Mocne słowa Wałęsy: nie ma zgody, to nie wolność
Jak wiecie, nie rozstaję się z komputerem i z internetem. Znam potencjał
sieci, wiem, jak zmienił naszą rzeczywistość, tworząc rzeczywistość
wirtualną, jak zmienił epokę państw i narodów w epokę globalną. Dziś wchodzi
już w fazę dojrzałości i odpowiedzialności. Czas więc na mądre uregulowania,
właściwe przepisy poruszania się po nim, a nawet konieczne zakazy - pisze Lech Wałęsa w felietonie dla Wirtualnej Polski.
31.01.2012 | aktual.: 31.01.2012 12:39
Muszą one być jednak efektem szerokich konsultacji i przedmiotem powszechnej akceptacji użytkowników. Czyli właśnie do praw internautów czas dopisać obowiązki. W imię innych świętych praw. Nie może się jednak obyć bez prawa do debaty na ten temat i znalezienia wspólnych rozwiązań.
Internet powstawał w chaosie. Jego fenomen polegał na tym, że miał prawo tworzyć się i być tworzonym spontanicznie, oddolnie. Już dawno przerósł jednak wyobrażenia pierwszych użytkowników i inicjatorów. Jego bogactwo, wpływ na świat, a nawet siła rażenia osiągnęły ten poziom rozwoju, że wymaga teraz pewnych uregulowań i uporządkowania. Dla odpowiedzialności, dobrze rozumianej wolności i poszanowania praw jednostki. Każdy użytkownik musi zdawać sobie sprawę – a nie zawsze jest to takie oczywiste – że jego słowo wymaga takiej odpowiedzialności, a pewne prawa – w tym prawa autorskie - muszą być respektowane tak w rzeczywistości wirtualnej, jak w tej znanej dłużej, czyli realnej.
Mówię to jako człowiek wolności i rewolucjonista. Od zawsze byłem przeciwny cenzurze, ale dziś obserwując zalew treści wielokrotnie wypisywanych w sieci nieodpowiedzialnie i krzywdząco, uważam, że powinniśmy przedyskutować unormowanie pewnych spraw. Konieczne jest na tym etapie stworzenie sprawnie działających i skutecznie reagujących mechanizmów, które na zasadzie sądowej interwencji i szybkiego działania, usuwać będą z przestrzeni wirtualnej nieprawidłowości, w tym obraźliwe materiały i treści pochodzące z przestępstwa lub będące przestępstwem. Nie może być zgody i przymykania oka na nadużycia, na zagrożenia, na zalew wirtualnym śmieciem najgorszego sortu. To bynajmniej nie wolność.
I do tego momentu w zarysie zgadzam się z inicjatorami ostatnich głośnych uregulowań w umowie ACTA. Diagnozę mamy więc wspólną. Ale nad wykonaniem trzeba jeszcze popracować.
Te rozwiązania regulacyjno-restrykcyjne nie mogą być wprowadzone arbitralnie, a dyskusja nie może odbywać się bez udziału użytkowników internetu, bez właściwych instytucji państwowych i międzynarodowych. Moje zaniepokojenie budzi próba wprowadzenia przepisów, które jedynie cząstkowo i na zasadzie dowolności interpretacji wprowadzają bez szerszych konsultacji społecznych ograniczenia, tworząc – mimo nawet najlepszych intencji i słusznej diagnozy – szerokie pole do możliwych nadużyć.
Liczę, że w toku dalszych prac nad umową ACTA w Polsce i innych krajach, czy też w debatach o szerszych przepisach, uda się w oparciu o powszechne organizacje międzynarodowe, jak choćby ONZ, wypracować rozwiązania, których użytkownicy internetu będą gotowi przestrzegać na zasadzie zrozumienia, uznania i odpowiedzialności za wspólne dobro.
Tylko wprowadzenie zasad opartych na wspólnie wyznawanych wartościach pozwoli nam tworzyć przyjazny dla użytkowników świat internetu. Świat, którego cechą zawsze będzie obok wolności - odpowiedzialność, obok praw – obowiązki, a nieustannemu rozwojowi towarzyszyć będą trwałe i sprawdzone zasady współużytkowania.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski