Mocne dowody w aferze Rywina
"Kiedyś można było zarzucać, że komisja dysponuje tylko poszlakami. Dziś mamy mocne dowody. Ludzie, którzy chcieliby z nimi polemizować, naraziliby się na śmieszność" - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Jan Rokita, członek sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina.
24.11.2003 06:27
Rokita twierdzi, że materiał zebrany przez komisję jest tak porażający, że dziś łatwiej - niż parę miesięcy temu - mówić, że komisja będzie zgodna co do wniosków.
Zdaniem Rokity całość postępowania dowodowego komisji wyklucza, że korupcyjna propozycja Lwa Rywina złożona Agorze była szalonym pomysłem nieodpowiedzialnego człowieka, który chciał nieuczciwie zarobić 17,5 miliona dolarów. "Choćby to paradoksalnie zabrzmiało, Rywin nie jest głównym bohaterem afery Rywina" - uważa członek komisji - "Misja Rywina była misją listonosza. Miał złożyć propozycję, wybadać, czy może zostać przyjęta, a potem tak łapówkę wyczyścić, by mogła być wykorzystana. O resztę mieli się martwić ci, co mieli wpływ na ustawę - mogli z nią zrobić, co chcieli - w rządzie, parlamencie, w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji" - powiedział Jan Rokita "GW".
Według Rokity, w toku prac w Krajowej Radzie decydujący wpływ na przepisy dotyczące Agory miał sekretarz Rady Włodzimierz Czarzasty. Dysponentem ustawy w stopniu nieograniczonym była zaś Aleksandra Jakubowska - robiła, co chciała i kiedy chciała, nie przejmując się formalnymi ograniczeniami - uważa Jan Rokita. "O tym, kiedy i w jakim kształcie te przepisy staną na rządzie, formalnie decydował premier. A wpływ definitywny na kształt ustawy w procesie legislacyjnym mieli posłowie komisji kultury, głównie z SLD. Wszystko zamykało się wąskim gronie Sojuszu. Partyjna kontrola nad projektem jest bezsporna. Ci wszyscy mieli niemal stuprocentową pewność, że mogą z ustawą zrobić, co chcą i kiedy chcą" - podsumowuje Jan Rokita.
Proces Lwa Rywina rozpocznie się przed Sądem Okręgowym w Warszawie 2. grudnia. (uk)
Więcej: Gazeta Wyborcza - Cztery kręgi