"Młot" ustąpił
Oskarżony na jesieni o nadużycia kongresman
Tom DeLay z Teksasu ostatecznie zrezygnował z ponownego
ubiegania się o stanowisko przywódcy republikańskiej większości w
Izbie Reprezentantów Kongresu USA. Ultrakonserwatywny kongresman, znany z bezkrompomisowej walki z politycznymi przeciwnikami zyskał sobie przydomek "Młot".
07.01.2006 | aktual.: 07.01.2006 20:36
W październiku, kiedy przedstawiono mu zarzuty naruszania prawa o finansowaniu kampanii wyborczych w Teksasie, DeLay tymczasowo ustąpił z funkcji lidera większości, ale potem stale zapowiadał, że zamierza powrócić do tej roli, gdyż - jak utrzymywał - jest niewinny i ma zamiar to udowodnić.
W sobotę jednak, w liście do szeregowych Republikanów kongresman poinformował, że nie będzie się więcej ubiegał o przywództwo w Izbie.
Oświadczył, że chociaż nadal uważa, iż zawsze działał w sposób etyczny i zamierza oczyścić się z zarzutów, nie chce, by jego sprawa pozwoliła naszym przeciwnikom dzielić nas i odwracać uwagę od innych problemów. Podobny list skierował do republikańskiego przewodniczącego Izby, Dennisa Hasterta.
Decyzję DeLaya przyspieszyła akcja grupy republikańskich kongresmanów, którzy zażądali w czwartek jak najszybszych wyborów nowego przywódcy większości.
Zdegradowany lider zapowiedział jednak, że na jesieni stanie do wyborów na kolejną kadencję w Izbie Reprezentantów.
Jako następcę DeLay'a w roli lidera większości typuje się najczęściej kongresmana ze stanu Missouri, Roya Blunta; wymieniany jest także John Boehner z Ohio.
Ultrakonserwatywny DeLay był od około 10 lat jednym z najbardziej wpływowych polityków w Kongresie, współautorem "republikańskiej rewolucji" i przejęcia w 1994 r. przez Partię Republikańską (GOP) większości w Kongresie.
Wraz z byłym przewodniczącym Izby, Newtem Gingrichem, opracował w 1994 r. program GOP zwany "Kontraktem z Ameryką", wzywający do obniżek podatków, redukcji wydatków budżetowych, zmniejszenia biurokracji rządowej i deregulacji gospodarki.
DeLay słynął ze skuteczności w forsowaniu partyjnych interesów w Kongresie i bezwzględności w walce z przeciwnikami politycznymi; zyskał dzięki temu przydomek "The Hammer" (Młot).
Z czasem jednak wychodziło na jaw coraz więcej faktów naruszania przez niego reguł etycznych obowiązujących członków Kongresu - głównie w interesie partii, ale także dla prywatnego bogacenia się.
Jego sytuację pogorszyło dodatkowo ujawnienie powiązań z lobbystą Jackiem Abramoffem, który tydzień temu przyznał się do przekupywania kongresmanów drogimi prezentami i oszukiwania swoich klientów.
Abramoff - jak wynika z aktu oskarżenia - organizował m.in. DeLayowi podróże do Rosji pod koniec lat 90., oficjalnie na spotkania z tamtejszymi przywódcami religijnymi.
W rzeczywistości - jak podał niedawno "Washington Post" - kongresman kontaktował się z przedstawicielami rosyjskich firm naftowo-gazowych, którzy mieli potem przekazać milion dolarów na konto jednej z organizacji charytatywnych w Teksasie.
Według dziennika, pieniądze te były w istocie przeznaczone dla DeLaya, aby skłonić go głosowania nad ustawą umożliwiającą nadzwyczajną pomoc dla Rosji.
Tomasz Zalewski