot, który miał zabrać paczki na pokład miał dwugodzinne opóźnienie.
W kontekście sprawy przekazano informację o podejrzeniu dywersji i ujawniono, że paczka zawierająca "urządzenie zapalające" pochodziła z "krajów bałtyckich".
Pożar pod Warszawą przeszedł bez echa
Dzień po tym zdarzeniu, 21 lipca, w Jabłonowie pod Warszawą w bazie firmy transportowej, pracującej dla DPD, doszło do pożaru ładunku w naczepie tira. Na miejscu przez dwie godziny pracowały cztery zastępy straży pożarnej. Strażacy ugasili pożar, nikomu nic się nie stało, naczepa spłonęła doszczętnie, a lokalna policja rozpoczęła rutynowe dochodzenie.
Informatorzy pytani, co doprowadziło do ustaleń, że to rosyjska dywersja, odpowiadają krótko: - Tajemnica państwowa.
Z kolei w poniedziałek 22 lipca pożar wybuchł w bazie firmy transportowej DHL w Birmingham w Wielkiej Brytanii, tym razem już po opuszczeniu lotniska. W paczce znajdowały się te same przedmioty - kosmetyki w tubkach i masażer chińskiej produkcji.
Cztery paczki nadano w Wilnie w połowie lipca
Okazuje się jednak, że w historii mowa o jeszcze jednej paczce, którą przechwycili policjanci z komendy stołecznej i funkcjonariusze ABW. W poduszce znaleziono zapalnik czasowy sterowany zegarem, uruchomiony przed nadaniem przesyłki oraz tubki, a w nich łatwopalną substancję zamiast kosmetyków.
Śledztwo przejmuje prokurator Artur Kaznowski z mazowieckiego wydziału PK, należący do elitarnego zespołu ścigającego szpiegów i dywersantów. Ustala on, że każda z czterech paczek została nadana w Wilnie w połowie lipca. Dwie z nich miały dotrzeć do Wielkiej Brytanii drogą lotniczą, a dwie do Warszawy. Jedna z nich zapaliła się w naczepie ciężarówki w Jabłonowie, a co najmniej jedna leciała przez Lipsk, gdzie również doszło do pożaru.
Za ostatnimi etapami akcji, zgodnie z ustaleniami, ma stać 27-letni obywatel Ukrainy, Władysław D., który mieszka w Katowicach. Wcześniej za internetowe oszustwo został nieprawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia, a na rozpatrzenie apelacji oczekiwał na wolności. "Zwerbowany" został na Telegramie przez innego obywatela Ukrainy - Serhija J.
Władysław miał nie być wtajemniczony w przebieg całej akcji. Miał wsiąść do samochodu, pojechać do Warszawy i czekać na kolejne instrukcje. Stamtąd przemieścił się do litewskiego Kowna, a następnie do Wilna, gdzie dostał polecenie wyciągnięcia z samochodu czterech paczek, które rozpakował w hotelowym pokoju. Następnie otworzył chińskie poduszki do masażu, uruchamiając schowane tam zapalniki sterowane zegarem i przekazał paczki kolejnej osobie.
Paczki zostały zaniesione do firm DHL i DPD, dwie z nich nadane do Wielkiej Brytanii, a dwie do Warszawy. Nadawcą, zatrzymanym potem przez litewskie służby, miał być Aleksandras S. Z kolei Władysława D. 6 sierpnia zatrzymało ABW, obecnie przebywa w areszcie, a Serhija J. zatrzymano 10 września w Hiszpanii na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Sześciu podejrzanych w sprawie
"GW" podaje, że w polskim śledztwie ws. paczek jest sześciu podejrzanych - czterech obywateli Ukrainy i dwóch Rosjan, z których cztery osoby zostały zatrzymane, a za dwiema rozesłano międzynarodowe listy gończe. Za dokonanie przestępstwa o charakterze terrorystycznym i udział w działalności obcego wywiadu grozi im nawet dożywocie.
Informatorzy zwracają uwagę, że w sprawie widać schemat działania rosyjskiego wywiadu, w którym do akcji sabotażowych werbuje się młodych mężczyzn, często z kryminalną przeszłością, szukających szybkiego zarobku, nazywając ich agentami niskiego szczebla. Często nie wiedzą, dla kogo tak naprawdę pracują, a całą operacją, w której biorą udział, z terenu Rosji mają w tych przypadkach zarządzać oficerowie rosyjskiego wywiadu.
Informatorzy podkreślają, że rosyjskie służby przekraczają kolejne granice. Pod koniec sierpnia niemieckie służby specjalne i policja zdecydowały o skierowaniu oficjalnego ostrzeżenia do firm lotniczych i logistycznych przed niebezpiecznymi ładunkami. Proszą o zwiększenie środków ostrożności i tłumaczą, że sytuacja z lipca może się powtórzyć.