Co wydarzyło się w Jabłonowie pod Warszawą? "Tajemnica państwowa"

O pożarach - ciężarówki firmy kurierskiej pod Warszawą, w magazynie w Wielkiej Brytanii i na niemieckim lotnisku - pisze w piątek "Gazeta Wyborcza". Sprawy łączy fakt, że do pożarów doszło za sprawą paczek. Padają słowa o "najgroźniejszym ujawnionym w Polsce przykładzie rosyjskiej dywersji".

Na lotnisku w Lipsku doszło do pożaru, zbieg okoliczności uchronił przed katastrofą
Na lotnisku w Lipsku doszło do pożaru, zbieg okoliczności uchronił przed katastrofą
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Gadomski
oprac. ALW

25.10.2024 | aktual.: 25.10.2024 13:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Gazeta Wyborcza" pisze w piątek o pierwszych ustaleniach śledztwa prowadzonego od kilku miesięcy przez ABW i mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej, specjalizujący się w ściganiu rosyjskich dywersantów i szpiegów.

- To najgroźniejszy ujawniony w Polsce przykład rosyjskiej dywersji - tłumaczą informatorzy "GW" i dodają: - Rosyjski sabotaż wszedł w nową fazę. Już nie mówimy o podpalaniu sklepów czy fabryk, ale o sprowadzeniu ryzyka katastrofy lotniczej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mogło dojść do katastrofy lotniczej

Seria pożarów zaczyna się 20 lipca 2024 r. na lotnisku w Lipsku. To wówczas ogień pojawił się w kontenerze z przesyłkami, który za chwilę miał znaleźć się w ładowni samolotu cargo firmy kurierskiej DHL.

Choć ogień próbowano ugasić, kontener palił się jeszcze intensywniej. Paczka, od której na lotnisku zaczął się pożar, była wcześniej przez pracowników prześwietlana skanerem, otworzona i sfotografowana. W środku znajdowała się czarna poduszka-masażer, dwa erotyczne gadżety i tubki z kosmetykami.

Jak się później okazało, fakt, że paczka zapaliła się na ziemi, a nie w powietrzu - w czasie lotu - to szczęśliwy zbieg okoliczności. Samolot, który miał zabrać paczki na pokład miał dwugodzinne opóźnienie.

W kontekście sprawy przekazano informację o podejrzeniu dywersji i ujawniono, że paczka zawierająca "urządzenie zapalające" pochodziła z "krajów bałtyckich".

Pożar pod Warszawą przeszedł bez echa

Dzień po tym zdarzeniu, 21 lipca, w Jabłonowie pod Warszawą w bazie firmy transportowej, pracującej dla DPD, doszło do pożaru ładunku w naczepie tira. Na miejscu przez dwie godziny pracowały cztery zastępy straży pożarnej. Strażacy ugasili pożar, nikomu nic się nie stało, naczepa spłonęła doszczętnie, a lokalna policja rozpoczęła rutynowe dochodzenie.

Informatorzy pytani, co doprowadziło do ustaleń, że to rosyjska dywersja, odpowiadają krótko: - Tajemnica państwowa.

Z kolei w poniedziałek 22 lipca pożar wybuchł w bazie firmy transportowej DHL w Birmingham w Wielkiej Brytanii, tym razem już po opuszczeniu lotniska. W paczce znajdowały się te same przedmioty - kosmetyki w tubkach i masażer chińskiej produkcji.

Cztery paczki nadano w Wilnie w połowie lipca

Okazuje się jednak, że w historii mowa o jeszcze jednej paczce, którą przechwycili policjanci z komendy stołecznej i funkcjonariusze ABW. W poduszce znaleziono zapalnik czasowy sterowany zegarem, uruchomiony przed nadaniem przesyłki oraz tubki, a w nich łatwopalną substancję zamiast kosmetyków.

Śledztwo przejmuje prokurator Artur Kaznowski z mazowieckiego wydziału PK, należący do elitarnego zespołu ścigającego szpiegów i dywersantów. Ustala on, że każda z czterech paczek została nadana w Wilnie w połowie lipca. Dwie z nich miały dotrzeć do Wielkiej Brytanii drogą lotniczą, a dwie do Warszawy. Jedna z nich zapaliła się w naczepie ciężarówki w Jabłonowie, a co najmniej jedna leciała przez Lipsk, gdzie również doszło do pożaru.

Za ostatnimi etapami akcji, zgodnie z ustaleniami, ma stać 27-letni obywatel Ukrainy, Władysław D., który mieszka w Katowicach. Wcześniej za internetowe oszustwo został nieprawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia, a na rozpatrzenie apelacji oczekiwał na wolności. "Zwerbowany" został na Telegramie przez innego obywatela Ukrainy - Serhija J.

Władysław miał nie być wtajemniczony w przebieg całej akcji. Miał wsiąść do samochodu, pojechać do Warszawy i czekać na kolejne instrukcje. Stamtąd przemieścił się do litewskiego Kowna, a następnie do Wilna, gdzie dostał polecenie wyciągnięcia z samochodu czterech paczek, które rozpakował w hotelowym pokoju. Następnie otworzył chińskie poduszki do masażu, uruchamiając schowane tam zapalniki sterowane zegarem i przekazał paczki kolejnej osobie.

Paczki zostały zaniesione do firm DHL i DPD, dwie z nich nadane do Wielkiej Brytanii, a dwie do Warszawy. Nadawcą, zatrzymanym potem przez litewskie służby, miał być Aleksandras S. Z kolei Władysława D. 6 sierpnia zatrzymało ABW, obecnie przebywa w areszcie, a Serhija J. zatrzymano 10 września w Hiszpanii na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.

Sześciu podejrzanych w sprawie

"GW" podaje, że w polskim śledztwie ws. paczek jest sześciu podejrzanych - czterech obywateli Ukrainy i dwóch Rosjan, z których cztery osoby zostały zatrzymane, a za dwiema rozesłano międzynarodowe listy gończe. Za dokonanie przestępstwa o charakterze terrorystycznym i udział w działalności obcego wywiadu grozi im nawet dożywocie.

Informatorzy zwracają uwagę, że w sprawie widać schemat działania rosyjskiego wywiadu, w którym do akcji sabotażowych werbuje się młodych mężczyzn, często z kryminalną przeszłością, szukających szybkiego zarobku, nazywając ich agentami niskiego szczebla. Często nie wiedzą, dla kogo tak naprawdę pracują, a całą operacją, w której biorą udział, z terenu Rosji mają w tych przypadkach zarządzać oficerowie rosyjskiego wywiadu.

Informatorzy podkreślają, że rosyjskie służby przekraczają kolejne granice. Pod koniec sierpnia niemieckie służby specjalne i policja zdecydowały o skierowaniu oficjalnego ostrzeżenia do firm lotniczych i logistycznych przed niebezpiecznymi ładunkami. Proszą o zwiększenie środków ostrożności i tłumaczą, że sytuacja z lipca może się powtórzyć.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
dywersjarosjapaczki