Mocna opinia politologa. "Niemcy kapitulują przed islamem"
Badacz islamu Bassam Tibi krytykuje kanclerz Angelę Merkel i szefa niemieckiego MSW. - Nie wiedzą, o czym mówią - ocenia. Stwierdza również poważne błędy w dyskusji na temat integracji i imigracji w Niemczech. Domaga się także oferty dla muzułmanów, która pomogłaby im w wykształceniu tożsamości.
Tibi ostro krytykuje niemiecką politykę wobec islamu. - Państwo kapituluje przed islamem – powiedział w rozmowie z "Neue Zuercher Zeitung".
"Nie ma jednego islamu"
- Debata na temat islamu nie jest szczera i zróżnicowana – powiedział Tibi. W Niemczech panuje atmosfera autocenzury. Zarówno polityka, jak i media ignorują krytyczne nastroje w społeczeństwie – powiedział emerytowany wykładowca Uniwersytetu w Getyndze. Pochodzący z Syrii Tibi twierdzi, że niemiecki spór o to, czy islam jest, czy nie jest integralną częścią Niemiec, nie uwzględnia w ogóle różnorodności tej religii, praktykowanej w 57 krajach.
- Nie ma jednego islamu – podkreśla Tibi. Zarówno u kanclerz Merkel (CDU), jak i u ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera (CSU) dostrzega on "osobliwą swobodę i ignorancję" w tym temacie. "Obydwoje nie wiedzą w ogóle, o czym mówią".
Nieudolna integracja to także wina Niemców
Niemcom potrzebna jest krytyczna debata na temat islamu, która jest jednak tłumiona przez politykę – twierdzi 74-letni naukowiec, który w 1998 r. wykreował pojęcie "europejskiej kultury wiodącej". Jego zdaniem wola integracji samych imigrantów i gotowość Niemców do integrowania muzułmanów są "nikłe".
Jak podkreśla, 90 proc. muzułmanów w Niemczech żyje w równoległych społeczeństwach. Większość z nich nie chce w ogóle należeć do niemieckiego społeczeństwa. W Berlinie istnieją libańskie, tureckie i kurdyjskie wspólnoty, w Chociebużu syryjskie, także z winy Niemców.
Islamoznawca wyjaśnia, że Niemcy pod pojęciem integracji rozumieją rejestrację, alimentowanie i zakwaterowanie uchodźców i umożliwienie im nauki języka. - Ale integracja oznacza, że ktoś przyswaja sobie tożsamość obywatelską. Kiedy pomija się ten czynnik, wszystko traci sens – twierdzi, podkreślając, że na tym zasadza się niemiecki problem: Niemcy nie mają żadnych ofert kształtowania tożsamości.
Zdaniem Bassama Tibiego decydujące będzie to, czy muzułmanie uznają europejskie podstawowe wartości. "Ja, jako niegdyś cudzoziemiec, mogę tylko powiedzieć: kto nie akceptuje tych wartości, ten musi sobie iść. Proszę, tu są drzwi!".
Wykluczeni liberalni muzułmanie
Krytykuje on też Niemiecką Konferencję Islamską. "Jest to impreza pełna nieszczerości". Niemcy prowadzą dialog tylko z czterema zrzeszeniami muzułmańskimi, które "finansowane są przez zagranicę, są islamistyczne i trzymają się zachowawczej wykładni Koranu".
Liberalni muzułmanie są z konferencji wykluczeni. Merytorycznie nie chodzi tam wcale o integrację muzułmanów, ani o bezpieczeństwo czy napływ uchodźców, lecz o prawa mniejszości zorganizowanego islamu - stwierdza Tibi. W jego opinii tureckie zrzeszenie Ditib jest "instrumentem AKP". "Obłędem jest to, że Ditib w ostatnich latach dostał od niemieckiego państwa miliony na projekty integracyjne, a przecież każdy dureń wie, że Ditib w ogóle nie popiera integracji".
Zobacz także: Polskę i Węgry łączy mniej niż się pozornie wydaje
Zobacz także: Ostre kryteria przy łączeniu rodzin uchodźców